2. Fiołkowe oczy

728 56 2
                                    


Gdy samolot wylądował, wysiadłem z niego i ujrzałem cudowny widok. Wszędzie widać było wysokie palmy i kolorowe kwiaty. Zaraz też na powitanie dostałem kwieciste boa. Prawie zapomniałem, że muszę się skontaktować z rodzicami. Ciekawe kiedy się zorientują, że mnie nie ma. Musiałem jakoś z nimi skontaktować, ale nie miałem przy sobie ani walizki (która była w Rzymie), ani telefonu (który został w walizce) ani kasy (którą rodzice mieli przy sobie). Zostało mi tylko jakieś 10 euro w kieszeni, ale z tego ci mi się wydaje to raczej tutaj w euro się nie płaci. Poszedłem zaraz do kantorku i szybko wymieniłem pieniądze na dolary. Przed wyjściem z samolotu zakosiłem jeszcze 2 kanapki jak nikt nie widział, więc miałem co jeść przynajmniej dzisiaj. Wiem, że nie powinienem był tego robić, ale lepiej okraść samolot niż sklep. Poszedłem od razu zadzwonić do taty, który pewnie teraz szykował się do pokazu. Wrzuciłem 50 centów i wykręciłem numer do ojca.

-Halo, kto mówi? – usłyszałem w słuchawce męski glos.

-Tato, to ja Adrien.

- Gdzie jesteś do jasnej ciasnej. Za chwilę pokaz, na którym masz wystąpić, a Ciebie nie ma. W dodatku z matką nie widzieliśmy Cię odkąd weszliśmy do pokoju. Gdzie Ty się w ogóle podziewasz? Za 5 minut masz być na miejscu. Mnie nie interesuje, że spotkałeś kogoś itd.

Rozłączył się. Po tym telefonie stwierdziłem, że ojciec nawet nie zauważył, że w ogóle pewnie nie wsiadłem do tego samolotu co potrzeba. Pozostało mi tylko pozwiedzać wyspę. Zacząłem iść przez miasto gdy w końcu dotarłem do jakieś plaży. Było tam wiele osób. Stwierdziłem, że musze popływać. Usiadłem na piasku i zacząłem grzebać w torbie. Będąc jeszcze w samolocie przypomniałem sobie, że nie zdążyłem wyjąć moich krótkich niebieskich spodenek w białe kwiatki. Na całe szczęście się przydały. Zdąłem boa, adidasy białe, długie spodnie, czarną koszulkę i założyłem moje hawajskie spodenki. Wszystko schowałem do torby, którą ukryłem w zaroślach, żeby nikt mi jej nie gwizdnął. Teraz wreszcie zaczęły się dla mnie prawdziwe wakacje. Cały czas pływałem i opalałem się na słońcu. Było po prostu super.

Godziny mijały, a ja coraz częściej zacząłem się zastanawiać co zrobię jutro, bo w końcu nie mam żadnej kasy po za moimi 10 dolarami (50 centów zeszło na telefon). Gdy zbliżała się godzina 15, postanowiłem zjeść jedną z moich kanapek. Gdy podszedłem zabrać moją torbę z krzaków okazało się, że jej tam nie ma. Załamałem się oczywiście. Teraz nie miałem ani jedzenia ani pieniędzy, rodzice byli na drugim końcu świata, a ja tutaj jestem całkiem sam jak palec i w dodatku spieczony przez słońce. Nie zostało mi nic innego jak siąść i płakać, co też zrobiłem. Nagle usłyszałem jak dwie dziewczyny grają na ukulele i śpiewają, a przynajmniej jedna, bo druga fałszowała.

-Alya, znowu fałszujesz ! Przecież ćwiczyłyśmy to cały dzień – rzekła pierwsza.

-Wiem, ale jaki uczeń taki mistrz- dodała druga śmiejąc się przy tym.

-Hej, potrzymaj to, ja zaraz wracam.

Nim zdążyłem podnieść głowę, przede mną pojawiła się czarnowłosa dziewczyna i te jej fiołkowe oczy...

Miraculous | Wakacyjna miłośćWhere stories live. Discover now