Zimny prysznic.

991 17 13
                                    

                                               -------FABIAN--------


       Kolejny dzień zaczął się tak jak poprzedni – zastrzykiem w dupę. Potem to już śniadanie, lekarstwa i przeprowadzka do salonu na legowisko. Pilnowałem się, żeby mieć na stopach kapcie. Zdaniem mojego taty palenie papierosów i kłamstwa są najgorszą zbrodnią, podobnie jak chodzenie po domu bez kapci... Nie nadążam za tym człowiekiem.

       Tata siedział w kuchni przy kompie w zasięgu mojego wzroku. Niby był zajęty pracą, ale to nie przeszkadzało mu w kontrolowaniu tego, co robię. Co jakiś czas zerkał w moją stronę. W końcu zaczaiłem się na niego. Wpatrywałem się w niego tak długo, aż nasze spojrzenia się zeszły.

- Mam cię! – zawołałem gwałtownie, a po chwili dostałem takiego ataku kaszlu, że myślałem, że płuca wypluję.

- Wychodzi twoje wczorajsze chodzenie na boso – musiał mi dogryźć, bo inaczej rozchorowałby się.

         Przykryłem się kołdrą pod samą szyję i wziąłem do ręki pilot. Tak, jak myślałem, w telewizji o tej porze nic sensownego nie leci, więc po krótkotrwałych zmaganiach z pilotem, wyłączyłem telewizor i wsunąłem głowę pod kołdrę. Po nieudanej próbie samobójczej wziąłem do ręki podręcznik z angola. Dawniej lubiłem język angielski. Nauczenie się stu słówek zajmowało mi piętnaście minut. Nie wiem, czemu się ostatnio opuściłem w nauce, ale z tego, co widzę będę musiał się trochę podciągnąć, bo tata i tak mi nie odpuści.

       Przeczytałem kilka razy zadany tekst. Pouczyłem się też słówek, nie planowałem tego. Samo tak jakoś wyszło... Tata wciąż mnie podglądał. Trochę mnie to wkurzało. Poszedłby do siebie do biura i miałbym go z głowy... Pewnie uczyłbym się dalej, bo poznawanie nowych słówek nawet mi się spodobało, ale znowu dostałem ataku kaszlu. Męczyła mnie ta choroba a im więcej czasu spędzałem pod kołdrą, tym bardziej zmęczony się czułem. Pomyślałem, że może warto trochę rozchodzić to moje przeziębienie. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do taty – oczywiście w kapciach na nogach.

- Tata, a może byśmy zobaczyli w necie te perkusje, co? – zagadnąłem.

- No, chodź – odpowiedział.

        Podsunąłem sobie krzesło i usiadłem obok taty, który szybko wyszukał w google jakąś muzyczną stronę internetową. Ceny perkusji mieściły się w przedziale od dwóch do sześciu tysięcy. No, głupio mi się trochę zrobiło, bo ja w ostatnim czasie naprawdę porządnie dałem się ojcu we znaki, a on chce mi kupić taki drogi prezent. Uśmiechnąłem się do niego życzliwie, a on pogłaskał mnie po włosach i pokazał mi w necie, jak wygląda perkusja zbliżona do tej, którą zamierza mi kupić.
 

      Tak nam czas zleciał przy tym kompie, że ani się obejrzeliśmy a z dwunastej zrobiła się godzina pierwsza. Tata zabrał się za robienie obiadu a ja za jego zgodą pograłem sobie trochę na kompie. Musiałem tylko owinąć się kocem, bo tata nie mógł patrzeć jak siedzę przy stole w cienkiej piżamie.

Na obiad miała być pomidorowa, ale jak się okazało, w domu nie było makaronu.
 

- To może ją skoczę do sklepu, co? – odezwałem się.

- Wykluczone. Jesteś chory a miejsce chorego jest w domu a najlepiej w łóżku – tu przyłożył mi rękę do czoła. – Wracaj do łóżka – dopowiedział. Zrobiłem o co prosił, przykryłem się kołdrą pod samą szyję a potem tata narzucił na mnie jeszcze ten koc, którym byłem owinięty, gdy siedziałem przy kompie.

       Tata pojechał do tego sklepu. Patrzyłem przez okno jak wyjeżdża autem z podwórka. Tyle bym dał, żeby móc iść na dwór, rzucać się z chłopakami śnieżkami, zjeżdżać na sankach albo robić inne fajne rzeczy. Niestety, jedyne co było mi w tym momencie dane to siedzenie w domu i umieranie z nudów.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 11, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

GRUSZKI NA WIERZBIEWhere stories live. Discover now