Z naczelnikiem przez Syberię

81 17 27
                                    

Od pewnego czasu zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób prezentowano mi historię naszego kraju poprzez całe moje życie – począwszy od niemalże kołyski, aż po liceum

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Od pewnego czasu zaczęłam zastanawiać się, w jaki sposób prezentowano mi historię naszego kraju poprzez całe moje życie – począwszy od niemalże kołyski, aż po liceum. Doszłam do całkiem prostych wniosków, które być może pokrywają się z Waszymi odczuciami: Polacy mają tendencję do patetyczności. Do dziś pamiętam siedzenie na akademii z okazji jedenastego listopada w niewinnym okresie przedszkolnym; nie rozumiałam nic a nic i jestem niemalże pewna, że większość z Was też przez to przechodziła. Taka kolej rzeczy.
W pewnym momencie jednak nadchodzi czas na zmiany. Zapamiętywanie dat, kojarzenie wydarzeń, pochylanie się nad konkretnymi postaciami historycznymi. Na tym ostatnim chciałabym się skupić właśnie w tym artykule – tak się składa, że miałam ostatnio przyjemność uczestniczyć w wykładzie prof. Dr hab. Eugeniusza Niebelskiego, dotyczącym młodości dobrze wszystkim znanego Józefa Piłsudskiego – a konkretniej epizodu, który spędził na Syberii. To co, zaczynamy?

***

Jak zapewne wiecie, w czasach Piłsudskiego na Syberię nie wyjeżdżało się w celach wypoczynkowych – oczywiście, został on zesłany. Powód? Wraz ze starszym bratem, Bronisławem, brał udział w spisku mającym na celu obalenie cara Aleksandra I. Zamach się oczywiście nie udał i o ile obywateli rosyjskich za takie wykroczenie bez wahania wieszano, o tyle Polaków skazywano właśnie na zesłanie. Destynacją Józefa okazała się być wieś Tunka. Miał on wtedy dziewiętnaście lat.
Słysząc słowo „zesłanie", z pewnością kojarzycie je sobie strasznie negatywnie – musicie jednak wiedzieć, że zesłania carskie a bolszewickie to dwie zupełnie różne rzeczy. Władzy carskiej faktycznie zależało na resocjalizacji, natomiast bolszewicy czerpali wręcz przyjemność z pogrążenia potencjalnie wrogiej im jednostki.
Wracając jednak do samego Józia: w Tunce nie było mu źle. Wielokrotnie wspominał ją w swych listach i późniejszych wypowiedziach jako już naczelnik państwa. Opowiadał też o swojej pierwszej miłości, Leonardzie Lewandowskiej, którą tam właśnie poznał. Z Leosią ostatecznie nie połączyło go nic poza młodzieńczym uczuciem – niedługo po tym, jak ukochana została zwolniona z obozu, Piłsudski przestał jej odpisywać. Zrozpaczona kobieta popełniła samobójstwo.
Głównym zajęciem Piłsudskiego w tamtym okresie była włóczęga – nigdy nie mógł sobie znaleźć stałego miejsca, masę czasu spędzał na polowaniach czy leśnych wędrówkach. Otwarcie stwierdzał, iż ten czas jest dla niego „zbijaniem bąków", w którym comiesięczna zapomoga wystarczała mu na zapewnienie sobie podstawowych potrzeb. Wbrew idealnemu obrazowi, który jest nam przedstawiany w szkołach, młody Józef był osobą wręcz okropnie leniwą, co wspominał nawet w swych dziennikach, między innymi słowami: „bieda mi z tym lenistwem, wszędzie bieda, ale poprawić się nie mogę". Obowiązki domowe przychodziły mu z olbrzymią trudnością i unikał ich jak ognia, a dokarmiać musieli go przyjaciele, bo gdyby nie oni, to jadłby jedynie jajka i chleb – o każdej porze dnia.
Kiedy Ziuk – bo tak go tam nazywano – zmusił się już do aktywnego życia w społeczności, nauczał czasem dzieci znajomych bądź spławiał drewno. Środowisko formowało w nim wtedy skłonności nieco socjalistyczne, których w późniejszym czasie zdołał się wyrzec. Nie można jednak odmówić Tunce wpływu na jego dalsze życie, widocznego w każdym aspekcie jego osoby. Zesłanie odcisnęło na nim swoje piętno do tego stopnia, że gdy w końcu powrócił do domu w roku 1892, rodzina zupełnie go nie poznała.
Po powrocie Józef zaangażował się w wyzwolenie, które zdefiniowało potem całą jego karierę. To właśnie wtedy stał się naczelnikiem państwa, którego znamy. A może zawsze nim był?
Osobiście, nigdy nie byłam pozytywnie nastawiona do Piłsudskiego – od najmłodszych lat na każdym kroku atakowano mnie jego wizerunkiem, przedstawiając go w zupełnych superlatywach. I właściwie tylko tym mi się wydawał – idealnym obrazem w galerii sław, na który można spoglądać i podziwiać, ale nieważne, jak uparcie będziesz próbował, zawsze będziesz oddzielony od jego perfekcji taflą szklanej gabloty.
Z czasem nabieralam do niego jeszcze większego dystansu – autorytarne rządy nigdy nie były czymś, co mi imponowało, ale wiedziałam też, że w ostatecznym rozrachunku państwo tego potrzebowało. Do spojrzenia na niego przychylnym okiem zachęcił mnie właśnie wspomniany wcześniej wykład, ukazujący Narodowego bohatera jako zwykłego człowieka, a nie niezniszczalny, patetyczny posąg. Jego wady czynią z niego osobę, z którą faktycznie da się utożsamiać, a tym samym odnajdywać w jego historii siłę do podejmowania walki każdego dnia. Bo skoro jemu się udało, to dlaczego mi nie?
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć zdanie z jednej z książek Lidii Łojko, aktywistki bolszewickiej, którą Piłsudski poznał na obczyźnie, a która wspominała go potem w swoich pracach. Myślę, że idealnie ukazuje to stosunek przyjaciół-zesłańców do naszego bohatera narodowego i jego działań w II Rzeczypospolitej.
„Taka była droga Ziuka od bojownika robotników po dyktatora – faszystę".

Red

KACZKI: maj 2019Where stories live. Discover now