- Sylwia, śniadanie! - usłyszała głos mamy dobiegający z kuchni, na co rzuciła swoje dotychczasowe zajęcie i przekroczyła próg pomieszczenia. Od razu doszedł ją zapach naleśników, które tak bardzo uwielbiała.
Sięgnęła z lodówki marmoladę i usiadła przy stole, po czym posmarowała kawałek usmażonego ciasta. Rodzicielka spojrzała na nią kątem oka i uśmiechnęła się, na co ja odwzajemniła gest.
- Smakuje? - spytała, gdy zjadła jakąś połowę, na co dziewczyna skinęła głową.
***
Po skończonym posiłku pomogła mamie posprzątać.
- A jak tam Tamara? - spytała nagle, gdy myła patelnię. - Dawno jej nie widziałam.
- Z tego, co mi mówiła, to pracuje dorywczo w jakiejś odzieżówce.
Po umyciu, dokładnie wytarła naczynie suchym ręcznikiem i odłożyła na miejsce.
- Nie narzeka na nią?
- Jakoś specjalnie się nie skarży. Mówiła, że nawet jest spoko. Szczególnie, że ma tam kilka osób, z którymi może czasem pożartować czy coś.
Rozmawiały jeszcze chwilę, po czym zadzwonił dzwonek do drzwi. Sylwia i otworzyła je. W progu stała brunetka mniej więcej jej wzrostu (przeklęte 2 centymetry przewagi, mruknęła w myślach) o zniewalających niebieskich oczach i uśmiechu. Przytuliły się na powitanie.
- Akurat cię obgadywałam - Sylwia zaśmiała się do dziewczyny, gdy wpuściła ją do środka.
- Ale menda z ciebie - odparła. - Nieładnie tak.
Od niepamiętnych czasów się przyjaźniły. Nierozłączne jak siostry. Każda chwila z nią spędzona stawała się wprost niezapomniana. Sama jej obecność sprawiała, że człowiekowi z automatu poprawiał się humor. Cóż, taki już urok Tamary.
Przywitała się z mamą Sylwii, po czym wspólnie skierowały się do pokoju na górze. Tak jak zawsze, miały mnóstwo tematów do rozmowy; między innymi o nową pracę niebieskookiej.
- Jak tam robota?
- Da się przeżyć póki co. Ale same nudy, uwierz mi. Tylko stoisz za ladą, suszysz zęby do klientów i sprzedajesz skarpetki czy inne takie - powiedziała, w międzyczasie zakładając kosmyk włosów za ucho. - A u ciebie jak tam? Znalazłaś sobie jakieś zajęcie poza budą?
- Wciąż szukam, ale nie mogę znaleźć nic ciekawego.
Brunetka mruknęła w odpowiedzi, po czym rozległ się dźwięk przychodzącego SMS-a w jej telefonie. Od dobrych kilku lat wciąż ten sam. Widać podobał jej się, skoro dalej go nie zmieniła. Wyjęła urządzenie z tylnej kieszeni, wystukała coś na klawiaturze i schowała z powrotem. Spojrzała na Sylwię.
- Co tak patrzysz? Nie widziałyśmy się tylko trzy dni - stwierdziła, dalej na nią patrząc.
- Chyba aż trzy dni.
- Już tak nie wyolbrzymiaj wszystkiego, Sylwia. Serio.
- No jak tam chcesz.
- A właśnie. Mam pytanie. Bardzo ważne - przysunęła się bliżej dziewczyny i spojrzała prosto w oczy.
- Jakie niby?
- W ten piątek Amanda robi imprezę. Wpadniesz tam ze mną?
Westchnęła. Tamara dobrze wiedziała, żr zabawy to niezbyt jej klimat. Zwłaszcza, jeśli ma być tam dość sporo osób, w dodatku nieznajomych.
- Kto tam idzie? - zignorowała jej pytanie.
- No ja, kilka osób z naszej klasy... - zaczęła wyliczać na palcach. - Taki jeden... Jak on miał?... Dąbrowski chyba... Wiesz, ten tleniony blondas z sąsiedniej ulicy. I chyba trzy osoby z innej budy... W sumie jakieś 15/20 osób.
- Co, pewnie w towarzystwie alko?
- Debilu, wiesz, że tego gówna bym nie tknęła.
- No dobra. - Sylwia przewróciła oczami. - Niech ci będzie. Idę.
Tamara momentalnie rzuciła się na nią i przytuliła dość mocno. Po kilku minutach jednak poluzowała uścisk i położyła głowę na jej ramieniu.
- Tylko nie szalej tam. Będę cię mieć na oku, młoda - ostrzegła.
- Jestem od ciebie starsza o dwa miesiące - udała obrażoną.
- Kij z tym. Na jedno wychodzi - odparła brunetka, po czym lekko roztrzepała jej włosy. - Grunt, że będę miała tam do kogo gębę otworzyć.
Może nie będzie aż tak źle, pomyślała Sylwia.
W końcu udało mi się to poprawić tak, jakbym chciała... Mamy zatem pierwszy rozdział, za chwilę wpadnie też kolejny.
Do następnego ✌
![](https://img.wattpad.com/cover/164950411-288-k707633.jpg)
YOU ARE READING
WIĘCEJ
Short Story„Brunetka spojrzała jej prosto w oczy jakby próbując się doszukać w nich jakiejkolwiek odpowiedzi. Dostrzegła tam jedynie ból i smutek ich właścicielki. Były zaszklone, a w kącikach zbierały się niespiesznie łzy, gotowe w każdej chwili wypłynąć wąsk...