#Louis#

1.1K 114 17
                                    

Ryan - to mówi wszystko...

~ ~ ~ ~ ~


Louis

26 kwietnia


Wszyscy byliśmy ciekawi, jak wypadnie nasz trzydniowy biwak, ale jak na razie wszystko przebiegało spokojnie, tylko Zayn marudził trochę na temat spania w namiocie, jednak kiedy na wieczór w naszym zagościło trochę alkoholu, od razu zmienił zdanie.

Dzieciaki siedziały w swoich namiotach i mieliśmy nadzieję, że niedługo zasną, chociaż czuliśmy, że w ich wieku to raczej niemożliwe. Prędzej my pozasypiamy niż oni.

– Więc wracając do tematu... – powiedziałem, wpełzając z powrotem do namiotu po osikaniu jakieś pobliskiego krzaczka, cóż było się astronautą, nie w takich warunkach przychodziło mi żyć i przetrwać, ale nawet nie skończyłem zdania, kiedy przerwał mi krzyk mojego dziecka.

– Tato!

Wyczołgałem się od razu na zewnątrz, rozglądając się jak głupi, bo pierwsze, co przyszło mi na myśl to to, że Olivera zaatakowało jakieś dzikie zwierze. Niedźwiedź, wilk, cholera wie co...

– Tato – usłyszałem ponownie jego stłumiony głos.

Dochodził z namiotu chłopców, więc podszedłem tam i rozsunąłem zamek, po czym wszedłem do środka. Od razu zauważyłem Ryana, który przytrzymywał Olly'ego, zasłaniając mu ręką usta.

– Co się tutaj dzieje? – zapytałem, patrząc na każdego z nich po kolei.

Bliźniaki numer jeden, numer dwa, Ryan i Hayden.

Ryan od razu puścił Olivera, a ten przyczołgał się bliżej wyjścia, za to Alex miał tak ewidentnie niewinną minę, że wiedziałem, że coś było nie tak.

– Co tam ukrywasz? – zapytałem go.

– Nic – odpowiedział, ale w tym momencie poczułem charakterystyczny zapach.

Wyciągnąłem rękę w stronę mojego syna, dokładnie wtedy, kiedy obok mnie w wejściu pojawił się Zayn.

– Co się dzieje? – zapytał, starając się zorientować w sytuacji.

– Oddawaj – warknąłem do Alexa.

– Ale ja nic... – zaczął.

– Alexander Tomlinson. Już! – nakazałem.

– Kapuś – powiedział pod nosem Ryan, kiedy Alex wyciągnął ręce zza pleców i położył na mojej dłoni zapalniczkę i kilka zgniecionych, nadpalonych skrętów.

– Skąd to macie? – zapytał od razu Zayn, patrząc prosto na Ryana, ale żaden z chłopców nie miał zamiaru się odezwać i wszyscy patrzyli w podłogę.

– Olly? – odezwałem się. – Powiesz nam coś o tym?

– Kapuś – powtórzył znowu cicho Ryan, nadal nie podnosząc wzroku.

Oliver tylko pokręcił głową, zaprzeczając.

– No dobrze, nie, to nie – powiedział Zayn. – Ryan, natychmiast do naszego namiotu – nakazał.

– Ale... – zaczął chłopak.

– Nie dyskutuj ze mną.

Ryan niechętnie przegramolił się na przód, ale zanim wyszedł z namiotu, popchnął jeszcze Olly'ego tak, że ten poleciał do tyłu.

– Mały zdrajca – warknął, po czym wyszedł na zewnątrz za Zaynem.

– Hayden, zostawisz nas na chwilę? – zapytałem.

Ten pokiwał głową i również wyszedł z namiotu, a ja wszedłem do środka i usiadłem pomiędzy moimi chłopakami. Dopiero teraz zauważyłem, że na zewnątrz stał Harry i cała reszta, chcący się dowiedzieć, co się dzieje.

Westchnąłem ciężko. Musiałem zebrać myśli i wygłosić im jakieś przemówienie.

– Jestem zawiedziony, chłopcy - powiedziałem. – Nie tobą, Olly, ty postąpiłeś naprawdę mądrze.

Oliver uśmiechnął się do mnie od razu.

– Ja też bym tego nie tknął – wtrącił się Dominic.

– Wiem, Dodo – potwierdziłem. – Za to wy, chłopcy... – zacząłem, patrząc na Alexa i Nate'a.

Wiedziałem, że byli coraz starsi, ale bez przesady, były w tym domu jakieś granice.

All of these stars will guide us homeOù les histoires vivent. Découvrez maintenant