14- Niechciana Euforia (part 3)

424 39 10
                                    


Mogliśmy być kim chcemy.
Nie obchodziły Nas konsekwencje, przyszłość.
Dlatego wszystko tworzyło perfekcyjną całość.
A my byliśmy szczęśliwi.

Dlatego bez ubrań, w samej bieliźnie przerwaliśmy rozgrzewające pocałunki i zaczęliśmy biec. Uciekaliśmy przed starcem Clarkiem- który okazał się być Alfonsem, który prócz młodych kobiet na wyłączność, miał psa.
Ogromnego o wyszczekanego psa.
Jednak nawet to nie powstrzymało Nas od śmiechów.

— Zwialiśmy— zaczęła Paula, podpierając się rękoma o swoje nagie uda.

Jack zamknął kamerę i sięgnął po ostatnią czerwoną kopertę.

— Która godzina?— zapytałam, rozglądając się po otoczeniu.

Las, w którym się znajdowaliśmy, dawał dość niepokojącą otoczkę, a zrywający się wiatr nieco oszalały, obijał się o liście drzew.

— Dochodzi 4– powiedział Trevor.

Skupiłam się na chłopaku.
Podziwiając każdy skrawek jego skóry.

I przyznałam się wbrew sobie i własnej godności.
Trevor to bóg seksu.
Chodząca perfekcja, z charakterystyczną tajemniczą dumną otoczką.

Zaśmiałam się, kręcąc głową.

Nadal rozkoszowałam się smakiem jego ust i wiedziałam, że pozwoliliśmy sobie na mały upust trzymających Nas emocji.

Przejechałam palcem po swoich wargach, odwracając się w drugą stronę.

Nienawidzę Siebie za to, że mi się podobało.

— To która z Was to dziewica?— zapytał Jack, budząc mnie z letargu.

***

Z przemokniętą bielizną, przemierzaliśmy główną ulicą, w kierunku wskazanego adresu na kopercie.

Poczułam dotknięcie w ramię i posyłałam Pauli rozkojarzone spojrzenie.

— Carless— kaszlnęła, zabierając rękę z mojego ramienia, prowadząc blond włosy za ucho.

Uniosłam brew.

Zaciągnęła mnie na bok, zostawiając idących i roześmianych chłopców.

— Dzisiaj świetnie się bawiliśmy, prawda?— zaczęła— Dlatego mam prośbę.

— Mianowicie?— zapytałam.

Paula i ja to było coś innego, obie nieco wyróżniałyśmy się w grupie szaro-komórkowców.
Między Nami wisiała pełna rywalizacja, w której brakowało mojej obecności, ponieważ za wszelką cenę marzyła o Trevorze.

— Chciałabym te 7 minut w Niebie przeżyć z Trevorem— dokończyła spoglądając na chłopaka.

Wzruszyłam ramionami.

— I potrzebujesz do tego mojej zgody?— zaśmiałam się, na co dziewczyna posłała mi zaskoczone spojrzenie.

Co za ironia. Czy ja wyglądałam na typ zasłodzonych romantyczek?

Otóż nie.                                                                                                                                                                     
Jedyne co kochałam to własne zadufanie z odrobiną przyjemności.

I najwidoczniej przyjemności nie potrzebowałam tylko ja.

Carless— przełknęła ślinę— tylko, że ja nawet się nigdy nie całowałam i... Trevor jest w tym ekspertem...— jąkała się.

Przestałam słuchać.

To oczywiste, że po wszelakich plotkach Paula boi się źle wypaść.

— I pomyślałam...— szepnęła.

Przewróciłam oczami.

Gdzie moja godność.

Chwyciłam dziewczynę za policzki, dociskając ją do najbliższego drzewa.
Niechlujnie opatulałam jej zimne wargi, lekko przygryzając.
Przechodząc do języka, słyszałam pogwizdywanie.

Kończąc wstałam swoje wargi od jej śliny.

— No całkiem dobrze Paula, tylko następnym razem umyj zęby— mrugnęłam, omijając podnieconego Jacka i Trevora jeżdżącego po moim ciele ciemnym wzrokiem.

***

Dochodząc do kiczowatego ośrodka było mi już wszystko obojętne.

I żyłabym myślą, że już całkowicie wytrzeźwiałam, gdyby nie nowa dawka alkoholu i pełnego bóstwa narkotyków

Odleciałam, znowu się zatracając.

Cytryna, język, zazdrość, przyspieszone tętno i rozkosz.                                                                              Niechciana Euforia.

Love From 90'sWhere stories live. Discover now