Sen

6.8K 395 310
                                    

Chuuya POV.

obudziłem się na skutek promnieni słonecznych brutalnie wdzierających się przez okno do mojego pokoju. Nienawidzę tych małych, zdecydowanie za jasnych skurwysynów. zerknąłem na zegarek i załamałem ręce widząc, że mogłem spać jeszcze całe pół godziny. Była dopiero 6:00 rano, a ja już zaczynałem tą karuzelę cierpienia i boleści życiowej od nowa. Trudno się mówi. Wstałem i rozejrzałem się po tym obskurnym mieszkaniu, w którym przyszło mi żyć z moją małą, niezasługłującą na to w żadnym stopniu siostrzyczką. Gdy Chinatsu przyszła na świat nasi rodzice mieli poważne problemy z mafią i niedługo potem zginęli, a ja musiałem zaopiekować się maleństwem i na jakiś czas się ukryć. Teraz finansowo pomaga nam ciocia, która wie o naszej sytuacji i sama była kiedyś w podobnej, nie możemy jednak u niej zamieszkać, ponieważ jej kawalerka zdecydowanie nie pomieściłaby trzech osób, w tym małej, energicznej siedmiolatki.

Podszedłem do szafy i wyciągnąłem pierwsze ubrania, które wpadły mi w ręce, po czym z lekkim ociąganiem udałem się do łazienki. Spojrzałem w lustro na swoje rude poczochrane włosy. Przez chwilę zastanawiałem się czemu jeszcze ich nie ściąłem, jednak po chwili uświadomiłem sobie, że tak bardzo się do nich przywiązałem, że chyba prędzej zabiłbym fryzjerkę, niż dał sobie zrobić taką krzywdę. Wszedłem pod prysznic i przekręciłem kurek w stronę jak najwyższej temperatury. Uwielbiałem, gdy gorąca woda spływała leniwie w dół mojej skóry zostawiają po sobie mokre ślady. Gdy tak stałem bezczynnie delektując się gorącem wody i głuchym odgłosem kropel rozbijających się jedna po drugiej na samym końcu swojej wędrówki po moim ciele, zacząłem przypominać sobie mój dzisiejszy sen. To był chyba najdziwniejszy sen jaki miałem w swoim życiu, jednak zarazem bardzo niepokojący. Widziałem siebie, w jakimś nieznajomym mi budynku, najpierw piszącego list. następnie pojawiło się wspomnienie, w którym kończyłem swoje życie. Na sam koniec, jakby przez mgłę, widziałem mężczyznę, a konkretniej jego uśmiech i bandaże zdające się tańczyć wokół swojego właściciela w rytm wiatru owiewajacego jego sylwetkę, gdy ten spadał powoli, jakby od niechcenia, w dół przepaści. Nic więcej nie mogłem sobie przypomnieć z tego dziwnego snu, więc po prostu postanowiłem puścić to w niepamięć i więcej do tego nie wracać. Zakręciłem kurek i ku mojemu nieszczęściu ogarnęło mnie na powrót uczucie swego rodzaju bezradności, czy może nawet smutku. Mimo tego szybko narzuciłem na siebie ubrania i poszedłem do kuchni przygotować śniadanie dla mnie i Tsu-tsu.

Około siódmej, gdy śniadanie było już gotowe, poszedłem obudzić małą. Nienawidziła jak ją tak nazywałem, ale naprawdę była malutka. Nigdy bym się do tego nie przyznał, ale chyba ma to we krwi. Cicho otworzyłem drzwi i w oczy uderzył mnie kolor bardzo intensywnej barwy niebieskiej. Swoją drogą był to chyba jedyny ładny pokój w tym mieszkaniu, który udało mi się wyremontować za oszczędności, które uzbierałem pracując po szkole. Dzięki mojemu siedmioletniemu doświadczeniu w gotowaniu małemu dziecku udało mi się zatrudnić w małej restauracji na obrzeżach Yokohamy. Podszedłem do łóżeczka i usiadłem na jego skraju po czym pogłaskałem małą po dokładnie tak rudych jak moje włosach.

