Fajki i makulatura

377 14 0
                                    

                                -------ADAM---------

    Wszedłem pewnym krokiem do pokoju mojego syna i cały mój spokój i opanowanie uleciały wraz z papierosowym dymem, który jeszcze wydobywał się z ust mojego młodszego syna.

- Co ty sobie myślisz!? Że będziesz sobie w domu popalał? 

- No co ty tato...? 

- Nawet nie próbuj robić ze mnie idioty dobrze Ci radzę - przerwałem jego tłumaczenie w pół zdania. - Myślisz, że nie czuć tego smrodu od razu po wejściu do pokoju? W tym momencie proszę mi oddać wszystkie papierosy!

- Ale tato ja już nie mam więcej...

- Podejdź do mnie!

- Ale...

- Podejdź! - Syn podszedł do mnie niepewnym krokiem, a ja jednym sprawnym ruchem wyjąłem mu zawartość tylnej kieszeni spodni. Czy on myślał, że nie widać co on ma w tych kieszeniach?

- A to co? - rzekłem rozkładając miętoloną kartkę, która znajdowała się razem z papierosami. Rozłożyłem papier, a na nim, sprawdzian z matematyki na którym mój syn jedynie się podpisał i adnotacje nauczyciela z prośbą o podpis pod oceną. No szlag mnie zaraz trafi, co ten dzieciak jeszcze przede mną ukrywa?

- Co ma znaczyć ten sprawdzian!? Dlaczego to wygląda jak wyciągnięte psu z gardła!? - w momencie kiedy zaczynałem się rozkręcać do pomieszczenia jak burza wpadł mój starszy syn. Momentalnie dopadł do młodego i uderzył go otwartą dłonią przez łeb i wyzywał go od debili. Zrobiłem krok żeby ich rozdzielić, bo miałem przed sobą żałosną scenę w której mój pierworodny ściska ręką za kark młodsze z moich dzieci, a ten stoi skulony za strachu jak pies. Szarpnąłem Olka za ramię, a on od razu się opamiętał i spuścił głowę.

- Masz mi natychmiast powiedzieć co to za zachowanie! Jak śmiesz podnosić rękę na brata!

- Ale tato, ten gówniarz, wyrzucił mój zeszyt od historii do kibla! Co ja teraz zrobię? Nie wiem dlaczego to taka menda! - skierowałem wzrok na młodszego, wyglądał na zadowolonego z tego co zrobił, za to mój starszy syn, był szczerze przejęty.

- Olek idź do siebie, ja to załatwię, razem coś wymyślimy. - niechętnie skinął głową i wyszedł z pokoju swojego brata.

- Dumny jesteś z siebie! Nie mam już na ciebie nerwów! Ile zasad można złamać jednego dnia!?

- Dużo...

- Nie pyskuj, bo nie ręczę za siebie! Dosyć moja cierpliwość się skończyła, proszę natychmiast dać mi swój dzienniczek. Mam wrażenie, że ta praca klasowa z matematyki to nie jednorazowy wyskok.

- Nie mam dzienniczka, zgubiłem.

- W takim razie dzwonie, do twojej wychowawczyni, na pewno jest jeszcze w szkole. - Fabian zaczął się krzątać w okolicy biurka, chyba jednak przypomniał sobie gdzie zaginął dzienniczek, ale ja już wybrałem numer do pani Michalskiej, a po kilku sygnałach kobieta odebrała, kiedy mój syn to usłyszał stanął jak wmurowany i było po nim widać, że strach go obleciał. Po krótkiej rozmowie z kobietą już wiedziałem, że jedynek było więcej i to nie tylko z matematyki oraz, że mój syn jest najbardziej problematycznym dzieckiem w klasie. Uniemożliwia prowadzenie lekcji, stroi sobie żarty wagaruje, to co usłyszałem zmroziło mi krew w żyłach. Wiedziałem, że fabian jest problematyczny, ale nie, że aż tak.

- Dość synu, nie będę cię karał za wszystko z osobna, bo dostałbyś szlaban chyba do pięćdziesiątki. Ty wiesz czym mi się dziś naraziłeś i dlatego zabieram ci kabel do komputera i masz szlaban na wyjścia do odwołania. - Fabian miał obojętną minę, pewnie myślał, że bedzie mi się wymykał i robił co chciał jak zawsze, ale ja postanowiłem go lepiej pilnować. Tylko czy takiego sprytnego dwunastolatka da się upilnować? Podszedłem do biurka żeby odpiąć kabel od komputera i kiedy zajrzałem za biurko rzucił mi się w oczy czerwony dzienniczek mojego syna, sięgnąłem po niego, kabel też oczywiście odpiąłem i schowałem do kieszeni mojej bluzy.

- To zabieram do wglądu. - powiedziałem unosząc notesik w górę - a teraz chodź ze mną na dół, połamiesz wszystkie papierosy i wyrzucisz je do kosza.

- Tata, a nie mogę ich komuś odsprzedać? Kupiłem je za swoje. - parsknąłem ze śmiechu na tę wypowiedź mojego syna. Ten dzieciak bije wszystkie rekordy w bezczelności.

- Nawet mnie nie rozśmieszaj. - powiedziałem po czym wskazałem na drzwi, nie czekał na dalsze zaproszenia, tylko ruszył do wyjścia.

GRUSZKI NA WIERZBIEWhere stories live. Discover now