5. Prawda

190 10 1
                                    

Tamara czuła zimno bijące od ostrza noża trzymanego przy jej szyi. Stykało się wręcz z jej skórą. Podświadomie wiedziała, że jest niesamowicie ostre, więc wolała nawet nie przełykać śliny dla swojego bezpieczeństwa. Serce waliło jej młotem, jednak postanowiła zachować chociaż pozory opanowanej i pogodzonej ze swoim losem.

Istota trzymająca nóż wyłoniła się z ciemności. Jakież zaskoczenie wymalowało się na twarzy brunetki, kiedy to okazało się, że to nie kto inny jak sama Sylwia trzyma ten ostry przedmiot przy jej tchawicy.

- Odłóż ten nóż, bo się pokaleczysz - mruknęła ochrypłym głosem, nie mogła nawet odchrząknąć, bo by mogło się to źle skończyć.

- Gadaj. Gdzie on jest?! - wykrzyknęła wściekła jak nigdy dotąd Sylwia.

- Z łaski swojej zejdź ze mnie. Wtedy ci powiem.

- Ani mi się śni. Gdzie on jest do cholery? Co mu zrobiłaś?!

Brunetka cicho się zaśmiała i spojrzała szatynce w oczy.

- A co? Niby według ciebie wyglądam na mordercę czy porywacza?... Te wszystkie lata naszej wspólnej znajomości zamierzasz od tak przekreślić przez rzecz, której opisać mi nawet nie łaska?... A ja cię miałam za najlepszą przyjaciółkę. - Starała się za wszelką cenę ukryć drżenie głosu i uspokoić się, jednocześnie nie rozumiejąc swoich własnych słów. Tak jakby instynktownie, pod wpływem jakiegoś chorego transu to wypowiadała. Przecież Sylwia nie mogła jej tego zrobić. Nie mogła jej nawet chcieć zabić. A jednak przykładała jej nóż do gardła...

- To skoro twierdzisz, że to nie ty, to kto?

- Twój były. Dowiedział się przypadkiem czegoś o mnie i chce za twoim pośrednictwem się mnie pozbyć, bo zazdrość o ciebie mu dupę ściska. Pierdolony szmaciarz.

Sylwia poluzowała uścisk na ostrzu, widać było jak jej knykcie stopniowo nabierają koloru. Chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Zamrugała kilka razy oczami i spojrzała Tamarze prosto w oczy.

- Niby czego się dowiedział?

Brunetka nie odezwała się. Za to przysunęła dziewczynę do siebie i musnęła delikatnie jej wargi. A po chwili poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej.

Obudziła się z krzykiem. Po jej twarzy spływały ostatnie strużki zimnego potu, a całe ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz świadczący o tym, że chyba zgubiła swój koc. Rozejrzała się po pokoju. Sylwia spała jak zabita... Owinięta jej kocem. Aż żal ją budzić. Brunetka starła pot z twarzy, przysunęła się do dziewczyny i delikatnie objęła ją w pasie. Szatynka po chwili położyła swoją dłoń na tych jej spoczywających na jej brzuchu. A po kilku minutach otworzyła powoli oczy i ziewnęła. Tamarę momentalnie oblał rumieniec i kompletnie sparaliżowana patrzyła na nią. Nie wiedziała nawet, co robić w tej chwili.

- Hej - powiedziała ospale szatynka i poczochrała jej włosy. Czyżby jej to nie przeszkadzało? - Co ty taka czerwona?

- Sama nie wiem - odpowiedziała zakłopotana. Kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć. Zamurowało ją. - N-Nie przeszkadza ci to? - dodała po chwili niepewnie.

- Jasne, że nie. Lubię jak mnie przytulasz - odpowiedziała szatynka z uśmiechem, na co od razu kamień spadł Tamarze z serca.

Jednak mimo to puściła ją i wyszła z pokoju. Musiała się uspokoić. Po tym koszmarze miała istny mętlik w głowie i nie była w stanie pozbierać myśli w żaden sensowny sposób. Poszła do łazienki i przemyła twarz zimną wodą, po czym zaczęła nerwowo bawić się czarną frotką do włosów, starając skupić wszystkie swoje myśli na przedmiocie, a tym samym zapomnieć o problemach.

