Nowa nadzieja

1.2K 111 84
                                    

Kook stał w małej sali dumny z siebie. W końcu przełamał się. Nie bał się już Jacksona, a nawet uważał go za żałosnego.

-Słucham?- pani Choi odłożyła książkę patrząc na zdyszanego chłopaka.

- Urodziny Jimina. - młody mężczyzna usiadł na krześle dysząc.

-Koniec zajęć.- ogłosiła dzieciom po czym podeszła do Kooka podając mu szklankę wody.- Co powiesz na herbatkę i kolejną rozmowę? - kobieta widziała jak różowowłosy się stara i bardzo mocno trzymała kciuki za jego związek z Jiminem.

Przytaknął z uśmiechem i poszedł do gabinetu by opowiedzieć całą historię jak się dowiedział.

-Sprytnie.- pochwaliła staruszka podając mu kolejne ciasteczko. - Pomyślałam, że chciałbyś porozmawiać z osobą, która przyjaźniła się z Jiminem w latach szkolnych.- podała mu karteczkę z numerem podpisaną imieniem "Hoseok".

- Dziękuję.- wziął kartkę w obie dłonie i spojrzał się na numer - Naprawdę pani bardzo dziękuję.

-Nie rozczulaj się tak. To tylko numer. - zaśmiała się. Siedzieli tak do wieczora, a Kook poznawał kolejne historie z życia Jimina. Dowiedział się, że ten nie zdał dwukrotnie z powodu słabego zdrowia oraz, że zimową porą uczył się w domu dziecka zamiast w pobliskiej szkole.

- Dlaczego był taki chorowity? - Spytał, jedząc kolejne ciastko chociaż już nie mógł go przełknąć.

-Jako dziecko był bardzo słaby. Wszystko przychodziło mu ciężej niż innym dzieciom w jego wieku. Jak wiesz został oddany z powodu słabego zdrowia. Każda zima była dla niego ciężka. Szybko łapał przeziębienia, które przeradzały się w poważne zapalenie. Wiosną oraz latem był wulkanem energii jednak kiedy zbliżała się zima był cichy. Rzadko kiedy z kimś rozmawiał i w ogóle nie bawił się z dziećmi.

Jungkook słuchał wszystkiego ze smutkiem. Jak mógł skrzywdzić tak kruchą już osobę.

- Jest bardzo silny teraz. Wytrzymał tyle dni bicia i tortur, przeszedł poważna operację, która wymagała długiej rekonwalescencji i jest jak nowo narodzony. Da sobie radę ze wszystkim.

-Jako nastolatek zahartował się przy pracy na polu. Zawsze pomagał wielebnemu w czasie żniw. Nawet w deszcz ganiał kozy do zagrody oraz kury. W czasie burzy siedział z końmi by te się nie bały. Myślę, że po prostu wyrósł z bycia delikatnym fizycznie. Teraz to duży i silny mężczyzna. Ale od dziecka miał jedną dużą wadę.

- Jaką? - Spojrzał na kobietę.

-Nigdy nie potrafił przyznać się do tego, że coś go boli. Nawet kiedy skaleczył się kosą nadal pomagał ścinać zborze.

- Wiem o tym... - A jednak jemu się przyznał. Czy to znaczy, że mu zaufał? Nie tylko że boli go fizycznie, ale też co boli go psychicznie, a to było najgorsze. - Najbardziej bolało mnie to jak zaciskał pięści i zęby ale uśmiechał się, żebym tylko nie poczuł smutku, a ja... Nie potrafiłem nic z tym zrobić.

-Cały on. Dba o ciebie bardziej niż o siebie. Musi cię bardzo mocno kochać.- kobieta poklepała młodszego po ramieniu.

- Ale ja to zniszczyłem. Jak wszystko, nawet swoje życie. Wie pani... Ja też jestem z domu dziecka, ale  nie wykorzystałem tego jak Jimin. Powiedziałem sobie, że w dziecięcych latach nic nie dostałem więc teraz muszę być królem.

