Epilog

533 31 78
                                    

(po pierwsze, wiem miał być jeszcze jeden rozdział, ale mam inne plany, a Epilog mam już w głowie.)

Budzę się W Zimnym Domu. Obok mnie nie ma Karola. Tylko ciemność. Znalazłem obok mnie mój telefon i spojrzałem na godzinę. 2:30.

-Karol!- krzyknąłem - KAROL!- Wrzasnąłem, ale chłopak nie odpowiadał.

Postanowiłem do niego zadzwonić bo jednak jakoś się o niego martwiłem. Może możecie się domyśleć, nie odbierał. Wtedy trochę spanikowałem. Zadzwoniłem do jego szefa z pytaniem czy jest u niego bo miał nim najlepszy kontakt jeśli chodzi o znajomości. On też go nie widział. Wtedy spanikowałem. Zszedłem na dół ubierając buty i kórtkę. Wsiadłem na rower jeżdżąc po całym mieście. Nic. Nie mogłem jeszcze zgłośić zaginięcia ale wiedziałem że musiałem coś zrobić.

Wróciłem do domu i widok Karola mnie ucieszył ale jak zdałem sobię rację co się stało to chciało mi się płakać.

Wykrwawiał się na podłodzę.

Nie zwłozcnie zadzwoniłem po karetkę. Instruktorka kazała mi znaleść coś żeby zatamować rany. Podczas poszukiwania papieru czy jakichś innych ścierek znalazłem dokument w którym było napisane że daje mi, Hubertowi Wydrzę cały majątek i dom, który był spisany na niego a teraz jak widać na mnie. Pobiegłem bo ręczniki papierowe i przykładałem do jego rąk, gdy nagle usłyszałem słowa Karola.

-Hubi, kocham cię- wyznał a ja nie mogłem powstrzymać łez którę spływały mi po polikach.

-Jakbyś mnie kochał, to byś mnie nie zostawił. Zostań! Wytrzymaj! Nie odchodź! Zostań tutaj zemną! Nie Odchodź....proszę nie odchodź- zacząłem płakać jak szaleniec.

Usłyszałem głosy na dworze, to była karetka. Od razu wzięli Karola, a ja nalegałem żeby mnie wzięli a oni mnie ze sobą wzięli.

***

Siedziałem w poczekalni z Julką i Niki. Pogodził się. Nawet mi się zwierzyły że ostatnio się w sobie zakochały. To było słodkie. Przynajmniej one czują szczęście. Dowiedziałem się od psychologa że chłopak choruję na Chorobę Dwubiegunową. Wytłumaczył mi wszystko po kolei a ja rozumiałem.

Dalej nie mogłem powstrzymywać łez spływających po mojej dolnej części twarzy. Jaki ja byłem głupi żeby nie zauważyć że on był pełen Energi, że nawet czasami miał jej za dużo.

Nie rozumiałem nic dalej bo po prostu nie mogłem w to uwierzyć.

Czy on o tym wiedział

Kiedy się to zaczęło

Dlaczego mu się to przydażyło

Czy to jest normalne

Usiadłem na krześle i się wyciszyłem. Nie chciałem nic słyszeć, czuć, widzieć...chciałem po prostu się wyciszyć. Lekarz odszedł a dziewczyny które mnie próbowały jako tako pocieszyć zostały odebrane.

A ja do świtu siedziałem na siedzeniu i czekałem na jakieś wiadomości.

Zastanawiałem się czy on to przeżje. Może poprostu jestem jakiś pojebany I w ogólę nie powinno mnie to przejmować.

Może miałem iść do domu położyć się śpać i przyjść następnego dnia.

Może miałem coś zjeść ż3by nie być taki głodny.

Może powinienem pójść do domu żeby się przebrać.

Ale ja nie mogłem.

Ja nie umiałem wstać z tego krzesła na którym siedziałem i zrobić cokolwiek.

Nie miałem takiej siły.

Chciałem coś zrobić, ale ja nie mogłem.

