Sześć Obietnic

2.6K 250 613
                                    

Chuuya POV

~pierwsza obietnica~

Dzisiaj wybieramy się do Minato Mirai. Dazai uparł się, że znajdzie sześć miejsc wartych odwiedzenia, zanim będzie za późno. Wczesnym rankiem oddałem Chinatsu w ręce Gin. Trochę ubolewała nad rozłąką ze mną i Manami, w konsekwencji czego musiałem jej obiecywać, że nic nam nie będzie. Właśnie wkładałem buty, kiedy do mieszkania wtargnął Dazai, wpadając na mnie i przewracając nas na zimną, twardą podłogę. Gdyby tylko zapukał...

-Złaź ze mnie!- krzyknąłem, próbując zrzucić z siebie jego ciężar.

-Nie! Tak mi wygodnie- odpowiedział, podśmiewając się, zapewne z moich nieudolnych prób wydostania się z morderczego uścisku. Tego było za wiele. Gdy udało mi się wyciągnąć jedną rękę, z całej siły wbiłem ją między żebra Dazai'a, tak żeby poczuł ból związany z lekceważeniem mnie. Udało mi się wydostać i teraz z góry mogłem patrzeć, jak leży na podłodze, chwytając się za obolałe miejsce i pojękuje cicho.

- Nie musiałeś tak brutalnie. Mogłeś ładnie poprosić- spojrzał na mnie z wyrzutem. Prychnąłem.

- I jeszcze czego?- ironia to zdecydowanie mój ulubiony sposób wyrażania siebie.

- Jeszcze możesz pomóc mi wstać- westchnąłem i wyciągnąłem do niego rękę, widząc jak powoli idzie mu podnoszenie swojego organizmu z podłoża.

- Jesteś już gotowy?

-Będę, jak dasz mi założyć te nieszczęsne buty.

- No to teraz patrz!- i spojrzałem. W ręce trzymał jakieś dwa papierki, może kupony, czy coś...

- Czemu nie skaczesz ze szczęścia?- zapytał i przekręcił delikatnie głowę, jakby moje zachowanie było dla niego niezrozumiałe.

- Pokazujesz mi dwa kawałki, jakiegoś gównianego papieru. Co w tym szczęśliwego?

- To są zaproszenia dla dwóch osób, do najlepszej restauracji w Minato Mirai, a nie jakieś papierki!- krzyknął rozpaczliwie i chwycił się za głowę, jakby właśnie przechodził załamanie.

Stanęliśmy pośród ogromnych drapaczy chmur, po czym weszliśmy do jednego z nich. Prawdopodobnie był on swego rodzaju centrum, ponieważ miał nieprzeciętną wysokość. W środku, od razu przytłoczyła mnie ogromna ilość ludzi i przeróżnych sklepów. Wyjechaliśmy wiele pięter w górę. Szukałem wzrokiem właściwej restauracji, jednak Dazai uprzedził mnie, gdyż pociągnął moją rękę, prowadząc nas we właściwym kierunku. Weszliśmy do środka przez przeszklone drzwi, a kelner zaprowadził nas do oddzielnej sali urządzonej w kolorach ciemnej czerwieni, koloru wina. Największe wrażenie robiła szklana ściana, ukazująca idealnie widok zachodzącego słońca. Mój zachwyt potęgował fakt, iż byliśmy bardzo wysoko, a budynki przeciętnej wysokości, już dawno zaczęły wyglądać, jak delikatny dywan, okalający pojedyńcze drapacze chmur. Nagle czas zwolnił i jeżeli wcześniej czułem się przytłoczony i malutki pośród ogromu, to teraz moje odczucia zrobiły przewrót o sto osiemdziesiąt stopni.

- Zapraszam pana do stołu- powiedział Dazai, wyrywając mnie z zadumy, po czym odsunął krzesło, zapraszającym gestem wskazując na nie ręką. 

Osamu zdecydowanie wiedział, jak zrobić na mnie wrażenie. Zaplanował wszystko, poczynając od mojego ulubionego wina, kończąc na ulubionej potrawie. Dodatkowo postarał się jeszcze o pyszny deser, ciasto czekoladowe z malinami ,a po tych wszystkich smakołykach, doprawił mi jeszcze komplement, stwierdzając, że i tak nie gotują tu lepiej niż ja. To był wyjątkowy wieczór, jednak obawy nie opuszczały mnie nawet na krok.

- Dazai, co będzie, jak nam się nie uda? Twój ojciec ma jeszcze wielu oddanych ludzi- zapytałem nieco przygaszony.

- Nic się nie martw. Na pewno nam się uda- był bardzo pewny swoich słów.
- Co by się nie działo, obiecuję, ochronię Cię, za wszelką cenę.

Jeszcze raz... || SoukokuWhere stories live. Discover now