I awake from sleep

198 21 7
                                    

Jimin

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jimin

Puściłem malca przede mną, by móc nacieszyć się widokiem pięknych pośladów zakrytych cienkim materiałem bokserek.

Przez chwilę plułem sobie w brodę, że pomogłem mu je nasunąć, lecz jak szybko przyszło, to tak samo szybko zniknęło z mojej głowy.

- Tatusiu? Czemu ty mi się tak przyglądasz? – zapytał bardzo zaciekawiony Tae, kiedy siedzieliśmy razem na kanapie i wyczuł mój wzrok skierowany w jego stronę.

- Tak sobie teraz myślę... - w tym momencie nie mogłem dokończyć, ponieważ dziecko wbiło mi się w słowa, przez co byłem zmuszony przerwać.

- Czy ty o mnie myślisz? – zapytał z maślanymi oczami wpatrzonymi w moje. – Tak?

- Tak pączuszku. – powiedziałem z delikatnym uśmiechem. – Zacząłem sobie teraz przypominać nasze pierwsze spotkanie. – dodałem.

- Tak? To opowiedz mi. Chcę też posłuchać tatusiu. – mówiąc te słowa zawinął się dokładnie w koc, że wyglądał jak mały eskimos, który w rękach trzyma kubek gorącej herbaty. – Proszę. – w jego oczach pojawiały się spore iskierki.

- Wiesz co kochanie? Ja nie jestem dobry w opowiadaniu. – dodałem łapiąc go za czerwony policzek.

- Oj przestań tatusiu. Wszystko co z twoich ust wychodzi jest piękne, a słowa to przede wszystkim. – zaczął zachęcać mnie bliżej siadając koło mnie i kładąc na moim udzie swoje delikatne policzki.

W tym momencie wyglądał uroczo. Miał dziewiętnaście lat, ale jego wygląd i zachowanie odpowiadało chłopca rodem z podstawówki. Lecz on wiedział, że takim zachowaniem najlepiej działa na mnie samego. Więc zachowywał się bardzo często.

- No to powiesz mi? – tymi słowami wyrwał mnie z ramion zadumy i nieświadomego uśmiechu, spowodowany wspomnieniami.

- No dobrze słoneczko, ale tylko chwilę. – odrzekłem gładząc jego delikatne i zadbane włosy zafarbowane na odcień dorodnej wiśni.

W tym momencie kiedy usłyszał, że zacznę opowiadać, wygrzebał się ze swojego kokonu wykonanego z milutkiego fioletowego koca i szybko skoczył mi na kolana.

- Więc. – zacząłem tłumaczyć wpatrzony w oczy chłopaka, które śledziły bacznie ruch moich. – Cała historia zaczyna się od spontanicznego wyjścia do klubu. Wybrałem się tam z moim przyjacielem Jung Hosekiem. Postanowiliśmy wejść do pierwszego lepszego, który wpadnie nam w oko. – tłumaczyłem dalej.

Naszą uwagę przykuł neon w odcieni pomarańczy, który układał się w napis – Zabaw się z nami -. Bez dłuższego zastanowienia weszliśmy. Zamówiliśmy parę drinków i podeszliśmy do sceny. Obejrzeliśmy parę występów, lecz nic ciekawego się nie działo. Więc powiedziałem do Hoseoka ,,chodź zawijamy bo nic się nie dzieje", lecz on powiedział dobra ale za chwilę. Trochę mina mi zrzedła, lecz kiedy zobaczyłem, że na scenę wchodzi młodziutki chłopak postanowiłem zostać i obejrzeć do końca.

- A pamiętasz jak byłem wtedy ubrany tatusiu? – zapytał bawiąc się swoimi włosami.

- Oczywiście koteczku. – odparłem kontynuując daje.

Nie miałeś na sobie za dużo rzeczy jedynie porwane czarne spodnie, które podkreślały walory twojej  sylwetki, prześwitującą koszulkę, przez którą można było dostrzec sutki, nie posiadałeś butów, przez co tańczyłeś boso, a na głowie królował fiolet przepięknych włosów, które co jakiś czas musiałeś odgarniać z oczu.