-Dla Jimina królem nie będziesz. Bardziej obstawiała bym księżniczkę. - zachichotała.- Nie jest jeszcze za późno. Całe życie przed tobą.

Jeon również się Zaśmiał i zaraz wstał z miejsca.

- Będę już uciekał. - na dworze zrobiło się czarno, a on był tylko drepcedesem.

-Uważaj na siebie.- pani Choi dała mu czapkę i rękawiczki.

- Dziękuję.- opatulił się dokładnie- Dobranoc.- wyszedł  idąc powoli do domu.

Pani Choi długo patrzyła przez okno uśmiechając się.- Kiedy w końcu wrócisz będzie czekał na ciebie wspaniały chłopak kochający cię najmocniej na świecie.- odłożyła filiżankę i dłonią pogładziła starą książkę.

*

Młody chłopak jak zawsze wieczorem odebrał telefon.

- Nie musisz już cierpieć w milczeniu...

Ciche westchnienie nie było tym razem wszystkim co usłyszał. Wszędzie dookoła panował chaos jednak tłumiony. Tak jakby rozmówca-milczący- ale nadal rozmówca starał się słyszeć dokładnie głos chłopaka.

- Nie jesteś sam już Chimmy... Ja znowu będę czekać aż do mnie przemówisz. Jak powiesz mi jakim okropnym chłopakiem byłem.

Jungkook spodziewał się wszystkiego. Tego, że ten dalej będzie milczał, że się rozłączy. Jednak nie spodziewał się cichego śmiechu.

- Huh? Powiedziałem coś śmiesznego?

Jimin jednak nie odpowiedział.
-Melduje zajęcie terenu!- jakiś obcy głos odezwał się w tle, a po chwili rozległo się polanie zwiastujące koniec połączenia.

Kook westchnął i odłożył słuchawke, podnosząc ją dopiero następnego dnia i wybierając numer, który dostał od pani Choi.

-Halo?- telefon odebrał mężczyzna.

- Emmm... dzień dobry z tej strony Jeon Jungkook.

-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

- Dostałem Pana numer od pani Choi.

-Rozumiem. W jakiej sprawie Pan dzwoni? Coś z nią nie tak?- osoba po drugiej stronie wydała się zmartwiona.

- Nie, nie. Wszystko w porządku. Ja w sprawie Park Jimin.

-Park? Przepraszam ale chyba nie będę mógł pomóc. Jedyny Jimin jakiego znam miał na nazwisko Wang.

- Tak, o to mi chodzi! Wang Jimin.

-W takim razie o co dokładnie chodzi? - mężczyzna zapytał.

- Jest Pan jego przyjacielem, prawda?

-Tak. Dawniej się przyjaźniliśmy. Byliśmy w jednej klasie.

- Ma Pan może czas?

- Tak! Ale jak nie to poczekam.- Jungkook od razu zaczął nerwowo wyłamywać palce.

-Mogę tylko wiedzieć kim pan jest dla Jimina?

- Ja... Ja sam nie wiem.

-Dobrze. Za dwie godziny będę miał trochę czasu. Odpowiada panu spotkanie w kawiarni w centrum? Nazywa się "Sweet life".

- Tak, pewnie! Będę czekać, dziękuję bardzo! - chłopak pobiegł szybko ubrać któryś ze sweterków od Jimina i zaraz jechał samochodem w stronę centrum miasta. Wolał być w kawiarni za wcześnie niż za późno.

----------------------------------
Witam was kochani w kolejnym rozdziale. Życzę wam miłej nocy i oczyszczenia umysłu przed nieubłaganie zbliżającym się poniedziałkiem.
Trzymajcie za mnie kciuki bym nie umarła jutro na trzech angielskich...
Trzymajcie się cieplutko i dbajcie o siebie

I'll untold you the truth || JikookDonde viven las historias. Descúbrelo ahora