Nie jego wina

1.7K 114 54
                                    

Jeon zamknął oczy i szybko zasnął, będąc zmęczonym i obudził się rano, przed Parkiem i zaczął całować go całego, po czym potuptał powoli, zwinięty w kocyk do kuchni by zrobić śniadanie, tłumiąc wszystkie odruchy kaszlu by go nie obudzić.

Starszy wstał po dziewiątej jednak przestraszył się kiedy obok nie było chłopaka.- Jungkookie?- wstał z kanapy i zaczął go szukać. Jednak z kuchni poczuł smakowity zapach jajecznicy. Wszedł do pomieszczenia i aż serce podskoczyło mu i napęczniało. Jego chłopiec o poranku cały potargany i z rumianymi policzkami był dla niego najrozkoszniejszym widokiem. Uśmiechnął się widząc jak ten wystawia koniuszek języka skupiony na siekaniu szczypiorku.

Młodszy pokrojony szczypiorek dodał do jajek i zabrał się za szynkę, śpiewając cicho i kręcąc przy tym pupką, zjadając co drugi kawałek, który kroił.

Jimin przyglądał mu się nie chcąc przerywać. Dlatego postanowił milczeć i pilnować by nic się nie stało.

Oczywiście Kook nie byłby sobą jakby przy ostatniej kostce nie przeciął sobie paluszka.- Aj! Aj! - szybko wziął go do buzi, tuptając nóżkami schowanymi w grube, puchate skarpetki.

Już po chwili siedział na blacie, a patelnia była zestawiona na bok. Chim złapał mała dłoń po czym wsunął palec młodszego między wargi i zaczął ssać.

- Nie boisz się, że się zarazisz czymś? - machał nóżkami, co chwilę delikatnie uderzając o uda mężczyzny.

Ten tylko pokręcił głową z uśmiechem i trzymał tak palec młodszego aż krew nie przestała lecieć.- Teraz mam cię w sobie.

- I mojego wirusa z płuc też. - Zaśmiał się i zaraz wystawił ręce, by ten go na nie wziął- Chce jeść na twoich kolanach. Są lepsze niż krzesło.

-Dobrze. Ale najpierw dokończę. - wskazał na patelnie.

- Okej.- zszedł z blatu i potuptał na jego siedzenie.

Po kilku minutach śniadanie było gotowe. Chim nie wiedział czy może wyłożyć im na jeden talerz więc na wszelki wypadek postawił na stole dwie porcje po czym posadził młodszego na swoich kolanach. - Smacznego.

- Dzięki.- Kook złapał jeden talerz i przeżucił zawartość na drugi, troszkę wyrzucajac po drodze- Teraz idealnie.

-Jesteś pewny?- Park zapytał. Z jednej strony cieszył się, że młodszy tak się zachowuje, a z drugiej obawiał się, że to tylko chwilowe.

- Chce być sobą. Chce być Kookiem, który był sobą, został postrzelony i znowu jest sobą, okej?

-Trochę poplątałeś ale jeśli to oznacza, że odzyskam mojego Króliczka to zgoda.

- A ty chcesz mnie takiego?

-Chcę byś czuł się najlepiej ze sobą. Ale jak znowu zaczniesz być "modny" i będziesz nosił te swoje pióra to ci je wszystkie spalę. Rozumiemy się?

- Już ich nie mam. - Uśmiechnął się dumnie - I chyba najlepszy jest sweterek, wiesz?

-Sweterek? Właśnie. Podobają ci się te, które wysłałem? Pomyślałem, że skoro wtedy nie pojechałeś ze mną do Włoch to powinieneś mieć coś stamtąd. A, że było zimno to pomyślałem o nich.

- Nosiłem je codziennie i już się troszkę podarły, ale dalej je nosze! - krzyknął zadowolony, zajadając się jajecznicą.

-Kupimy nowe. Co ty na to? - zaczął karmić chłopaka układając w głowie pewny plan.

- Okej, a będziesz mnie nosił? Bo ja jeszcze nie mam siłki.- położył na jego ramieniu głowę- Chyba, że będą boleć Cię plecki to już nie. - na nowo pojawił się troskliwy Kook.

I'll untold you the truth || JikookWhere stories live. Discover now