Twoje ruchy w tamtym momencie wywołały uznanie i podziw w cały klubie. Wszyscy dopingowali ci, oraz prosili o jeszcze jedne tanieć.

W tym momencie zapłonął w jej głowie plan, który postanowiłem wprowadzić w życie.

- Jaki to był plan? – zapytał młodszy przecierając oczy ze zmęczenia.

- Poczekaj pączuszku ja dopiero się rozkręcam. – opowiedziałem mu przy czym musnąłem ustami jego warg, żeby troszeczkę się rozbudził, no i oczywiście to podziałało.

Wychodząc późnym wieczorem z tego klubu, zacząłem wypytywać przyjaciela jak by się do ciebie przedostać. Dostałem parę przydatnych rad i zacząłem plan wprowadzać życie.

Zacząłem przychodzić na każdy z twoich występów i za każdym razem brakło mi tchu, kiedy widziałem twoje wysportowane ciało i te ruchy, które pochodziły z innego świata. Po prostu pewnego razu nie wytrzymałem i postanowiłem pójść za tobą i zagadać.

Nasza gadka początkowo się nie kleiła, ale z biegiem czasu stałeś mi bliższy, a ja tobie. Zaczęliśmy razem wychodzić w różne miejsca, gdzie było wystarczająco cicho. Wtedy mogłem w spokoju słuchać twojego anielskiego głosu połączonego z różnymi historiami, które wychodziły z nich w ilościach takich, że w kosmosie nie ma tyle gwiazd. Starałem się zawsze tak wszystko ustalać, żeby mieć czas dla ciebie, ponieważ twój głos, ruchy i całokształt potrafił mnie uspokoić i wprowadzić w stan głębokiego szczęścia.

A to wszystko trwa do teraz.

W oczach chłopaka zaczęły zbierać się łzy i delikatnie usta wygięły się w smutnym grymasie.

- Czemu płaczesz kruszynko? – powiedziałem widząc w jakim jest stanie. – Powiedziałem coś nie tak?

- Nie daddy, po prostu wzruszyłem się. – zaczął mówić przez łzy, po czym wtulił się w mój tors, że prawie zabrakło mi powietrza. – Nikt mi jeszcze tyle dobre nie powiedział na mój temat. – wyłkał.

- Oj, przestać kruszynko. – próbowałem go uspokoić, ale próby legły w gruzach. – Przestań przecież zawsze mówię ci słodkie słówka.

- No właśnie daddy. - odczepił się ode mnie i zaczął patrzeć się głęboko w moje oczy. – Słówka, a nie słowa, które wydobywają się prosto z twojego serca.

Tak przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, tylko patrząc się na siebie.

- Oj, kochany. – tylko tyle powiedział, ponieważ szybko otarłem łzy z jego twarzy i połączyłem się z nim w pocałunku, nie ważne było to, że jego usta były słone, liczyło się poprawienie mu samopoczucia.

Przez połączone usta było słychać delikatne i stłumione odgłosy oraz jęki dziewiętnastolatka. Uwielbiałem całować go namiętnie, ponieważ wydawał z siebie odgłosy, które na mnie działały niczym afrodyzjak. Po czym dołączyliśmy swoje języki, które zaczęły tańczyć ze sobą. Było to przyjemne. Kiedy w naszych płucach zabrakło powietrza odsunęliśmy się a ja zacząłem po chwili na jego ciele małe ślady, które kolorowały się krwisto czerwona barwą.

- Dobra słoneczko. – odparłem. – Na dziś koniec pieszczot.

- Dlaczego? – zbulwersował się młody. – Ale ja chcę więcej tatusiu. – dodał.

- Nie kruszynko. Jutro musimy bardzo wcześnie stać na samolot. – powiedziałem odkrywając na światło dzienne swoje śnieżnobiałe zęby.

- No tatusiu!!. – zaczął prosił młody.

Lecz to nic nie wskórało, bo wziąłem go na ręce i szybkim krokiem zaniosłem do pokoju.

Wstałem w milczeniu przypatrując się jak moje dziecko układa się do snu. Zwinął się w kulkę, poczym podszedłem, żeby go przykryć i ponownie ucałować na dobranoc.

forbidden fruit | k.th + p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz