Rozdział trzynasty

376 34 10
                                    


Richard wpadł do pokoju tak niespodziewanie i cicho, jak nigdy. Dalia odskoczyła od Andreasa, jak od parzącego ognia, który rozgrzewał ją od środka. Pomimo ziemskiego, a także "ludzkiego" przyciągania opanowywała się od zrobienia czegoś więcej. Nie zapomniała o Alanie, który złamał serce Idzie, tak jak i Andreas nie czuł zwyczajnej obojętności wobec Laury. Więc co to wszystko miało do diaska znaczyć? Dotyk na materiale jego bawełnianej koszulki, która pachniała proszkiem do prania i jeszcze ta cała głupia paplanina.

- Łał, następnym razem będę pukać - stwierdził wąsacz, przekraczający próg hotelowych drzwi.

Blondyn jedynie pokiwał lekko głową na jego słowa, byle tylko tamten poszedł. Niestety, Freitag postanowił sobie za cel trochę powęszyć. Przełączył kanał na ckliwą stację muzyczną, gdzie właśnie leciało "Take my breath away", po czym jak gdyby nigdy nic rozpoczął przeszukiwanie szuflad komody, wywracając jej zawartość do góry nogami.

Andreas wstał i nawet Dalia nie zdążyła go w tamtym momencie powstrzymać.

- Nie miałeś być u... - Oczywiście, nie było mu dane dokończyć wypowiedzi, ponieważ głośny ton jego sąsiada z pokoju zakłócił to, co właśnie nastolatek chciał oznajmić.

- Doszliśmy do wniosku, że pozostanie w pokoju Norwegów to dość ciężki kawałek chleba, więc przenosimy się do Słoweńców. Peter nie ma nic przeciwko, ale tam siedzi jego młodszy upośledzony klon, więc szukam dodatkowego alko... a zresztą nieważne, nie mogę go znaleźć - westchnął zrezygnowany. - Możesz mi pomóc, Andi?

Chłopak skierował w jego stronę najbardziej znaczące spojrzenie, na jakie tylko było go stać. Czuł, że jest za wcześnie, aby spędzać czas w gronie starszych i bardziej doświadczonych od niego, mających pomysły nie z tego świata. Nie chciał być skazany na łaskę Richarda, który za każdym razem bronił go w sytuacjach, gdzie to skoczkowie mieli na uwadze jego dobro i w myślach błagali o wysłanie Wellingera do pokoju na wieczorynkę. Nie przychodził często - zazwyczaj oglądał serial lub czytał książkę albo po prostu starał się nadrobić stracony materiał w hotelowym pokoju, za co często karał się w myślach. Brakowało mu towarzystwa, choć nie przyznawał się do tego - Andreas Wellinger, irytująca imitacja młodego, nastoletniego modela z okładki gazety czy też pozorny, naiwny, nie potrafiący odpędzić się od młodych fanek skoczek, cierpiał wtedy na tak zwaną samotność, do której nie potrafił się przyznać.

Było wiele rzeczy, które ukrywał. Łatwiej było schować głowę w piasek niż dać ponieść się czemuś podobnemu na wzór szczęścia. Jednak, gdy ten moment zdążył nadejść, nie mógł się nim zbyt długo nacieszyć, bo do pokoju wpadał ktoś taki jak współlokator: Richard Freitag.

Z ponurym wzrokiem wstał, a potem rozpoczął przeszukiwanie walizki aż po jej samo dno. Nie spoglądał na Dalię, która w tamtym momencie dość nieświadoma tego co się działo, postanowiła również wstać. Ktoś zadzwonił.

Andreas poczuł się słabiej i gdyby nie otwarte okno, a także napływające powietrze, przeplatające się z drobinkami śniegu może znów udałoby się mu znów skompromitować, mdlejąc przy dziewczynie. Wszystko minęło w ciągu dwudziestu dwóch sekund - liczył.

Wyłączyła telefon.

Powiedziała z nieśmiałym uśmiechem, że dzwonił do niej tata i musi już iść.

Pożegnała się, mówiąc "Dobranoc".

Zamknęła za sobą drzwi z niewielkim trzaskiem.

I wtedy poczuł, że więcej może jej nie zobaczyć.


***

Krótkie jak cholera, ale... czasem końcówka niszczy.

Końcówka grudnia.

Do zobaczonka xx

Zoessxxx


Schrei nach Liebe | A. Wellinger Onde as histórias ganham vida. Descobre agora