6. Niepewność

167 8 0
                                    

Minęło naprawdę sporo czasu. Na zewnątrz zdążyło się dawno ściemnić, a do tego zaczął padać deszcz. Znowu. Na chodnikach, jak to standardowo o takiej porze, żadnej żywej duszy, a na ulicach pełno samochodów.

Sylwia chciała wrócić do przyjaciółki. Miała jej tyle do powiedzenia... Chciała ją przede wszystkim przeprosić za akcję z tym nagłym wyjściem bez słowa wyjaśnienia, przytulić ją i po prostu być obok. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek tak potoczy się jej los, że skrzyżują się w ten "nietypowy" sposób ich drogi, że kiedyś wydarzy się coś takiego jak kilka godzin wcześniej.

Nienawidziła siebie za to. Nienawidziła siebie za te nagłe wyjście bez słowa. Jedyne, czego aktualnie chciała, to rozmowy z Tamarą. No i długiego przytulasa, który wyrażałby o wiele więcej niż jakiekolwiek słowa. Pewna forma wsparcia, pokazania, że nie jest się samotnym, że ma się godnego zaufania przyjaciela... No właśnie. Czy mogą się nazywać jeszcze przyjaciółkami? Po tym, co się stało kilka godzin wcześniej?

Żałowała... Tak bardzo żałowała tej decyzji, ale już nie było wyjścia. Wsiadła do ostatniego tramwaju miejskiego i była już w połowie drogi. Nie miała praktycznie jak wrócić, za długo by jej to zajęło. Starła pojedynczą łzę, która zdążyła spłynąć jej po policzku i wysiadła na przystanku niedaleko swojego domu. Po przekroczeniu progu swojego pokoju rzuciła się na łóżko i wybuchła cichym płaczem.

Cierpiała w samotności wśród "swoich" czterech ścian. A w zasadzie tych należących do jej babci. Nie wiedziała kompletnie co robić. Chciała, by ktoś jej poradził, co zrobić w tej sytuacji, ale w głębi duszy wiedziała, że nie da rady o tym nawet opowiedzieć. Zachowała się niewłaściwie i nie mogła już tego cofnąć. Pozostało czekać do następnego dnia i od razu udać się do niej z rana.

***

Wstała bardzo wcześnie. Słońce dopiero rzucało nikłą, ognistoczerwoną poświatę na niebo i chmury, poza tym ciemność jeszcze nie poddała się światłu i nie ustąpiła miejsca jasności poranka. Jednak Sylwii to nie przeszkadzalo. Ubrała się, uczesała, zrobiła makijaż i skierowała się do kuchni, by zrobić śniadanie. Postawiła na płatki owsiane z owocami leśnymi oraz kawę.

- A co ty tak wcześnie wstałaś? - spytała jej babcia, wyciągając ser z lodówki. - Idziesz gdzieś?

- Mhm. Do Tamary.

- Podwieźć cię?

- Jasne.

***

Parę godzin później dotarły pod dom Tamary. Szatynka z każdym kolejnym krokiem zbliżającym ją do niego czuła narastający strach. A co jeśli jej nienawidzi? A jeśli jej nie ma w domu? Albo, nie daj Boże (albo inne bóstwo), coś sobie zrobiła?

Niepewnie zapukała do drzwi. Po chwili te się uchyliły i ujrzała Tamarę w szlafroku, spod którego wystawał kawałek piżamy z wizerunkiem kreskówkowego królika. Wyglądała w tej odsłonie naprawdę słodko i nie sposób było oderwać od niej wzroku.

- Hej... - Z każdą sekundą bała się coraz bardziej. - Możemy pogadać?

- Jasne. Wejdź. - Uchyliła szerzej drzwi, tym samym wpuszczając ją do środka.

Zdjęła kurtkę i powiesiła na wieszak, po czym przeszła do ściągania butów. Wraz z brunetką skierowały się do salonu i usiadły na kanapie.

- Więc... O czym tak konkretnie chciałaś pogadać? - zapytała Tamara.

- O tej wczorajszej sytuacji. Przepraszam za tą ucieczkę i w ogóle. Nie wiedziałam jak mam zareagować i wiem, że tak na pewno nie powinnam zrobić.