- Tsu-Tsu, wstawaj.- zacząłem szeptać cicho, ale na mój pech Chinatsu nie lubi wstawać, tak samo bardzo, jak ja i w odpowiedzi odburkneła mi tylko coś, co chyba miało brzmieć "spadaj". Zachowując cierpliwość podszedłem do okna i gwałtownie odsunąłem zasłony, jednak ta tylko wtuliła twarz w poduszkę i znowu zignorowała moje cenne próby obudzenia jej z zachowaniem zdrowego rozsądku. Jeszcze nie wiedziała, jak surowa kara ją czeka za takie beztroskie ignorowanie brata. Podwinąłem rękawy, po czym przyczajony niczym kot zaczekałem na odpowiedni moment i zacząłem ją łaskotać. Chinatsu zaczęła się śmiać i już po chwili mogłem usłyszeć jej krzyk
- Poddaję się! Poddaję! Teraz już naprawdę wstanę!- Po tym oświadczeniu odpuściłem nieco i przestałem łaskotać siostrzyczkę, jednak nadal zeźlony zignorowaniem zacząłem swój karny wykład o tym, że przygotowałem śniadanie, a przecież zimne będzie niesmaczne i niezdrowe. Gdy pomogłem jej się ubrać, poszliśmy razem zjeść śniadanie i przygotować się do wyjścia. Zawsze cieszył mnie widok tej małej dziewczynki, zajadającej się ze smakiem i brudzącej się przy tym okrutnie. Mała istotka spojrzała na mnie dużymi szafirowymi oczami po czym z pełną buzią zadała pytanie - keady owiedymy czoce koyo?-zaśmiałem się pod nosem i upomniałem Chinatsu, że nie mówimy z pełnymi ustami. Na to Tsu-tsu szybko przełknęła jedzenie i już miałem jej mówić, że aż tak się spieszyć też nie można, bo grozi to udławieniem się, ale ta uprzedziła mnie i szybko wyrzuciła z siebie zlepek słów, tym razem odpowiednio je wypowiadając, bym mógł zrozumieć
- Kiedy odwiedzimy ciocię Kyouyou?- westchnąłem i zacząłem się zastanawiać nad wolnymi terminami.
- Dzisiaj na pewno nie możemy, ale jak dobrze się złoży, to uda się w czwartek- powiedziałem do dziewczynki, która zdążyła już zjeść swój posiłek. Uśmiechnęła się tylko promiennie, podziękowała za posiłek i w podskokach pognała do swojego pokoju, zapawne, by spakować plecak. Sprzątnąłem naczynia ze stołu i wsadziłem do zlewu. Zgarnąłem najpotrzebniejsze rzeczy do szkoły i zaczekałem chwilę by usłyszeć tupot małych stópek i ciche skrzypienie bardzo starej podłogi. Przejąłem od małej plecak, wziąłem ją za rękę i wyszliśmy z domu kierując się do szkoły. Po kilku minutach stanęliśmy przed bramą i przytulając Tsu-tsu pożegnałem się z nią. Gdy odszedłem wystarczająco daleko, wyjąłem z kieszeni małą paczkę papierosów i zapaliłem.

Miałem jeszcze dwadzieścia minut do rozpoczęcia zajęć, więc zwolniłem nieco i obrałem dłuższą drogę przez park. Wysłałem wiadomość mojej przyjaciółce, że za chwilę dojdę do szkoły. Moje myśli w tym momencie zajmował problem, jaki gnębi nas odkąd tylko pamiętam. Ledwie starcza nam pieniędzy. Gdybym żył sam, to nie byłby problem, jednak dopóki Chinatsu jest ze mną, muszę zapewnić jej godne życie. Pogrążony w przygnębiających myślach, nie zauważyłem kiedy dotarłem do szkoły. Przy bramie przywitała mnie moja przyjaciółka z pierwszego roku. -Chuuya!- Zawołała głośno jakbym był ślepy i podbiegła do mnie tak szybko, że nie zarejestrowałem momentu, w którym się na mnie rzuciła.
-Ej! Kurwa! Złaź ze mnie Gin! Psujesz mi reputację! - krzyknąłem oburzony jej zachowaniem, ale życie mnie chyba nie lubi i była to kolejna osoba tego dnia, która miała moje prośby i błagania w dupie. Zepchnąłem ją z siebie i udałem obrażonego.
- Chuuya, ale to tylko takie żarty były, nie bądź już zły...- Ehhh, znowu zrobiła te swoje oczy zbitego szczeniaczka, więc nie mogłem długo udawać obrażonego.
- No dobrze, nie rób już takiej miny, bo dostanę cukrzycy, a tego chyba nie chcesz. - Po tych słowach zaobserwowałem nagłą zmianę emocji występujących na twarzy przyjaciółki. Jej uśmiech był naprawdę przerażający, a w dodatku ten znałem, aż za dobrze.
- No dobra, widzę co się święci. Mów co Ci na sercu leży Gin, bo za chwilę chyba padniesz z tego nadmiaru szczęścia.-Ona naprawdę była, jak jakieś małe, pierdolnięte szczenię. Gdyby miała ogon, to byłbym w stanie sobie wyobrazić, jak w tym momencie zaczyna nim merdać.
- Do naszej szkoły ma dołączyć nowy uczeń. Zanim cokolwiek powiesz, to musisz wiedzieć, że podobno jest super gorący i w dodatku bogaty. Teraz nie waż mi się protestować, bo jestem pewna, że to idealna partia dla Ciebie. - O nie, zaczęło się. Tryb Ginyaoistka mode on.
- Gin, uspokój swoje komórki, proszę. - Zdawałem sobie sprawę, że teraz raczej tego nie powstrzymam. Będę musiał to dzielnie przetrzymać. Z tymi myślami pociągnąłem rozemocjonowaną przyjaciółkę na pierwszą lekcję, jednak w głowie już miałem plan, jak się zerwać, bo w końcu na co komu szkoła?

Kochane Misie!
Oto następny rozdział tej książki. Mam nadzieję, że wam się spodobał i zostaniecie tutaj dłużej. Tak jak pod poprzednim rozdziałem zwracam się do was z prośbą o pomoc w korekcie błędów, które mogą się przytrafiać, a także o gwiazdki, bym mogła zobaczyć, czy komuś podoba się ukałd literek i zdań, które tutaj dla Was zamieszczam.

Jeszcze raz... || SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz