9. Na arenę!

17 3 1
                                    

Podniosłam statuetkę i przyjżałam się jej. Wyglądała jak Tachyon. Postanowiłam schować ją do plecaka. Podczas, gdy Ratchet tłukł się z robotami-policjantami ja rozglądalam się po placu. Po drodze znalazłam jeszcze pięć statuetek. Usłyszałam dźwięk znikania jakby pola siłowego. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam przejście. Weszłam do środka. Wszędzie dookoła latały koła zębate, a cały tunel wyłożony był ścieżką magnetyczną, do której potrzebne były specjalne buty. Nic z tego. W zwykłych butach sportowych tam nie wejdę. Poszłam do Grummela sprzedającego zbroję i specjalną odzież.

- Przepraszam... Em... Panie Grummelu. Ma Pan może buty na magnes? - spytałam nieśmiało.

- Oczywiście, że mam. I to na przecenie! Tylko za 200 śrubek. Bierzesz?

- Biorę. Dziękuję - zapłaciłam i uśmiechnęłam się na do widzienia.

Wróciłam do tunelu, tym razem w odpowiednich butach. Szłam w głąb unikając zębatych kół i zatykając uszy, gdyż komunikat od Tachyona był tak głośny, że można było spokojnie ogłuchnąć. Jedyne, co mi się podobało to śmiech na końcu przekazu. Potem moim oczom ukazały się dwie karuzele, przez które trzeba było się jakoś przebujać. Oczywiście użyłam Swingshota, którego kiedyśtam dał mi Ratchet.
Kiedy dostałam się na górę przede mną stanęło wielkie, diabelskie koło. Co miałam zrobić? Kiedy się zatrzymało wsiadłam do wagonika.
Wysiadłam, kiedy ponownie się zatrzymało. Kolejne karuzele i huśtanko na drugą stronę szybko pokonałam i pojawiłam się na drugiej stronie, gdzie czekała na mnie grupa robotów. Te zwykłe, policjanci i jakś nowy, straszny, z wielkimi płaskimi łapami, które mogłyby zmiażdżyć głowę. Zaczął lecieć w moją stronę. O w mordę! To gówno jest naelektryzowane! Natychmiast wyciągnęłam Predator Launcher. Takie rzeczy najlepiej zabijać z odległości. Padł po czterech strzałach. Z resztą poszło gładziutko.

Kiedy nikogo poza mną już nie było, przede mną ukazały się trzy istoty. Dokładnie te same, co wtedy w Stratus City. Przyglądaly się mi i hihotały latając wokół. W pewnym momencie otoczyły mnie i strzelił we mnie przyjemnynmi promieniami. Nagle mój dłonie zaczęły się świecić na błękitny kolor. Coś mi mówiło, że to do strzelania. Złączyłam dłonie i strzeliłam kulą światła gdzieś w dal. To działa! Moje ręce zgasły, gdy Istoty przestały mnie otaczać. Nowa zdolność? Super! Wyciągnęłam dłoń w stronę jednej z Istot, a ta przyłożyła do niej swoją malutką rączkę. Patrzyłam tak na wszystkie trza stworzona, gdy nagle zniknęły.

Poszłam więc dalej do następnego, tym razem trudniejszego tunelu. Bowiem poza kolczastymi kołami były jeszcze przeszkody w postaci wybojów i szyb blokujących część przejścia. Jakimś cudem przeszłam bez większego problemu. Pokonałam policjantków i zjechałam na dół po lince za pomocą tego omnikluczo-czegoś, które ukradłam Szmuglreowi. Zupełnie zapomniałam, że to mam! Zaraz potem podbiegł do mnie Ratchet.

-Tu jesteś! Szukamy Cię z Clankiem przez cały czas! Zdążyłem znaleźć prędzej odrzutowe buty, niż Ciebie - powiedział Lombax pokazując mi parę butów na jego stopach.

- Przepraszam. Ale patrz, co umiem! - odwróciłam się do tyłu i strzeliłam gdzieś daleko.Ratchetowi szczęka opadła.

- Skąd ty to - wydukał.

- Te dziwne istoty mnie "ulepszyły" - zahihotałam.

- A ty znowu. Jeszcze niech Clank powie, że je znowu widział.

- Właściwie, to pomogły mi znaleść wtyczkę na Fastoon. - Powiedział robot. I w tym momencie Ratchet walnął się dłonią w czoło.

- Nieważne. Chodźmy. Trzeba znaleźć tą całą arenę i Qwarka. Ciekawe, w co się wpakował.

I ruszyliśmy. Tym razem na prawo w stronę przejście na drugą stronę poza plac. Tam już było niebezpiecznie. Roiło się tam bowiem od policjantków i robotów.

Po załatwieniu części robotów z ukrytego schowka wyleciał ten naelektryzowany robot.

- To Płaskomózgi! - krzyknęłam. Clank parsknął śmiechem

- Co?

- Płaskomózgi. - wzruszyłam ramionami dobijając robota. - Tymi łapami mógłby zmiażdżyć głowę a co za tym idzie, spłaszczyć mózg. - wyjaśniłam ze śmiertelną powagą. Tym razem Clank śmiał się już totalnie.

Wszyscy we trójkę zaczeliśmy się śmiać. Poszliśmy dalej, na górę aby pokonać więcej Płaskomózgich i zjechać na dół do Policjantków i robotów. Postanowiłam użyć trocę innych broni. Zaczęłam strzelać kulami świtła w przeciwników, którzy padali za jednym strzałem. Potem wyjęłam to coś od Szmuglera i walczyłam waląc ich tym. Szło mi nawet lepiej, niż broniami strzelającymi. Najpierw tego wryj, później tamtego w brzuch. Tylko Płaskomózgów traktowałam z odległości. Potem natrafilisy na ścieżkę z minilaskiem, w którym jak duchy, z nikąd pojawiały się roboty. To było troszkę straszne, ale też zajebiste. Wrogowie zawsze mają się najfajniej w temacie rzeczy i umiejętności. Potem stanął przed nami szereg bram oddzielonych zięjącymi ogniem statuetkami, który szybko przeszliśmy. Po chwili stanęliśmy przed teleportem na arenę.

Zoni Moich SnówWhere stories live. Discover now