Wypadek? |Rozdział 17

503 30 54
                                    

Droga nie była długa. Gabriel mi mówił że nie opowiadał Karolowi gdzie mieszkamy. Tak, mieszkamy. To słowo jest piękne, przynajmniej dla mnie. Nie mogłem się doczekać aby poznać moich rodziców. Wiedziałem że w domu, będę musiał wytłumaczyć wszystko Emilii. W samochodzie myślałem cały czas o Karolu.

On mnie całował...

On mnie przytulał...

On mnie dotykał...

A najgorsze jest to...

Że dał mi nadzieję.

Przypomniałem sobie wszystkie momenty z nim związane.

Jak graliśmy w Minecraft'a gdy miałem 15 lat. Byliśmy na mapce "Sky Wars". Karol wygrał. Albo gdy przyszedł na moją ostatnią imprezę urodzinową którą robiłem. Dał mi wtedy nową, swiecącą się klawiaturę. Albo gdy mogłem u niego przenocować, gdy matka była nachlana w cztery dupy. On mi pomagał...dlaczego chciał mi zaszkodzić. Jego słowa brzmiały tak szczero.

Nagle poczułem wibracje w mojej kieszeni. Dzwonił do mnie Karol. Odebrałem. To był odruch. Przyzwyczajenie. Dopiero po fakcie zauważyłem ci zrobiłem, i już miałem się rozłączyć, ale usłyszałem kobiecy głos. Myślałem że to jedna z tych lafirynd Karola, ale prawda była o wiele gorsza.

-Pan Hubert Wydra?- wydobył się głos kobiety.

-Przy telefonie- odpowiedziałem grzecznie. Domyśliłem się że kobieta pracowała w szpitalu.

-Pana chłopak, Karol Kuter, jest w krytycznym stanie.- powiedziała a mnie niespodziewanie przeszły dreszcze po całym ciele

-Mogę wiedzieć co się stało?- zapytałem kobiety z zmartwionym tonem głosu, co się u mnie rzadko zdarzało.

-Oczywiście. Pana chłopak przeciął żyły w obu rękach.- Nie wiedziałem dlaczego AE miałem łzy w oczach. Jechaliśmy już 30 minut, a ja powiedziałem:

-Gabriel. Jedziemy do szpitala w Warszawie.- chłopak chciał coś powiedzieć ale ja mu przerwałem-Proszę...-

Chłopak zaerócił się i jechaliśmy spowrotem do Warszawy.

***
Wbiegłem do sali w której leżał Karol. Jestem wdzięczny pielęgniarcę która powiedziała mi gdzie się on znajduje, bo bym go nie znalazł.

Chłopak leżał na łóżku szpitalnym z bandażami na rękach. Od razu pobiegłem w jego stronę.

Gdy przy nim byłem, usiadłem na jednych z krzeseł które znajdowały się obok mojego...byłego już chłopaka. Dopiero teraz zauważyłem, jakim chujem byłem żeby nie dać mu się wyłowić.

Gabriel pojechał z Emilą do McDonald'a, żyby było bezpieczniej. Odpowiedziałem mu w drodze do Szpitala dlaczego tam jedziemy. Byłem mu za to wdzięczny że mnie zrozumiał.

Złapałem chłopaka są rękę, i zacząłem płakać. Nie mogłem się powstrzymać. Ja go...pocałowałem.

***

Siedziałem już dwie godziny w sali Karola, dla nie puszczają jego ręki.

-Karol, mam nadzieję że jak wstaniesz to mi wszystko wytłumaczysz.- mówiłem sam do siebie. -że mi powiesz, że to był błąd. Że nie chciałeś mnie okłamać. Że źle to zrozumiałem. Że mnie kochasz, j nigdy nie chciałeś mnie okłamać. Że jak wyzdrowiejesz to pojedziemy razem poznać moich rodziców. Że mnie przytuli, powiesz że wszystko będzie dobrze. Że mnie pocałujesz.

Poczułem jak palce Karola zacisnęły moją dłoń, a on otworzył oczy.

-Muszę to wszystko powtarzać?- zapytał, a ja, heh no właśnie...rozpłakałem się że szczęścia. Dziwne uczucie nienawiści i radości mnie powoli wyniszczały. Nie wiedziałem co myśleć. Po prostu to zrobiłem.

Nie fatygowałem się w grze, i wpiłem się Karolowi w usta. Miały metaliczny posmak. Taki jak krew.

Minęło trochę czasu kiedy Karol ponownie oddał pocałunek z pasją. Było w nim tyle emocji. Szczęście, smutek, złość...mógłbym wymieniać godzinami. Czułem się dobrze. Tęskniłem za tym idiotą. I morze zabrzmi to dziwnie, ale chciałbym z nim zostać. Zostać na zawsze.

***

Gabriel mnie poinformował że pojedzie po rodziców, i jak na razie zostaną w Warszawie. Cieszyło mnie to że Gabriel mnie zrozumiał. Że zrozumiał że jestem jebanym masochistą, i nie wytrzymał tm bez tego idioty nawet czcierdziestu ośmiu godzin! Czyli dwa dni...tak dla nie kumatych. Wolałbym zginąć, niż nie móc pocałować tego debila.

***
Minęły już 3 godziny od naszego ponownego spotkania, a ja dalej się go nie zapytałem dlaczego chciał zginąć w męczarniach. Zastanawiam się, kto go uratował. Na pewno nikt z ferajny, bo już od 3 miesięcy z nimi nie mieszka. Nie robiłem już od 3 miesięcy żadnego filmiku na kanał. Widzowie się martwią, a widać to po tym jak mi spamią na Insta putanimi i płaczącymi emotkami. Czasami to wkurza, ale cenie sobię to że się o mnie martwią.

Zauważyłem po chwili jak mój skarb otwierał oczka. Bez namyśleń pochyliłem śię ku jego twarzy i złożyłem na jego ustach namiętny i pełen uczuć pocałunek. Poczułem dłonie chłopaka na moich polikach. Ja za to usiadłem mu na biodrach i wplotłem swoje dłonie w jego włosy. Chłopak oderwał się od moich ust i wziął się za moją szyję. Chciałem poczuć jego usta na całym moim ciele. Odchyliłem powoli moją głowę do tyłu dając mu pełne pole do popisu. Oczywiście od oznaczeń w formie malinek nie mogło się obejść. Chłopak błądził swoimi dłońmi po mych plecach, co naprawdę uspokajało. Ja za to dłonie położyłem na na jego karku.

W pewnym momencie poczułem jak Karol rozpina mi moją koszulę w kratę. Nie opierałem się. Nie mogłem. A tym bardziej nie chciałem. Poczułem jego dłonie błodzące po moim Torsie. Masaż był przyjemny i kojący...

***

(816)

Brak weny. To moje jedyne wytłumaczenie. Sry moje sikoratki jak długo czekaliście.

A więc, Naraaaaa

Kim Jestem? Dealereq X DoknesWhere stories live. Discover now