Karol lerzał w sali operacyjnej. Podawał się. A ja myślałem. Ja siedziałem.

Ja się zgubiłem.

***

Nie ciekawie jest chodzić w pustym domu. Po 5 po godzinach pani pielęgniarka wysłała mnie do domu, wiedząc że jak tam wrócę, to znowu zasiądę w fotelu i będę rozmyślał.

Nic nie słyszałem przez kolejne 2 dni. Owszem spałem, ale krótko. Nie chciało mi się spać. No bo po co. Mogłem pomyśleć. Jadłem. Piłem. Chodziłem do toalety, szkoły i nawet poszedłem zanieść zwolnienie lekarskie do przy Karola. A ja dalej nic nie słyszałem.

Następne dni mijały tak samo.

Dałem im mój numer telefonu, ale oni nie dzwonili. Albo nie chcieli mnie informować o jego stanie, albo było im to obojętne.

Po tygodniu poszedłem do szpitala się dowiedzieć w jakim stanie znajdował się mój partner.

Serce mi biło jak szalone, a w moim gardle poczułem suchość. Złapałem się za włosy i zacząłem krzyczeć. Taka była moja reakcja na słowa pielęgniarki.

Czemu ja o niczym nie wiem.

Gdzie on jest.

Dlaczego znowu ja.

Czemu się zemną nie skontaktowali.

***

Nie było ciekawie chodzić po starej drużce z kamieni. Nie było też ciekawe przechodzić obok pomników zmarłych bogaczy czy wpływowych osób. Te groby były takie szare. Nic nowego. Jakoś to wytrzymałem i podszedłem do grobu jednej z najważniejszych osób w moim życiu.

Łzy spływały mi po policzkach, a moje obelgi w stronę lekarzy były okropne. Nie mogłem z nim zdobyć cmttle dobrych wspomnień, a teraz co? Zostaje sam. Sam?!

-Dlaczego...?- wyszeptałem sam do siebie.

-Dlaczego ty?- pytałem.

-Dlaczego Ja- zastanawiałem się.

Czemu nie mógł mi pomóc w tych ciężkich czasach. Czemu go nie ma?! Czemu nasza historia kończy się szybciej niż życie much?! Czemu ja Huber Wydra straciłem jedną z ważniejszych mi osób w życiu.

Taki byłem na niego zły, ale czułem do niego sentyment. Taki, kurwa, mocny, jebany, SENTYMENT! WSZYSTKO W MOIM ŻYCIU TO PORAŻKA!

Upadłem na kolana, i zacząłem płakać.

Jak życie odbiera mi tyle ważnych osób czemu ja nie mogę zginąć z nimi.

Nienawidziłem go, ale go pokochałem.

Chciał się wytłumaczyć ze swoich błędów, ale nie dałem mu szansy.

Chciał żebym był szczęśliwy, odszedł bo musiał i nie wrócił!

Tak samo jak ja kocham Karola.

Nie dałem mu się wytłumaczyć a on odszedł.

Jestem okropny.

Nie chcę tu być!

NIE CHCĘ!

Czemu życie mnie nie zostawi w spokoju!

Czemu mnie nie ukara!

On nic nie zrobił!

On był taki młody!

Czemu to nie ja mogłem umrzeć za niego!

Stałem przy pięknym klifie. Ulubionym mojej miłości.

Moim ostatnim pytaniem było.

-Kim jestem Karol?

Spadłem. Krew. Karetka. Za późno.

To już mój koniec.

---
Moje drogie Sikieratki,

Wiem, nienawidzicie mnie za koniec, ale nie zawsze w książkach jest happy end. Chociaż można by powiedzieć że to był Happy End. Hubert trafił do Karola. Albo i nie...

On na pewno gdzieś tu jest. Gdzieś się kryje i czycha i patrzy. Ale jedno jest pewne.

Jest szczęśliwy.


Kim Jestem? Dealereq X DoknesWhere stories live. Discover now