2- Karma wraca Carless

1.1K 91 32
                                    


— Dobra Carless, możesz wytłumaczyć mi wszystko jeszcze raz?— zaczęła moja mama, zatrzymując auto na podjeździe.

Przewróciłam oczami.

— Boże, mamo— jęknęłam sfrustrowana— po prostu, chciałam spokojnie zjeść, jakaś dziewczyna właziła mi do kabiny, a ja przypadkowo przytrzasnęłam jej nos, gdy zamykałam drzwi. Nic wielkiego!

— Nic wielkiego? Nic wielkiego?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz? Dziewczyna siedzi w szpitalu ze złamanym nosem!— krzyknęła.

— Przeprosiłam ją— odpięłam pasy.

— Zwykłe przepraszam nie wystarczy— syknęła i wyszła z samochodu.
— A poza tym, czemu jesz lunch w łazience? Opuściło Cię do reszty?

— Mamo— upomniałam ją— to przez Ciebie nie mam znajomych, więc proszę nie zaczynaj tego tematu— uśmiechnęłam się sztucznie, wchodząc do domu.

— Chyba zapomniałaś, że jestem twoją matką i należy mi się szacunek!— krzyknęła i weszła do kuchni.

Amen. Koniec tego jazgotu.

Cóż, jeżeli chodzi o mój kontakt z moją matką to ostatnio przechodzimy "kryzys". Czepialstwo to jej ulubione zajęcie, którego ja nie akceptuje.
Stąd cały konflikt. Jeżeli chodzi
o znajomych, których nie mam, to wszystko wydarzyło się przez moją matkę, która zachowała się jak szkolna dziwka niespełna przygód i przespała się z wszystkimi tatusiami moich koleżanek.
Niezłe z niej ziółko, to było pewne.

— Słyszałem co się stało— zaczął mój brat, wchodząc do mojego pokoju.

— Okej— powiedziałam, niedbale kładąc się na łóżko.

— Co Cię ugryzło?— zaczął siadając, obok mnie.

— Matko kochana, Leo! Jeżeli zamierzasz się mnie czepiać to wyjdź st...

— Mówię serio, coś Cię w nogę pierdolnęło— zaśmiał się, lekko krzywiąc.

Szybko przeniosłam wzrok na nogi.

— Co do... jakie bydlę— usiadłam, przyglądając się dużej wypukłości.

— Lepiej pójdę po mamę, a ty weź fu, kurwa zakryj to— wykrzywił się i wyszedł z pokoju.

Karma wraca Carless.

•••

Nie mogę w to uwierzyć, że mnie do tego namówiłaś— pomachałam głową.

— Musisz jej pokazać, że jest Ci naprawdę przykro.

— Ale...

— Na ten moment, nie obchodzi mnie twoje zdanie.

Przewróciłam oczami i odwróciłam się w stronę okna.
California była piękna. Mimo, częstego gwaru dostrzegalne jest tutejsze piękno. Ciepło, trochę natury. Takie rzeczy, trzeba nauczyć się doceniać.
Podlizuje się Wam i udaje wrażliwą.

Pod szpitalem byłyśmy już po 10 minutach. I nawet zdążyłam pogodzić się z myślą, że swój honor muszę odłożyć na bok.

— Denerwujesz się?— zapytała mnie.

— Co? Czemu?— uniosłam brew.

— Może dlatego, że złamałaś jej nos?

Wzruszyłam ramionami i wyszłam z windy.

— Na kartce jest napisanie: 120, 1 piętro. Będę tu czekać.

Kiwnęłam głową i utykałam w głąb korytarza. Cóż, noga puchnie mi jak bańka.
Widząc siedzącą dziewczynę na łóżku, od razu, wiedziałam, że to ona.

— Cześć Caroline— zaczęłam nie-pewnie.

— O cześć— posłała mi lekki uśmiech.

Nie wierze, że to robię.

— Chciałam Cię przeprosić. Nie chciałam by tak się stało i...

— Co? Ach nos!— zaśmiała się— jest w porządku.

Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie.

— Nie jestem zła z resztą teraz ominie mnie szkoła, więc uwierz, jestem Ci wdzięczna.

Co do kurwy.

Nie stój tak. Chodź mój tata przywiezie Nam burgery— poklepała miejsce obok siebie, posyłając mi miły uśmiech.

Chyba jednak się polubimy.

•••
guess.
rozdziały będą takie.

i aktualnie czekają mnie egzaminy w szkole muzycznej, wiec mam niezły zapierdziel i zastanawiam się jakim cudem jeszcze nie umarłam z tego stresu.

do następnego cipunie!

Love From 90'sWhere stories live. Discover now