Ocean Miłości

4.4K 316 431
                                    

(w mediach macie piękną scenkę z death Apple)

*Chuuya POV. *
Wracałem niespiesznie do domu ulicami Yokohamy, która skąpana była w ostrych promieniach słońca, chowającego się za horyzontem. Kierowałem swoje kroki do naszego mieszkania, w jednej z rąk niosąc dla Chinatsu kolację. Codzienna rutyna powoli dawała mi w kość. Chciałem, żeby coś odmieniło moje życie, pomimo, że sam do końca nie wiedziałem czego dokładnie oczekiwałem. Nagle, przez natłok moich myśli, przedostał się jakiś niezidentyfikowany jeszcze przeze mnie dźwięk. Przystanąłem na środku ulicy i zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu cichego pisku. Na samym końcu chodnika dostrzegłem pakunek, a już po chwili dotarło do mnie, że to właśnie on wydobywa z siebie te śmieszne, nieudolne miauknięcia. Podszedłem bliżej i delikatnie odchyliłem jedną z kartonowych ścianek pudełka. Moim oczom ukazał się malutki kotek, który zaraz po ujrzeniu promieni słonecznych, obrócił się nieco, chcąc się przed nimi osłonić. Przyjrzałem się kolorowi jego sierści. Był cały czarny, z wyjątkiem jednej, malutkiej końcówki ogona, która jak na ironię losu, biła rudym kolorem po oczach, nawet bardziej niż te okropne promienie.

-No i co ja teraz z Tobą zrobię, kotku?- zadałem pytanie, jednak doskonale wiedziałem, że nie zostawię Go na śmierć w tym marnym pudełku. Dlaczego ktoś wyrzucił tak słodkie zwierzę, które samo w sobie ma więcej słodkości niż oczy psiaczka Gin? Nie myśląc więcej, podniosłem pudełko i przyspieszając tym razem kroku, bez większych przystanków dotarłem prosto pod drzwi mieszkania.

- Tsu-tsu! Otwórz drzwi biednemu braciszkowi bez kluczy!- krzyknąłem, zdając sobie nagle sprawę z umiejscowienia moich kluczy, czyli stołu w kuchni.

- Jakim cudem zawsze zapominasz kluczy, ale tego swojego głupiego kapelusza, to już ubrać nie zapomnisz?
Nie wiem, czemu nikomu nie podobały się moje kapelusze. Ani buty. No i jeszcze chokery. I nie zapomnijmy o mojej wielkiej, życiowej pasji - winie - co też jakoś się nikomu nie podobało. Ostatni raz, jak ktoś napomknął o tym w moim towarzystwie, skończył na oddziale pierwszej pomocy, a przez moje usta przeszło wiele brzydkich słów, jednak jej, nazywanie moich ubrań dziwnymi, czy nawet brzydkimi, zawsze uchodzi na sucho. Po chwil usłyszałem już szczęk przekręcanego zamka i moim oczom ukazała się moja mała siostrzyczka, która miała czelność jeszcze chwilę temu, tak bardzo urazić moją dumę. Widziałem jak jej oczy zwracają się ku górze z tym swoim pytającym wyrazem. Uśmiechnąłem się delikatnie i postawiłem paczuszkę przed Tsu-tsu, aby sama mogła doświadczyć na swojej skórze wspaniałości swojego brata, który ma dobre serduszko. Żartuję. Tak naprawdę, gdybym tylko miał okazję, unicestwił bym połowę denerwujących mnie ludzi. Chinatsu pochyliła się nad paczuszką i już po chwili mogłem dojrzeć niemy zachwyt w jej oczach. Rzuciła się na mnie, omal nie przewracając.

- Chu! Skąd Ty masz takiego pięknego kota?!- zadała pytanie, mając łzy w oczach. Zaskoczyła mnie tak wielka radość. Wiedziałem, że Tsu-tsu chciałaby mieć kota, ale nigdy jakoś zbytnio mi się nie narzucają.

- Sam do mnie przyszedł, a raczej mnie wymiauczał...A teraz, Ty masz najważniejsze zadanie- powiedziałem, poważniejąc nagle. Chinatsu uczyniła to samo i pokiwała swoją główką na znak gotowości, do przyjęcia najważniejszego zadania.

-Musisz nadać temu malcowi imię - omal nie wybuchnąłem śmiechem, widząc jak poważnie przyjęła to Chinatsu. Cała jej twarz - małe brewki, mocno ściągnięte w dół, delikatnie przymrużone powieki, a nawet wydęte usta- mówiła o tym, że moja siostra przyjęła to zadanie, jakby była to sprawa życia i śmierci.

-Manami!- wykrzyknęła nagle, patrząc na małego kotka pytającym wzrokiem, na co ten delikatnie miauknął.

- Chyba mu się spodobało, jednak dlaczego akurat Manami?- spytałem zaciekawiony powodami wyboru takiego imienia, na co Chinatsu popatrzyła na mnie jak na ostatniego idiotę, który nie pojmuje, co się wokół niego dzieje.

Jeszcze raz... || SoukokuWhere stories live. Discover now