Rozdział 44, II.

827 51 0
                                    

Bestia dziwnym trafem odrzuciła Feniksa na bok i rzuciła się na Liama, potem pokierowała się do szkoły. Hayden i siostra Talbota zabrali go, nie chcąc pozwolić Feniksowi go uleczyć. Ten szedł za nimi, nie odpuszczając. Weszli do klasy, a tam położyli Liama na biurko. 
- Dlaczego to coś zaatakowało Liama? - zapytała Hayden ze zmartwieniem w głosie. 
- Vivian zależy na tym chłopaku. - Feniks podszedł bliżej Liama, ale Hayden zataranowała mu drogę. 
- To ty jesteś Vivian, wariatko. - powiedziała z jadem w głosie. - To przez ciebie oberwał i teraz cierpi. 
- To nie jest Vivian. - odezwał się Liam z głosem pełnym bólu. - To Feniks, chimera którą stworzyli Potworni Doktorzy. Moja Vivian nigdy by nie pozwoliła na krzywdę innych. A szczególnie moją.
Czułam, że musiałam się odezwać, ale w końcu byłam tylko obserwatorem. Bezcielesnym, póki co, stworzeniem.
- Pozwólcie jej podejść, dobra? - zaproponował Stiles. - Uleczy Liama, tak jak zrobiła to ze Scottem. 
Feniks został dopuszczony do blondyna. Ogień zamykał ranę, spowodowaną przez bestię, kojąc tym ból Liama. Po wszystkim odwrócił się na pięcie. Wyszedł z sali, rozglądając się na boki. Nasłuchiwał dźwięków i tam, gdzie było najwięcej krzyków, tam się kierował. Jednak bestia jakby specjalnie unikała Feniksa i siała postrach wśród ludzi. W końcu szkoła opustoszała i wszyscy schowali się w bibliotece szkolnej, gdzie również kierował się Feniks. Dziwił mnie fakt, że poruszał się wolno, tak jakby miał czas. Albo robił to specjalnie, bo w walce również miał uczestniczyć Piekielny Ogar. I prawdopodobnie oba ogniste stworzenia wiedziały, co bestia planuje, a raczej jego stwórcy. Feniks pchnął drzwi z hukiem, co przykuło uwagę bestii. Scott próbował sam z nią walczyć, ale tylko obrywał. By było zabawniej, reszta jego przyjaciół postanowiła stanąć do tej bitwy. Czarny olbrzym miał inne plany. Widząc płomienie, które dobrze znał, wolał się ulotnić. Wziął rozbieg i ruszył naprzód, wybijając szybę w oknie i uciekając przez nie. Nie wiedziałam czy była to część planu Feniksa, ale ewidentnie tak, skoro oboje się ulotnili. Zakręciło mi się w głowie, ale tylko na chwilę. Uniosłam wzrok na Scotta i chyba oboje pomyśleliśmy o tym samym. Wyszliśmy na zewnątrz, szukając tropu. Liam próbował nas powstrzymać, ale bez skutku. Już dość zastanawiania się, kto jest bestią.
Znaleźliśmy się na szkolnym parkingu, idąc za zapachem bestii, który udało się Scottowi złapać. Zatrzymaliśmy się przy jednym z aut, który takowy zapach posiadał. Scott otworzył, a raczej siłą podniósł klapę od bagażnika. W środku leżały tenisówki z zakrwawionymi podeszwami. Bingo. Scott zamknął bagażnik i przed nami stał Mason, nieco zdezorientowany. 
- Scott? - marszczył brwi. - Co robicie z moim autem? 
- To ty. - powiedziałam, rozumiejąc dlaczego Feniks śledził bestię. 
- Co? Liam, o czym ona mówi? - czarnoskóry zauważył kwaśną minę blondyna. - Liam? 
Jakby znikąd, dosłownie znikąd, Corey pojawił się, cały czas słuchając rozmowy. Chwycił Masona i używając swoich kameleonowych mocy oboje zniknęli. 
- Corey czekaj! - krzyknął Scott, ale było już za późno.
Feniks wiedział od początku kto jest bestią i wystarczyło, że nas naprowadził, a szczególnie Scotta.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Where stories live. Discover now