Rozdział osiemnasty - koniec

570 40 57
                                    


- Na ciebie? - Podniosła wzrok pełen irytacji i złości.

Co ją przy nim trzymało? Wspólne zainteresowania stały się tak naprawdę znikome, rozmowy wbijały nóż w plecy. Przyzwyczajenie wydawało się najbardziej prawdopodobne, choć teraz znajdowała nowe.

Odmienne uczucie wydawało się zabijać od środka, a potem wysysać resztki optymistycznej połowy Dalii, która zniknęła równy miesiąc temu. Teraz grała. Udawała marionetkę, którą nigdy nie była. Udawała uczucia, których nigdy nie poczuła. Z wyjątkiem tych do Andreasa, cóż szaleńczo relatywnych, ograniczonych do minimum.

- Nie dałaś nam szansy - zauważył sucho. - Nie sądzisz, że wszystko mogłoby się jeszcze zmienić?

Brzmiało niewiarygodnie cudownie. Obłudnie. A jednak udało mu się wkraść do serca Dalii cień wątpliwości.

- Miesiąc temu byłabym zachwycona. Dwa miesiące również. Kilka lat temu skakałabym ze szczęścia - odparła. - Ale na moje, a właściwie nasze nieszczęście, znam cię.

Żadnych skrupułów. Zero subtelności i przypominania o złamanym sercu. Miała wrażenie, że zanim odejdzie, powinna mu coś wyznać. Wewnętrznie trzęsła się jak osika. Na zewnątrz przypominała niczym niewzruszoną skałę.

- I może, gdybyś wtedy mnie nie zostawił na lodzie, wszystko wyglądałoby inaczej. Na tej głupiej imprezie nie musiałabym spędzić połowy nocy z Wellingerem, a potem użerać się z głupimi mediami i patrzeć, jak ty, nic a nic nie robiąc, ignorując mnie, flirtujesz z kolejną niewinną dziewczyną. - Prawie, że warknęła, pozwalając tym samym na utratę samokontroli.

Szkoda tylko, że nie wiedziała o jeszcze jednej osobie, przysłuchującej się ich konwersacji. Wszystko stałoby się łatwiejsze.

***

Żadnych podchodów. Czysta, prosta rozmowa, gdzie wszystko sobie wyjaśnimy - ja i ty. Powiem, zwierzę się i nie będę żałować tego, co zamierzam zrobić. Nie zapomnę. Uśmiechnę się, a twoje oczy znów będą się śmiać.

Biegła.

Dół wydawał się być tak odległy jak nigdy dotąd. Pośród wielu turystów i emerytów, mających nadzieję na spędzenie przyjemnego wieczoru w towarzystwie muzyki country i włoskiego jedzenia, nigdzie go nie widziała. Zastanawiała się czy naprawdę był tak niewyobrażalnie głupi, żeby czekać na zimnym wietrze? Niemiecki język co rusz przeplatał się z polskim słownictwem. Ciężko było odnaleźć tę jedną blond czuprynę w kręgu trzydziestu innych. Krążyła po pomieszczeniu przez około dziesięć minut. Myślała nad wyjściem, ale wewnętrzna intuicja nie dawała jej spokoju. Nie pozwoliła tak po prostu opuścić pomieszczenia i dać sobie święty spokój. Wreszcie, gdy go dojrzała, miała wrażenie, że w restauracji nie jest trzydzieści osób, a ponad sto. Obok niego stała Laura i cóż, nie zapowiadało się na wesołą rozmowę, tym bardziej, że ich miny wyrażały raczej niezadowolenie. Brunetka poklepała go po ramieniu, a następnie przytuliła do siebie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, przecież ta dwójka się przyjaźniła. Ponoć się przyjaźniła. Jednak po krótkim pocałunku w policzek, Dalia zaczęła mieć powątpienia. Stała tam jak słup soli, czekając aż Laura odejdzie z tym swoim niezmywalnym, sztucznym uśmiechem na ustach.

- Możemy porozmawiać? - zapytała, podchodząc bliżej po paru sekundach.

Była gotowa. Myślała, że uda się jej zaryzykować wszystkim, że pozwoli sobie na to. Za to w Andreasie nastąpiła mentalna przemiana. Nie wyglądał tak, jak paręnaście minut wcześniej. Nie uśmiechał się ani odrobinę. Powaga przejęła jego ciało, niszcząc w Dalii poczucie ledwie namacalnej odwagi.

- Wykorzystałaś mnie - odparł, w ogóle nie odpowiadając na poprzednie pytanie.

W tamtym momencie jej twarz mogła wyrażać wiele emocji: zaskoczenie, przerażenie, załamanie, niezrozumienie lub... nic. Po prostu nic.

Schrei nach Liebe | A. Wellinger Where stories live. Discover now