Ostatnia Krew

3.4K 282 332
                                    

Telefon zawibrował delikatnie w mojej kieszeni, więc wyciągnąłem go i sprawdziłem powiadomienia.

Dazai: Chuuya~

Już samo wyobrażenie sobie tego, jak wypowiada moje imię przeciągając każdą samogłoskę, przesłodzonym tonem jest wystarczająco denerwujące.

Chuuya: Czego chcesz?

Dazai: Nie unoś się tak! Chcę tylko zapytać, ile jeszcze zajmą ci przygotowania?

Chuuya: Będę na miejscu za pół godziny

Dazai: Dobrze, ślimaczku~ Nie przewróć się po drodze, jeszcze zedrzesz kolano

Mało brakowało, a mój telefon wylądowałby na przeciwległej ścianie, rozbijając się na drobne kawałki. Oszczędziłem mu cierpienia i schowałem z powrotem do kieszeni, rozglądając się po pomieszczeniu. Spakowałem jeszcze pomniejszą broń. Do dzisiejszej walki byłem uzbrojony po zęby. Cztery ostrza i trzy bronie palne, dwie krótkiego zasięgu i snajperka na plecach.Tak na wszelki wypadek, postanowiłem ją przewiesić na jednej z wyższych gałęzi drzewa, rosnącego tuż przed bazą główną (trzeba również wspomnieć, że jest nią dom Dazai'a, położony w głębszej części lasu). Może się na coś przyda. Do kieszeni, przy pasie włożyłem jeszcze bomby gazowe, które miały powalić dużą grupę ludzi naraz. Założyłem dzisiaj ubrania, działające korzystnie na skradanie się, bo taką miałem rolę, coś w stylu skrytobójcy. Jedyne, co się nie zmieniło, to mój kapelusz, który wiernie towarzyszył mi przy każdej okazji, nawet jeżeli nie sprzyjał cichym zabójstwom. Spojrzałem krytycznie w lustro po raz ostatni, oceniając swój wygląd. Ostatecznie nie tak źle, jak myślałem. Nasypałem Manami trochę jedzenia i pogłaskałem ją delikatnie.

- Słuchaj, teraz wychodzę, pilnuj domu, jak mnie nie będzie, dobrze?- powiedziałem, a kot otarł się o moją nogę, miaucząc i pomrukując cicho. Obrzuciłem wzrokiem spodnie, o które przed chwilą ocierała się Manami. Góra futra, super.

- Jeżeli któryś z wrogów, nie będzie miał uczulenia na twoje futro i nie pomoże mi ono w misji, to cię ukatrupię! Wiesz, jak trudno ściągać tą głupią sierść?- zamachała ogonem i obróciła się, idąc powoli w głąb mieszkania. Chyba się obraziła. Upsi.

***********

Wysłałem wiadomość do Mori'ego Ougai'a, by posłał swoich ludzi do otoczenia pozostałych dwóch siedzib naszej mafii. Mam nadzieję, że są tak silni, jak mówią i będą w stanie wygrać bez większych przeszkód. Plan zakładał rozpoczęcie za piętnaście minut, jak na razie wszystko szło gładko. Stałem pod domem Dazai'a, najważniejszą siedzibą, spoglądając w okno jego pokoju. Właśnie przez nie miałem dostać się do środka i utworzyć drogę pozostałym osobom, czyli oddziałom Akutagawy i Ody. Osamu wychylił się z okna i entuzjastycznie pomachał do mnie, niebezpiecznie przechylając się coraz bardziej do przodu. W panice wyciągnąłem ręce do przodu, pokazując mu, by się cofnął i uspokoił. Widząc to, zrobił smutną minę zbitego szczeniaka i posłusznie wsunął się z powrotem w głąb pokoju. Spojrzałem na zegarek. Równa dwunasta. To widząc, zacząłem wspinać się do okna. Odbiłem się od dachu jakiejś pomniejszej szopki, stojącej obok domu i ledwie chwyciłem się parapetu. Dazai szybko pomógł mi się podciągnąć i wejść do pomieszczenia. Stanąłem pośrodku, rozglądając się i oceniając pokój. Był duży i wszystko raziło bielą.

- Nic nie mów, ja też nie lubię tego pokoju- powiedział ze zniesmaczoną miną. Postanowiłem powstrzymać się od wyrażenia swojej opinii na ten temat.

- Zaczynamy?- zapytałem, wiedząc, że za chwilę nie będzie odwrotu.

- Tak- potwierdził stanowczo.

Jeszcze raz... || SoukokuWhere stories live. Discover now