Louis

1.4K 156 14
                                    

Nic mi się nie chce.......

🙄

~ ~ ~ ~ ~ 



Louis

27 października


Harry zatrzasnął laptopa, kiedy tylko wyszedłem z sypialni i to od razu mnie zaciekawiło. Coś było nie tak, ale postanowiłem udać, że niczego nie widziałem i poszedłem do łazienki. Wiedziałem, że mój mąż ma dzisiaj wizytę u lekarza, więc może uda mi się podejrzeć, co robił. Zrobiłem szybko te wszystkie poranne czynności, po czym poszedłem do kuchni na śniadanie.

– Jechać z tobą na wizytę? – zapytałem.

– Właściwie możesz, jak chcesz.

– Denerwujesz się?

– Trochę – zaśmiał się Harry. – Robiłem jeszcze dzisiaj rano test. Tak, w razie czego.

– No i? – zapytałem.

Chociaż wątpiłem, żeby coś się zmieniło. Od początku próbowałem uświadomić Harry'ego, że jego panika jest nieuzasadniona.

– Jedna kreska, tak, jak ostatnio – odpowiedział.

Pokiwałem głową, zaczynając robić sobie kawę.

– O której pojedziemy?

– Tak za godzinkę, powinienem iść i obudzić Pearl, skoro jedziemy razem.

– Zrobię coś do jedzenia – odpowiedziałem.

Coś ścisnęło mnie w żołądku, kiedy Harry wstał. Odczekałem chwilę, udając, że szykuję śniadanie, po czym podbiegłem na palcach do leżącego na stoliku w salonie laptopa i otworzyłem go. Przejrzałem szybko, co takiego oglądał Harry i uśmiechnąłem się szeroko. Sprawdzał długości lotów, więc albo to miał być solidny argument na „nie", albo trochę kusiła go ta wycieczka. Zatrzasnąłem go i jak najszybciej wróciłem do kuchni. Tym razem naprawdę zająłem się śniadaniem, żeby zdążyć przed wyjazdem. 






Chodziłem z Pearlie po korytarzu, kiedy mój mąż już od kilku dobrych minut siedział w gabinecie. Pobiegłem za nią, bo znowu ruszyła ostro do przodu. Ta mała paskuda już tak szybko zasuwała na tych swoich krótkich nóżkach, że ledwie byłem w stanie ją dogonić. Złapałem ją, na co od razu zareagowała sprzeciwem w postaci głośnego pisku, ale przecież nie mogła tak sobie biegać po poczekalni i robić, co jej się rzewnie podobało.

Usiadłem z nią na krzesełku, próbując ją czymś zająć, ale ona wyginała się we wszystkie strony, więc ostatecznie musiałem ją puścić. Znowu zaczęła krążyć po poczekalni, interesując się wszystkim, czym nie powinna, a ja znowu musiałem kontrolować, żeby nie narobiła bałaganu. Oczywiście natychmiast znalazłem się przy niej, kiedy dorwała się do jakichś ulotek, rozwalając połowę, a jedną próbując wepchnąć do buzi. 

– Hej, nie wolno – upomniałem, próbując zabrać jej już nadgryzioną kartkę. – Otwórz buzię. Pearlie, aaa – nakazałem, robiąc to samo.

O dziwo otworzyła, naśladując mnie, więc wyciągnąłem ten kawałek papieru i usadziłem ją na kolanie, drugą ręką próbując zgarnąć ulotki, kiedy ona znowu próbowała się wyrwać.

Drzwi od gabinetu otworzyły się i tym razem nie utrzymałem jej, kiedy pobiegła do Harry'ego z głośnym "tata, tata, tata, tata...", lądując w połowie drogi na ziemi, bo potknęła się o własne nóżki.

Zebrałem ulotki, po czym wstałem, wziąłem rzeczy, które były w torbie na krzesełku i podszedłem do Harry'ego.

– Wstąpimy po drodze do apteki – powiedział.

Przytaknąłem i ruszyliśmy do samochodu, który stał na parkingu przed budynkiem.

– I co? – zapytałem w końcu.

– Dostałem tabletki, ale chciałem o czymś z tobą porozmawiać.

– Coś się dzieje?

Od razu spojrzałem na niego przerażony, mając cholerną nadzieję, że Harry zaraz nie oznajmi mi, że jest na coś chory.

– Nie – odpowiedział. – Ale zastanawiałem się wcześniej, jak w ogóle myślałeś, że dzieci wytrzymają tyle w samolocie, to cztery godziny do Los Angeles, potem ponad osiem na Tahiti i jeszcze godzina na to całe Bora Bora.

Uśmiechnąłem się lekko, z jednej strony oddychając z ulgą, że nic mu nie jest, a z drugiej czując małą iskierkę nadziei, że Harry się przekonuje. No i trochę z tej jego skrupulatności w sprawdzeniu dokładnie, ile dzieli nas od tej małej wysepki.

– Bardziej myślałem o tym, żeby lecieć w nocy. Dzieciaki prześpią większość lotu.

– Mhm – usłyszałem tylko i znowu uśmiechnąłem się w duchu.

– Apteka, tak? Czy coś jeszcze? Mamy trochę czasu, zanim wrócą chłopcy – odezwałem się, otwierając Harry'emu drzwi, żeby usadził Pearl w foteliku.

All of these stars will guide us homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz