Rozdział 21

3.1K 181 36
                                    


BRETT

Nie wiem gdzie zniknął Dylan z Thomasem, ale zaczynałem się martwić. Jestem czasem nadopiekuńczy to fakt, ale nic na to nie poradzę. To wszytko przez to, że straciłem siostrę, którą kochałem nad życie. Jak już wspominałem w mojej rodzinie był pożar, w którym zginęli wszyscy oprócz mnie i Zane'a. Po tej sytuacji nie pokochałem nikogo.

Ogarnąłem wszystko co miałem zrobić i położyłem się spać.

Rano obudził mnie ten przeklęty dźwięk zwany budzikiem. Nie chętnie wstałem z łóżka i skierowałem się do łazienki. Wykonałem czynności z nią związane i zszedłem do kuchni. Był poniedziałek więc zacząłem się szykować się do szkoły. Jeszcze tylko dwa miesiące i koniec z tym piekłem raz na zawsze. W kuchni napotkałem Theo. Zdziwiła mnie jego obecność tutaj o godzinie 7 rano. Nigdy tak wcześnie nie wstawał.

- Hej stary - przywitałem się - Co ty dzisiaj tak wcześnie? - zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Spojrzałem na chłopaka i jak się okazało siedział z nosem w telefonie. - Halo ziemia do Theo - powiedziałem machając mu ręką przed twarzą.

- O hej Brett. Nie zauważyłem cię, długo tu jesteś? - zapytał jakby nigdy nic.

- Co się z tobą dzieje chłopie? Dziwnie się zachowujesz. - odrzekłem zgodnie z prawdą. Chłopak spojrzał na mnie zmieszany. Mimo, że jestem rok młodszy to i tak ja dowodzę stadem, głównie dlatego, że jestem alfą i opiekuje się wszystkimi nie zależnie czy starszy czy młodszy.

- Dziwnie? Zachowuje się normalnie tylko po prostu kogoś poznałem i tylne. - powiedział starając się brzmieć poważnie, ale widać, że mu się nie udało.

- Jak tam chcesz ja spadam - uznałem, że nie będę drążyć tematu i udałem się do wyjścia.

LIAM

Nie widziałem Thomasa od prawie tygodnia i poważnie się martwię. Nie wiem gdzie mam go szukać, ale wiem kto może mi pomóc. Właśnie korytarzem szła osoba, która mogła mi pomóc. Dobra Liam dasz radę z nim normalnie pogadać - pomyślałem i ruszyłem w stronę chłopaka.

- Hej Brett możemy pogadać? - spytałem starając się brzmieć normalnie i jak najbardziej miło.

- Czyżby Liamek Sezamek w końcu się poddał i ma zamiar się przyznać, że mu się podobam - zaczął mi dogryzać, a ja starałem się nie dać sprowokować. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem mówić.

- Słuchaj nie mam zamiaru się teraz z tobą kłócić. Chcę cię tylko zapytać czy wiesz co się stało z moim przyjacielem Thomasem. Wiem, że on i Dylan zaczęli ostatnio się spotykać, ale nie wiem nic więcej oprócz tego, że Dylan należy do twojego stada, i że ty możesz coś wiedzieć. - skończyłem swoją wypowiedź, a brunet stał chwilę jak zaczarowany. Najwidoczniej się czegoś takiego po mnie nie spodziewał. Po chwili otrząsnął się i zaczął mi odpowiadać.

- Tak to prawda, że Dylan jest w moim stadzie. Co jak co, ale o Thomasa nie musisz się już martwić jest bezpieczny u nas w domu i już nic mu nie grozi. - zacząłem się zastanawiać nad jego słowami i nagle mnie olśniło.

- CO TEN SKURWIEL MU ZROBIŁ ?! - wydałem się, a wszyscy spojrzeli na mnie.

- Co? Czy ty myślisz, że Dylan zrobiłby krzywdę temu małemu blondynowi? Prędzej sam by sobie coś zrobił. - zaczął, a ja przybyłem sobie facepalma.  Chłopak tylko dziwnie na mnie popatrzał.

- Oj Brecik kotlecik jaką trzeba być niedorozwiniętą kupą komórek, żeby nie ogarnąć, że chodzi mi o tą szuję Lucjana? - zapytałem retorycznie, a Bretta wyraźnie zamurowało. Już miał coś mówić, ale przerwał mu dzwonek na lekcję.

***

Po skończonych lekcjach miałem się zbierać do domu, ale zatrzymał mnie wkurzający jak zawsze Brecik kotlecik.

- Czego chcesz szumowino? - zapytałem przy okazji dogryzając chłopakowi.

- Dobra kransnalku - zaczął - Chciałem ci powiedzieć, że możesz do mnie przyjść i zobaczyć się z Thomasem, ale ty jak zawsze musisz być małą niewdzięczną pierdołą o niewyparzonej gębie. - mówił, a ja stałem w szoku. - I wiesz co do pewnego czasu te nasze kłótnie i przezwiska były śmieszne, ale teraz mam już tego dość bo.... - urwał nie mogąc wydusić z siebie niczego. Czekałem tak z dwie minuty i się nie doczekałem.

- Brett o co chodzi? Jak chcesz to przestanę się z tobą wyzywać w sumie to zrobiło się dla mnie męczące i jest coś co chcę ci powiedzieć. - powiedziałem dając do zrozumienia, że rozumiem go.

- Też mam ci coś do powiedzenia - powiedział patrząc mi w oczy - To co na trzy? - skinąłem na potwierdzenie z zaczęliśmy razem odliczać:

Raz....

Dwa....

Trzy!

- Zakochałem się w tobie!! - wykrzyczeliśmy w tym samym momencie. Spojrzałem brunetowi w oczy i zobaczyłem w nich szczerość. Podszedłem do chłopaka i wtuliłem się w jego tors na co objął mnie ramionami.

- Jak już wyznaliśmy sobie uczucia to jest jeszcze jedna sprawa - zacząłem zmieszany - No w sumie to dwie. Po pierwsze nie jestem betą tylko omegą i mój brat jak się dowie, że zacząłem spotykać się z alfą to urwie mi głowę albo co gorsze tobie i znów będę się musiał za niego wstydzić - powiedziałem na jednym wdechu. Brett jedyne co zrobił to zaczął się śmiać. Fuknąłem udając obrażonego i odwróciłem się tyłem do niego.

- Sezamku nie obrażaj się nie chciałem cię urazić po prostu znam twojego brata od paru dobrych lat i raczej nie będzie chciał mi próbować zrobić krzywdy a ciebie nie dam skrzywdzić. - odparł a mnie zatkało Brett i Mike się znają?! Ale skąd, kiedy i jak?! - A co do tego ,że jesteś omegą to wiem to. Pamiętasz ten dzień co wszyscy się na ciebie gapili? - powiedział, a mnie jeszcze bardziej wryło w podłogę i tępo skinęłem głową. - To dlatego, że na kilometr było czuć od ciebie omegę zapomniałeś wtedy o swoich tabletkach jak przypuszczam, a twoje ciuchy były tak przesiąknięte zapachem bety, że nie poczułeś różnicy. - skończył, a ja stałem w szoku. Wyjaśniliśmy siebie jeszcze parę spraw i udaliśmy się do domu bruneta.

🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤🖤

Mam nadzieję że rozdział wam się podoba. Jako że jestem w McDonald's to mam chwilowo Internet i będąc dobrym człowiekiem wstwie wam dwa rozdziały.Do następnego.

Cześć 🐺🐾

Ps. Briam is real?

Zmieniłeś Moje Życie (Dylmas A/B/O)Where stories live. Discover now