#Harry#

1.1K 121 6
                                    

Na szybko go teraz z kartki przepisywałam, mam nadzieję, że nie ma błędów 😁

~ ~ ~ ~ ~ 


Harry

17 września


Byłem tak zestresowany pierwszymi dniami bliźniaków w szkole, że Louis musiał mnie pocieszać przez kilka z nich, bo płakałem jak głupi, ale teraz chyba już się do tego przyzwyczaiłem, a przynajmniej tak mi się wydawało. W każdym razie zaczynałem wdrażać się powoli w ten już nieprzedszkolny rytm.

Kończyłem właśnie gotować obiad, a wcześniej odebrałem z przedszkola trojaczki i Pearl, jak zwykle z resztą. Zawsze to robiłem, kiedy wracałem z pracy, a Louis codziennie wracając ze swojej, odbierał bliźniaki.

 Dzieciaki, obiad! – zawołałem, wyciągając talerze z szafki.

Zaraz na pewno zlecą się tutaj wszystkie, włącznie z ich ojcem.

Nie pomyliłem się, bo kiedy ja zacząłem nakładać im wszystkim łososia, Louis zaczął usadzać przy stole trojaczki. Zaniosłem pierwsze talerze, postawiłem przed nimi i o mało nie podskoczyłem, kiedy Nate i Alex rzucili swoje książki na blat. Od razu spojrzeliśmy z Lou na siebie, nie wiedząc, o co chodzi.

 Musimy odrobić lekcje – oznajmili chórem, patrząc na nas wyczekująco.

 Chłopcy, odrobimy po obiedzie, zabierzcie książki ze stołu.

 Ale my musimy się uczyć – odpowiedział Alex.

Westchnąłem ciężko. Oczywiście, że ta sprawa miała drugie dno.

 No dobrze, co wy znowu wymyśliliście? – zapytałem, chcąc się dowiedzieć, o co im tak naprawdę chodziło.

 Astronauty muszą się uczyć – oznajmił Alex.

 Astronauci – poprawiłem odruchowo, ale jednocześnie spojrzałem na Louisa, który wyglądał, jakby chciał zamaskować to, że właśnie zaczął pękać z dumy. – Zjemy obiad i zajmiemy się lekcjami – powiedziałem.

 Ale... – zaczął Nate.

 Astronauci muszą mieć też dużo siły, a żeby mieć siłę, musicie jeść – przerwałem.

Chłopcy natychmiast spojrzeli na Louisa, jakby oczekiwali potwierdzenia tej informacji.

 Tata ma rację – powiedział. – Najpierw obiad.

Oboje od razu zrobili naburmuszone miny, ale zabrali książki ze stołu, a ja tylko mogłem mieć nadzieję, że to jedynie niewinny dziecięcy pomysł i chłopcom niedługo z tym przejdzie. Nie było mowy, że puszczę ich gdzieś w kosmos. Nawet jeśli miałoby to być za kilka dobrych lat.

Podszedłem do kuchenki, nałożyłem łososia na kolejne talerze i już chciałem je zanieść, ale Louis zjawił się obok mnie.

 Wieczorna rozmowa? – zapytał cicho, odbierając jedzenie.

 Tak – potwierdziłem.

Na pewno był jakiś sposób, żeby wybić to chłopcom z głowy. Musiał być. 

All of these stars will guide us homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz