14. Wejście z klasą

24 5 1
                                    

- Oh, a kogo my tu mamy? - spytał Szmugler podchodząc do mnie i spadając obok - Czyż to nie nasz jedyny człowiek w galaktyce?

- Skąd wiesz, że jestem człowiekiem?

- Mam swoje źródła. Powiedz, gdzie się podziali twoi przyjaciele? Zazwyczaj chodziliście w grupie.

- Ratchet i ja... Pokłóciliśmy się - Wytłumaczyłam.

- Oj, to nie dobrze. A może byście się tak pogodzili? To nie jest moja sprawa, ale nie lubię patrzeć na rozpadające się przyjaźnie.

- W sumie, to masz racje, tylko... On nie rozumie pewnych rzeczy i denerwuje się na mnie bez powodu. Co, jeśli nie będzie chciał się pogodzić?

- Na pewno będzie chciał. Każdy by chciał się z tobą pogodzić, bo jesteś do rą osobą a poza tym nie poradzi sobie przecież bez ciebie - zaśmiał się Szmugler - To gdzie oni teraz są?

- Polecieli na Rykan V.

- O, to się całkiem dobrze składa, bo właśnie tam się wybierałem!

- Serio? A tak w ogóle, to co ty tutaj robisz?

- Pamiętasz, jak mówiłem, że piraci oferowali mi śrubki za dusze? Przyleciałem je właśnie odebrać. Chodź, nie mamy dużo czasu. Oczywiście nie podwiozę cię za darmo.

- Dobra tam. Summer, idziemy! - i poszliśmy za Szmuglerem na jego statek.

~~~~~~~Perspektywa Ratcheta~~~~~~

Po kłótni z Gati odleciałem z Ardolis zostawiając ją i Summer same. Clank wypytywał mnie, co się stało, ale ja milczałem. Byłem zły na dziewczynę, ale po dłuższym zastanowienia doszedł do wniosku, że to ona miała rację. A ja ją zostawiłem. Kiedy o tym pomyślałem było już za późno, gdyż byliśmy już daleko i do tego miałem mały problem.

Na Rykan V nie było gdzie wylądować. Wszędzie krążyły roboty i strzały. Musieliśmy się więc katapultować ze statku. Tak też razem z Clankiem zrobiliśmy. Kiedy już lecieliśmy zauważyłem spadających obok Cronka i Zephyra.

- Ratchet? Mógłbyś mieć oko na Cronka i Zephyra? Minęło sporo czasu, odkąd byli na prawdziwej bitwie. - powiedziała Talwyn przez komunikator.

- Jasne, spoko. - i wtedy zaczęły na nas lecieć jakieś wiatraczki, które omijaliśmy całkiem zgrabnie. Nikt nie został ranny.

Zlecieliśmy na dół i zaczęliśmy strzelać do robotów, których już czekała na nas cała masa. Póki co szło nam nieźle. Miałem pełną amunicję w każdej broni i niezawodny Omniklucz. Po pokonaniu zwykłych robotów pojawiły się dziesiątki tych latających i dwa na kołach. Każdy z nich atakował bez przerwy. Do tego cały czas towarzyszyła nam muzyka dobiegajaca z nikąd, która zmieniała się co nowe miejsce już od Kerwan. Niektóre utwory były serio zajebiste. No, ale nieważne. Trzeba skupić się na walce. Cronk i Zephyr co jakiś czas mówili coś, ale ja nie słuchałem zajęty niszczeniem robotów, których było coraz więcej. Z czasem zaczynało mi brakować amunicji i nie zawsze miałem skrzynki z nią na tyle blisko, żeby je dosięgnąć i dalej strzelać.

W pewnym momencie po prostu przestawałem sobie dawać radę. Cronk i Zephyr też zaczynali mieć problemy. Czułem, że to się może źle skończyć.

Wtedy usłyszałem jakąś zajebista piosenkę (tu wystaw zajebistą według Ciebie piosenkę) i ujżałem na niebie zielony statek... Chwila... To statek Szmuglera! Co on tu robi?

Ze statku coś wyleciało i zaczęło spadać w dół. Po przyjrzeniu się temu czemuś wiedziałem już co to, a raczej kto to.

- Gati! Hahaha! - Zaś miałem się aż uradowany. - Wróciłaś!

Zoni Moich SnówWhere stories live. Discover now