8- Leśny domek

445 46 6
                                    




Przez całą drogę widziałam wzrok Trevora w lusterku. Wiercił mi dziurę w głowię, co prowadziło mnie do szału, bo nie mogłam poruszyć tego tematu, czy zamienić swój cyckowy pokaz w żart, bo Jack był w aucie, cały czas mówiąc. Przez kolejną godzinę, zużyłam 4 opakowania chusteczek, wycierając ketchup ze swojej twarzy, towarzyszyła mi przy tym paplanina Jacka o ostatnim meczu i hot ciałkach. A we mnie rosła siła, przed, którą bronić się nie chciałam.

Chociaż przyznam szczerze, że dowiedziałam się paru ciekawych informacji. Kto by się spodziewał, że chłopaki robią szatniowe zawody z kategorii Kto puści bardziej śmierdzącego bąka.

— Jesteśmy— oznajmił Trevor, zatrzymując auto.

Spojrzałam za okno. Moim oczom ukazał się niewielki drewniany domek. Ciemne belki, ładnie wchodziły w kontrast ze słoneczną pogodą, a taras ozdobiony był czerwonymi kwiatami.
Całość znajdowała się w lesie, przez co drzewa dawały przyjemny cień.Wraz z wyjściem z pojazdu, do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny zapach lasu, a o uszy obijał się szum.
Zapewne jest tu jakaś rzeczka.

— Carless!— krzyknęła Caroline biegnąc w moją stronę i wieszając mi się na szyje.

Mieszanina jej potu i mojej woni ketchupu nie daje dobrego połączenia. Skrzywiona odrywam się od dziewczyny.

— A gdzie krew?— pyta, a do moich uszu dociera śmiech— Jack mówił mi, że mieliście wypadek— chwyta moją twarz i obraca na boki.

Przewróciłam oczami, ruszyłam do samochodu, wzięłam swoją walizkę i ostatnią torbę i trzasnęłam drzwiczkami od bagażnika.

— Carless!— wrzasnął Trevor.

— Ups— wzruszyłam ramionami i z podniesioną głową i dumnym krokiem minęłam chłopaka.

Dupek. Po podglądaniu mnie, całkowicie mu się należy.

Caroline podniosła jedną brew doganiając mnie, prowadząc swoje włosy do jeszcze większego nieładu.

— Coś zdążyło się wydarzyć przez moją nieobecność?

Prychnęłam na samo wspomnienie.

— Całkowicie nic.

Wchodząc do domku, wzięłam głęboki oddech by zaczerpnąć, zapachu drewna. Rozejrzałam się po wnętrzu, gdzie muszę spędzić następne 2 miesiące.
Rudawe belki, pokrywały całe pomieszczenie, rozpalony kominek przyjemnie koił ucho, a czerwone przebłyski rozświetlały pomieszczenie. Prócz tego, znajdowała się także stara czerwona kanapa i skóra, zapewne owcy. Ściany zdobiły leśne obrazy i czaszki zwierząt, które przywołały moje wspomnienia z dziadkiem z wypraw, więc mimowolnie na moje usta wpełzł uśmiech.

Poczułam klepnięcie w pośladek. Odwróciłam się do Joea, który zawadiacko się uśmiechał. Zapewne już rozmawiał z Jackiem.

— Sadystka Carless, kto by się spodziewał— wtrącił Trevor, lekko opierając się o ścianę i przyglądając mojej twarzy.

Przewróciłam oczami i ruszyłam do swojego pokoju, który dzielę z Caroline, czując wzrok chłopaków na moich pośladkach.

Stwierdziłam, że to właśnie dobry moment, by swój cyckowy pokaz zamienić w żart, dlatego wymachiwałam biodrami na boki. Słysząc śmiechy chłopaków, wiedziałam, że osiągnęłam cel.

Przez chwilę w mojej głowie dwoiła się myśl.
Może nie będzie tak źle.

Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że wkrótce dojdą uczucia, przed którymi wzbraniałam się całe życie.

Love From 90'sWhere stories live. Discover now