- Luz, nic się nie stało.

- Ale mogło.

A wtedy bym się rozszarpała za to, pomyślała.

- Słuchaj. Ważne, że obydwie jesteśmy w jednym kawałku, żyjemy i nikt nie raczył nam zrobić krzywdy. To się liczy.

- Czyli nie jesteś zła, ani nić?...

- Nie. Rozumiem, jeśli nie czujesz do mnie tego samego, co ja do ciebie... Przejdzie mi, spokojnie. Nie musisz czuć się przy mnie niezręcznie, nie zamierzam nawet myśleć o zrobieniu ci czegokolwiek.

Spojrzała na nią z niedowierzaniem. Nie spodziewała się takiej reakcji. Bardziej krzyków, kłótni, płaczu, ewentualnie spoliczkowania. Ale nie kompletnego braku czegokolwiek z jej strony. Czuła w głębi duszy, że coś musi być z szatynką na rzeczy, ale nie wiedziała co. Nie chciała, by kiedykolwiek przez nią płakała czy miałaby sobie zrobić krzywdę. Była jej jedyną przyjaciółką i nie mogła pozwolić, by do tego doszło. Już raz prawie ją straciła i nie ma mowy, że dopuści choć w małym stopniu do powtórki.

- Tami... - zaczęła, lecz kompletnie nie wiedziała jak jej to wszystko przekazać. Więc ją przytuliła.

Siedziały tak dobre kilka minut, w ciszy wtulone w siebie. Tutaj niepotrzebne były słowa, doskonale siebie rozumiały i bez nich. Nie zamierzały poluzować uścisku, nie chciały dopuścić do rozłąki. Nie teraz. Nie w tym momencie. Przysunęły się bliżej siebie, jakby dając tym samym sobie do zrozumienia, żeby ten przytulas trwał dłużej.

***

Ciemność dawno zawitała we wnętrzu domu, a zaraz po niej cisza. Babcia poszła spać. Szatynka leżała w łóżku w swoim pokoju, przykryta kocem do linii bioder; wpatrzona w sufit. Nie założyła piżamy, nawet nie poszła pod codzienny szybki prysznic, gapiła się w sufit ciemnego pokoju w samej bieliźnie, rozmyślając tylko i wyłącznie o jednej rzeczy. Gdzieś w tle w radiu dało się usłyszeć "Losing My Religion" przytłumiane co jakiś czas przez mocniejszy podmuch wiatru powodujący zakłócenia fal radiowych.

Dopiero teraz zaczęła poważnie zastanawiać się nad swoją orientacją. Owszem, miała kilku chłopaków, jednak żaden z nich po dłuższym wspólnie spędzonym czasie jej zbytnio nie pociągał. Jakoś niespecjalnie się z nimi dogadywała, lepiej szło jej z dziewczynami. Żadnej nie miała, więc jej doświadczenie w tej kwestii było zerowe.

Tamara była inna. W jej towarzystwie szatynce zawsze plątał się język, bynajmniej z początku, aż nie nauczyła się tego kontrolować. Wielokrotnie podczas wspólnych rozmów niekontrolowanie zjeżdżała wzrokiem na okolice dekoltu jej bluzki na chwilę. Nie raz ich relacja mogła dla innych wyglądać na związek, bo często chodziły, trzymając się za ręce. Nawet przyjaciel brunetki nie raz mówił, że byłyby idealną parą, ale wtedy nie sądziła, by mogło to być na poważnie.

Ale czy to już oznacza, że ciągnie ją do dziewczyn? Nie była tego taka pewna. Ale wolała nie włączać tych głupich testów w internecie, nie ufała temu do końca i uważała za totalną bzdurę i stratę czasu.

A może jednak warto to sprawdzić?

No hej ❤
W końcu po ostrej korekcie mamy kolejny rozdział. Przez cały ten czas były z jakieś trzy wersje tego 😂 przynajmniej teraz mam chwilę wolnego i mogę tutaj częściej zaglądać :3
Besoski

WIĘCEJWhere stories live. Discover now