17. Napad

461 37 5
                                    



Szedłem do sklepu gdy nagle zza rogu wyszedł ten rudzielec w otoczeniu kilku chłopaków. Coś im powiedział i zaraz kilku z nich podeszło do mnie i zaczęło mnie atakować. Co chwila któryś kopał mnie w brzuch albo uderzał w twarz. Myślałem, że w taki sposób zakończę swój marny żywot. Straciłem przytomność. Nie wiem po jakim czasie obudziłem się w szpitalu albo klinice. Byłem prawie cały w bandażach. Przy mnie siedział jakiś mały staruszek i wypowiadał jakieś słowa w obcym dla mnie języku. Z początku myślałem, że to język hawajski (czy coś w tym stylu), ale mieszkając tutaj już kilka dni osłuchałem się z miejscowym językiem, który nie był podobny do języka tego staruszka. Po chwili przestał mówić. Popatrzył na mnie i powiedział do mnie po francusku żebym był spokojny, bo tamci już zostali złapani. Skąd on wiedział, że jestem francuzem. Odkąd przyleciałem tutaj, używam tylko angielskiego, więc dziwi mnie fakt, że ktoś kto przypomina rodowego chińczyka wie skąd jestem.

-Gdzie ja jestem?

-Na to pytanie każdy próbuje sobie sam odpowiedzieć. Chyba, że chodzi Ci o moją klinikę. Noga dalej Cię boli?

-Tak. Chyba jest złamana – powiedziałem.

-Nie jest złamana tylko poturbowana. Na całe szczęście nie masz złamań ani jakiś poważnych ran. Masz tylko parę siniaków i ranę na czole. Na całe szczęście zdążyłem Cię uratować.

-Jak pan ich pokonał?

-To moja tajemnica. Miałeś przy sobie listę zakupów, więc postanowiłem ją zrealizować za Ciebie jak spałeś.

Zobaczyłem pod drzwiami zakupy. Było ich dużo więcej niż miałem na liście.

-Dziękuję. Już Panu zapłacę.

-Nie potrzeba. Nie kupiłem ich ani ze swoich pieniędzy ani z Twoich, lecz z pieniędzy tych którzy Cię napadli. Im nie będą na razie potrzebne.

-Jeszcze raz Panu dziękuję.

Próbowałem wstać, ale wszystko mnie bolało. Staruszek wziął mnie pod rękę i zaprowadził do swojego samochodu, a potem wrócił po zakupy. Zawiózł mnie pod sam dom Marinette. Obok przechodziła Alya, więc jak mnie tylko zobaczyła z bandażami, od razu pomogła mi wyjść z samochodu i przejść do mojego łóżka. Za nimi podążał staruszek z zakupami. Gdy Marinette mnie zobaczyła, przeraziła się. Pomogła mi dojść i położyła mnie na moim łóżku. Potem poleciała do staruszka, który okazał się być lokalnym zielarzem i zaczęła go wypytywać o wszystko. Gdy skończyła, podziękowała mu i zaczęła od nowa wypytywać o wszystko tym razem mnie. Opowiedziałem jej to co pamiętałem. Widać, że bardzo się przejęła.

-Mam nadzieję, że on zgnije w tym więzieniu za to co zrobił – powiedziała. – Nie pozwolę aby ktokolwiek skrzywdził mojego chłopaka.

Alya i ja zaniemówiliśmy. Ja uśmiechnąłem się do Marinette, a Alya zaczęła pytać o co chodzi. Po opisaniu jej historii z rana, Alya zaczęła piszczeć z Marinette. Gdy Marinette poszła do łazienki, Alya spojrzała na mnie groźnym wzrokiem.

-Adrien, musimy poważnie porozmawiać.

--------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli się podobało zostawcie gwiazdkę i czekajcie na kolejny rozdział który może pojawi się za pół godziny. Ale pamiętajcie może.

POZDRO i do następnego ;-)

Miraculous | Wakacyjna miłośćWhere stories live. Discover now