Jednak mimo wszystko i tak wracała pamięcią do szatynki. Zdążyła przywyknąć do tego, że czuje do dziewczyny coś więcej. Ale nigdy nie przezwycięży strachu przed powiedzeniem jej tego. Strasznie się bała, Sylwia była jej jedyną przyjaciółką i nie chciała jej stracić. Z drugiej strony nie wiedziała, ile jeszcze wytrzyma z trzymaniem prawdy za zębami i tuszowaniem jej innego zachowania niż zwykle za pomocą kłamstw.

Wróciła do swojego pokoju i spojrzała na Sylwię. No przecież musi jej powiedzieć. Bez względu na jej reakcję. Tylko nie wiedziała, czy da radę wydusić z siebie cokolwiek. Może zdarzy się cud i okaże się, że Sylwia odwzajemnia to uczucie? Chociaż w sumie to było bardzo wątpliwe ze względu na to, że dziewczyna na stówę była hetero. Nigdy jej nie ciągnęło do dziewczyn, jedynie jeśli szukała towarzyszki do rozmów czy po prostu przyjaciółki. Jeśli chodzi o chłopaków, zawsze jarała się dobrze zbudowanymi (ale nie o typowej sylwetce kulturysty. Po prostu dbających o swoje zdrowie fizyczne) brunetami. Co do koloru oczu, to pozostawało jej zupełnie obojętne. Styl ubioru też nie miał dla niej znaczenia.

Usiadła na łóżku obok dziewczyny i oparła się plecami o ścianę. Chciała jej to powiedzieć, ale nie mogła. Nie chciała stracić swojej najlepszej przyjaciółki, która zawsze była jej aniołem stróżem i pilnowała, by była szczęśliwa.

- Co się stało? - Z rozmyślań wyrwał ją głos Sylwii.

Zamrugała kilka razy oczami, gdyż z niewiadomych przyczyn obraz rozmazał jej się przed oczami i spojrzała na nią.

- Czemu pytasz? - spytała kompletnie zdezorientowana.

- Wyglądasz na smutną i przybitą po prostu.

- Jest okej, po prostu sobie rozmyślam.

- A o czym? - Szatynka przysunęła się do niej, na co zaczęło jej powoli robić się goręcej.

Wzruszyła ramionami. Przecież nie mogła powiedzieć, że o niej, bo by ją chyba zwaliło to z nóg. Nie chciała tego.

- Czyli?

Teraz albo nigdy, pomyślała. Nadeszła ta chwila, której pożałuje do końca życia lub zapamięta jako najpiękniejsza rzecz, jaka ją spotkała. To był ten moment, kiedy dostała nagłego przypływu odwagi i pewności siebie.

- O tobie... - Szatynka mocno się zarumieniła na dźwięk tych słów, ale nic nie odpowiedziała. Na pewno była zszokowana.

- Czyli m-mam r-rozumieć, że... Że ci się podobam. Tak?

Tamara niepewnie, ale delikatnie skinęła głową. Na twarz dziewczyny wpłynął jeszcze intensywniejszy rumieniec.

- Zrozumiem, jeśli nie odwzajemniasz tego czy wolisz nasze obecne relacje...

Nastała chwila niezręcznej ciszy, w czasie której dało się słyszeć najmniejszy szmer czy odgłosy miasta za oknem. Zabawne, ile poważnych problemów możemy mieć we własnym życiu, że aż nie zauważamy tych innych.

Liczyła na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony, jednak jej nie otrzymała. Nie dane było jej usłyszeć odpowiedzi dziewczyny, gdyż ta bez słowa opuściła pokój. Westchnęła smutno i spuściła wzrok na podłogę.

Super. Przez swoją głupotę straciła przyjaciółkę. Nie pozostaje nic tylko wręczyć jej za to jakąś nagrodę za bycie największą idiotką na świecie. A mogła trzymać język za zębami. Dalej byłoby w porządku. Nie musiałyby się unikać tak jak teraz. Krótko mówiąc: brawo Tamara.

Hej mordki ✌
Pardon~ za tak długą przerwę w rozdziałach, jednak zagro z matmy samo się nie poprawi + nauka do jakichkolwiek bieżących rzeczy.
Miłego dnia/wieczorku pod kocykiem :3
Besoski :*

WIĘCEJWhere stories live. Discover now