Wizyta u Wylęgałów

550 12 0
                                    

                                        -----------FABIAN----------

    Wbiegłem do domu. Z całej siły trzasnąłem drzwiami, aż Oleś podskoczył. Mogłem sobie na to pozwolić, bo taty nie było ze mną, wprowadzał właśnie auto do garażu. Nie miałem nastroju, żeby otwierać drzwi od swojego pokoju ręką, więc otworzyłem je kopnięciem z półobrotu. Dość miałem wszystkiego. Tata przegiął, przegiął po całości. To lanie skrobaczką bolało mnie bardziej niż wszystkie pasy razem wzięte. Kto nie dostał w dupę przy kolegach, nigdy nie zrozumie, co mam na myśli. Nigdy tego ojcu nie wybaczę, naprawdę nigdy. Usiadłem na łóżku, a żeby sobie ulżyć wziąłem do ręki jaśka i z całej pyty rzuciłem go w stronę drzwi. Olek to ma refleks. Akurat wchodził do mnie do pokoju. Złapał te poduszkę i usiadł koło mnie na łóżku.

 - Tata znowu cię przyłapał na paleniu? - odezwał się do mnie. W pierwszej chwili pomyślałem, że chuj go to obchodzi, ale po chwili dotarło do mnie, że Olek jest po mojej stronie frontu, a tata jest naszym wspólnym wrogiem, więc musimy trzymać się razem. 

 - Nie, skończyły nam się fajki... Ledwo zdążyłem wypowiedzieć te słowa, kiedy do mojego pokoju wszedł tata. Nie był jakoś specjalnie zły, widocznie to, że wlał mi przy kolegach poprawiło mu humor. 

 - Fabian, chodź na obiad - rzekł. Podniosłem się z łóżka, uniosłem głowę w górę i przeszedłem obok niego bez słowa. Chwycił mnie za przedramię. Nie spodziewałem się tego. Chcąc nie chcąc spojrzałem na tatę. 

 - Co? - odezwałem się z wyrzutem. 

 - Nie życzę sobie z twojej strony dąsów. Za taką bezczelną postawę jaką dzisiaj zaprezentowałeś, powinieneś dostać takie baty, że przez tydzień nie usiadłbyś na tyłku, więc się lepiej nie dąsaj, tylko myj ręce i jazda do stołu! -  Spuściłem wzrok i kiwnąłem głową. Tata puścił moją rękę a ja poleciałem do łazienki, umyłem buzię, ręce i poszedłem zjeść ten cholerny obiad, na który w ogóle nie miałem apetytu.

     Wieczór minął w miarę spokojnie. Graliśmy trochę z Olkiem w gry na jego kompie. Jakoś tak około siedemnastej zajrzał do nas tata. Patrząc na mnie powiedział, że jedzie porozmawiać z panem Markiem i, że za pół godziny będzie w domu. Momentalnie straciłem ochotę na granie w Minecrafta. 

 - Tato, proszę cię, ja obiecuję, że nie będę już nigdy więcej palił, tylko nie jedź do pana Marka - powiedziałem podchodząc do taty. Przez chwilę miałem nadzieję, że mój stary nie jest aż takim chujem i zrezygnuje z tej głupiej wycieczki pod las. Przecież Tomek nie da mi żyć, jak przeze mnie jego stary dowie się o fajkach. 

 - Fabian wierzę, że nie będziesz się już truł, ale wolałbym, żeby twój kolega też skończył z tym paskudnym nałogiem. Zawiódłbym siebie, gdybym wiedział że nic w tej sprawie nie zrobiłem choć mogłem. - Łzy stanęły mi w oczach. Po tych słowach taty zaczynało do mnie docierać, że on naprawdę zdania w tej sprawie nie zmieni. Pomyślałem, że spróbuję wziąć go na litość. 

 - Daj Tomkowi ostatnią szansę, proszę no - powiedziałem płaczliwym głosem, ale nawet to nie zrobiło na tacie wrażenia. 

 - A tobie dlaczego tak na tym zależy? - spytał. - Palicie we trzech a chcesz całą winę wziąć na siebie? 

 - Tomek nie pali - odparłem. - To, że to były jego fajki to nie znaczy, że od razu że pali.

 - Fabian słyszysz co ty mówisz? Przecież to się kupy nie trzyma, proszę mi natychmiast powiedzieć, dlaczego chcesz na siłę kryć kolegę. - Co miałem mu powiedzieć? Że Tomek mnie zamorduje jak przeze mnie jego ojciec dowie się o fajkach. Takim tekstem jeszcze bardziej pogążyłbym Tomka a przy okazji i siebie. Zacisnąłem zęby. Spuściłem łep. - Skoro nie masz mi nic konkretnego do powiedzenia, to zdania nie zmienię. Musicie się nauczyć brać odpowiedzialność za swoją głupotę. -  Po tych słowach tata chwycił ręką za klamkę i miał już wyjść, gdyby nie słowo "kapuś", które tak jakoś, niefortunnie samo mi się wypowiedziało. 

GRUSZKI NA WIERZBIEWhere stories live. Discover now