Ujadanie Cyzia

77 19 10
                                    

Parno za oknem i za firaną, garderoba gawiedzi gwałtownie ubożeje w ilości materiałów, a, co za tym idzie, ubożeje również defensywa bańki ludzkiej wygody i filuternych, zwodniczych dresów

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Parno za oknem i za firaną, garderoba gawiedzi gwałtownie ubożeje w ilości materiałów, a, co za tym idzie, ubożeje również defensywa bańki ludzkiej wygody i filuternych, zwodniczych dresów. Chcąc nie chcąc trzeba pokazać innym ludziom to, co się przez te parę miesięcy hodowało w odmętach kurtek i szalików, dokarmiało sowicie za Bożych urodzin i Wielkiej nocy, a w końcu utrwalało płonnością zapału postanowień noworocznych. Tak, kochani, wszyscy wiemy, że tym razem to też nie będzie Wasz rok.

No więc mamy do czynienia z goruncem, paskudnym goruncem, którego żadnen wiatraczek nie ulotni, któremu żadne przekleństwo specjalnie nie umniejszy. Człowiek to istota rozumna, ewolucyjna, dlatego też coroczny cykl zmiejszania szmatek pokrywających rozwarstwienie skóry, mięsa i kości przebiega u nas raczej bezproblemowo. No, prawie że.

Widzicie, nie do końca wszyscy od tak godzą z swobodnym ekspresjonowaniem ludzkiego ciała. A konkretniej, z ekspresjonowaniem ciał grubych.

Kojarzycie ten wysyp zdjęć w internecie osób tęgiej tuszy przyodzianych w ubrania ukazujące ich fałdki? No właśnie. Chyba nie muszę wspominać, że spora część została wykonana bez wiedzy i zgody portretowanej osoby, która znalazła się w owym przypadkowym miejscu tylko z tego powodu, iż siłą rzeczy musiała w końcu wyjść z domu i kupić te bułki czy tam masło.

I wiecie co, to zaczyna być frustrujące.

Bo jakby to Wam, wszystkim psioczącym na grubasków w cienkich, nieraz przylegających, krótkich rzeczach, wyjaśnić: ludzie o większej masie ciała odczuwają ów męczący Was gorunc o wiele bardziej niż Wy i gdy stają przed wyborem pomiędzy omdleniami w autobusie i groźbą problemów zdrowotnych, a zakuciem w oczach paru anonimowych przechodniów, to jednak siłą rzeczy wybierają to drugie.

[a przynajmniej mam taką nadzieję, mój boże]

Przykro mi, ale sezon wiosenno-letni to nie festiwal rui i pokazu pięknych, wymodelowanych sylwetek. Wychodząc z domu nie przejdziecie się po żadnym wybiegu i nie natraficie na drugą Britney Spears. Natraficie na ludzkie, w pełni prawdziwe i nieraz szpetne ciała, które nie mają za zadanie nakarmić Waszych oczu estetyką. Ludzie bywają brzydcy, pełni niedoskonałości, otyłości, ułomności. Nietraktujmy ich z powodu naszych nabuzowanych hormonów jak lalek ze skalą atrakcyjności, ładnie proszę. Niech do nas w końcu dojdzie, że w gruncie rzeczy te osoby nie są tu dla naszej rozrywki, a tylko pokrętnie wpadły pod tryby koła fortuny i nieopatrznie napatoczyły się na naszej drodze w autobusie, metrze, szkole, pracy.

Być może one również czują się niekomfortowo w swoim ubiorze, być może same mają poczucie odrazy otoczenia i modlą się, by nikt nie oceniał ich rozmiarów. I pewnie, że otyłość często jest winą samej osoby nią dotkniętej i w wyleczeniu wymaga t y l k o samozaparcia, ale powiedzmy sobie szczerze: ile z osób, które właśnie to czyta, je pięć zbilansowanych posiłków dziennie, ćwiczy każdego dnia wszystkie mięśnie, urozmaica sobie dietę warzywami, nigdy nawet nie próbowało zestawu od Macdonalda i uczy się z wszystkich przedmiotów dwie godziny w ciągu dnia?

Ludzie wyznaczają ideały, rzeczywistość je weryfikuje. Nie da się tak po prostu zmieszać z błotem jednej grupy i ostracyzmować jej niedoskonałości. Fakt, ci ludzie wyrządzają sobie krzywdę, ale uwierzcie mi na słowo, nie tylko oni. Przy czym naprawdę zdają sobie z tego sprawę i są tak właściwie jedynymi ludźmi, którzy mogą coś z tym faktem konkretniejszego zdziałać. Dlatego właśnie komentarze typu ,,twoja wina że tyjesz", chamskie uwagi, wciskanie na siłę ,,troski" gówno pomaga, ba, nawet na dobrą sprawę wcale nie ma pomagać. Formułka o pomocy jest tu tylko przykrywką dla ujścia frustracji i wylewu niechęci. Bo muszę patrzeć na Twój nieapetyczny boczek, nie?

Czasami mam po prostu wrażenie, że ludzie boją się rzeczywistości, w której przyszło pędzić im żywot i kurczowo trzymają się wyznaczonych przez siebie oczekiwań i czczych mrzonek. Bo tak powinno być, a nie jest, bo wolę, kiedy ludzie nie chorują, nie mają krzywych nosów i zębów, nie posiadają rozstępów i nie siwieją przed trzydziestką.

Uparcie więc tkwią w tej swojej bezpiecznej, sterylnej bańce, lecz, powiedzmy sobie szczerze: po co? Czy nie lepiej pomału przyswajać realia warstw świata, miast w nieprzystosowaniu doznać szoku w późniejszej godzinie?

Wiosna to rozkwit nie tylko przyrody, ale i nas – ludzi. Ukazujemy swoje ciała, szpetność i frustracje, rośniemy w słońcu i dojrzewamy po szkodzie. Nie wydajemy ładnych zapachów i najpiękniejszych uśmiechów, ale w glob już tak szeroko wrosło żądło naszego chwastu, że ciężko nie doszukać się uroku w naszych pociesznych oddechach. Godzina ekspresji, wzburzonej epilepsji i masowej opresji. Cóż więcej rzec: bawmy się dobrze, k?

Cyziu

KACZKI: maj 2019Where stories live. Discover now