20- urokowe- zaćmienie Carless dla półgłówków

350 21 5
                                    


Całe życie nie mogłam uwierzyć w ironię. Ironię, która wracała, jak natrętny boomerang, nie dający ani trochę wytchnienia. Całe życie staram się by nie dostać nim w głowę. Ale ja jestem niezdarna, a życie sobie ze mnie kpi.

Dlatego właśnie siedzę na komisariacie, gdzie śmierdzi jajkami, a ich obecność potwierdzają resztki między zębami, jednego z policjantów.

- Czyli jeszcze raz. Jak poznałaś tą kobietę? I co dokładnie się wydarzyło?

- Jak już powiedziałam, przyszła do nas w celu jakiegoś seksualnego płaszczenia. Napadła mnie w łazience, a ja w celu obrony rzuciłam jej kostką mydła w twarz. Nie wiedziałam, że złamie jej nos oraz łuk brwiowy.
Nie miałam również pojęcia, że należy do jakiejś wiejskiej mafii, czy cokolwiek to jest.

- Czyli potwierdza pani, że łączy was pewny stosunek?- dopytał.

- C.. Słucham?- zmarszczyłam brwi- Zostałam zmuszona na wakacje w tym miejscu, nie mam ani chęci, ani siły na tanie romanse.

- Widzę, że nie chce Pani współpracować. Nie będziemy Pani tutaj przetrzymywać, jednak zobowiązuje Panią do chwilowej kwarantanny do czasu rozwiązania sprawy i rozbicia mafii.

- Czyli mogę już wyjść?

- Owszem. Do zobaczenia.

- Świetnie.

Nerwowym ruchem sięgnęłam po kurtkę jeansową, leżąca na oparciu. Bez ani jednego słowa w trzech krokach znalazłam się przy drzwiach, które po chwili zamknęłam z donośnym trzaśnięciem.

- I co mówi....

- Jeżeli chcesz pozostać przy życiu lepiej nic nie mów. Pierdolony farmerski policjant, mówi, że mam siedzieć w tym śmierdzącym pleśnią domku przez jakiś czas, bo on chce pozbyć się wiejskiej mafii, od której na pewno ma te skradzione jajka w swojej spróchniałej gębie.

- Czyli ter...

- Mało tego, oskarża mnie o związek z tą chorą babą! A to ona próbowała zgwałcić mnie w wannie, podczas gdy ja beztrosko spałam!

- Carle...

- Mało tego, ten policjant od siedmiu boleści też ma na imię Trevor, wiec jesteście siebie warci. Pierdolone odłamki społeczne- szepnęłam na koniec, kierując się ku wyjściu.

Trevor szybko mnie wyminął o otworzył szklane drzwi, wypuszczając mnie pierwszą.

- Gdzie twój wóz strażacki?

- Będziesz dziś obrażać nawet mój samochód?- sarknął.

- Udam, że nie słyszałam twojego nieproszonego wtrącenia- warknęłam.

- Stoi na lewo- wycedził.

Szybkim krokiem znalazłam się obok auta i pomimo swojej wściekłości, obeszłam się od trzaśnięcia drzwiami. Bo co, jak co, ale czerwony pojazd Trevora, wygląda drożej, niż cała moja rodzina łącznie.

- Nie mogę w to uwierzyć- zaśmiał się nagle- w szkole mam taką reputacje, że mogłabyś się kulić z bezsilności, a ty potrafisz w jednym momencie zbesztać i mnie, moje auto, jak i godność.
Niezłe z Ciebie ziółko nie ma co.

- Pierwsze- rzuciłam, po jego natrętnym monologu- twoja godność przestała istnieć już wtedy, kiedy przyszedłeś na świat- powiedziałam, na co jedynie przewrócił oczami- Drugie. Moja babcia miała lepszą brykę, a nawet nie posiadała prawka.

- Stąpasz po bardzo kruchym lodzie- ostrzegł, rzucając mi pełne żenujących grozy, spojrzenie.

- Cały czas i nic się nie dzieje- palnęłam i oparłam głowę o szybę- Ruszaj gasić pożar- dodałam, by wyrwać go z osłupienia.

- Dlaczego ja Ci się w ogóle daje obrażać?- zapytał cicho, po czym ruszył z parkingu, na co tylko pokręciłam głową.

Tak zwane urokowe- zaćmienie Carless dla półgłówków pt: "Ze mną nie wygrasz"

Jedyną bolesną rzeczą było położenie komisariatu od naszego docelowego domku. Sama godzina dwadzieścia brzmi paskudnie. A gdy dochodzi do tego głód jest jeszcze gorzej.

- Shake?- odezwał się Trevor, na co nieznacznie drgnęłam- masz ochotę na shake'a? l- powtórzył.

- O co chodzi?- pytam ciszej, jednak na tyle głośno, by chłopak mógł to usłyszeć-Pierw jestem dla niego niemiła, a teraz czyta mi w myślach i dba o mój żołądek.

- Wystarczy dziękuje.

- Masz rację!- klasnęłam w dłonie- dziękuje Carless, że wpasowałaś się w moment. Jak zwykle pozostajesz wspaniała.

- Niewiarygodne, a to mi wmawiasz, że ego stawiam ponad wszystko!- sarknął, na co wzruszyłam ramionami.

Po kilku minutach chłopak stanął przed białą budką z lodami, która aktualnie podświetlona była jedynie marną, żółtą lampą.

- Nie wiedziałem, który lubisz, więc Tobie wziąłem truskawkowy, a sobie czekoladowy- zaczął, otwierając drzwi.

- Dzięki, wezmę czekoladę- kiwnęłam głową i wzięłam z rąk chłopaka, plastikowy kubełek.

- Mogłem się tego spodziewać.

Na zegarku dobijała pierwsza w nocy, jedna z głównych ulic pozostała już pusta. Z parkingu zniknęła już budka z lodami, a żółta lampa była jedynym źródłem światła.

- Masz coś do przegryzienia?- zapytałam, na co chłopak nie wyjmując słomki z ust, wskazał na samochodowy schowek, znajdujący się po mojej stronie.

W oczy rzuciła mi się otwarta paczka paluszków i stary ze wzorem w kratkę, koc.

- Trevor nie mówiłeś, że jesteś materiałem randkowicza, a tu proszę. Masz szczęście, że jestem dzisiejszą twoją wybranką- sarknęłam, biorąc rzeczy pod pachę, jednocześnie chwytając za klamkę- włącz cicho radio i ruszaj tyłek, idziemy moczyć paluszki w shake'u.

- Czy ktoś mówił Ci, że jesteś obrzydliwa? Jak można w ten sposób jeść paluszki.

- Jem naleśniki z pomidorem i cebulą, nie znasz życia.

- Chyba ktoś tu straci życie- odpowiedział, udając odruch wymiotny.

- To będziesz ty, jak nie skończysz gadać.

Love From 90'sWhere stories live. Discover now