W pomieszczeniu znajdowało się jedynie piętnastu ANBU. Tylko tylu zostało przy życiu po tragedii w Korzeniu. Wszyscy stali naprzeciw Krwawej Habanero. Jej włosy były związane w kucyk, a na ramieniu zawiesiła ochraniacz wioski liścia. Stała w zwykłym stroju ninja i lustrowała wzrokiem zebranych. Mimo że nikt nie wyczuwał jej chakry, a nawet wiedzieli że kobieta jest w ciężkim stanie zdrowotnym, nikt by jej nie zaatakował. Sam strach jaki rozsiewała teraz swoją poważną postawą był wystarczającym powodem.
Czerwonowłosa westchnęła. W rzędzie przed nią stali profesjonalni skrytobójcy, ostatni z pod ręki Danzo.
-Poprosiłam byście tu przyszli, ponieważ mam kilka pytań...-powiedziała spokojnie.-Pierwsze: czy wiecie czym jest projekt The Fallen Angeles?
Żaden z nich nawet nie mruknął, ale po kilku chwilach wszyscy pokręcili głowami.
-Drugie: czy byliście wysyłani na misję razem z Naruto?
Tym razem zgłosiły się trzy osoby, bez szemrania, czy zastanowienia.
Kobieta na ten widok kiwnęła głową.
-Więc za dwie godziny zgłoście się do mojego męża, chcemy dostać możliwie jak najdokładniejsze raporty z tego... Trzecie pytanie: jak często Naruto znikał wraz z Danzo z Korzenia i na jak długo?
-Można powiedzieć, że co pół roku- przed szereg wyszedł jeden ze starszych.-Danzo wraz z Pani synem znikał na dwa tygodnie, a następnie wracał samotnie. Przesiedział w Korzeniu kolejne dwa lub trzy tygodnie, aby następnie ponownie zniknąć i wrócić z chłopcem.
-Zaraz po tych zniknięciach, chłopiec wydawał się zmęczony...i fizycznie, i psychicznie-wtrąciła się kobieta w masce pandy.-Wtedy wydawał się jakby wyprany z emocji.
-Wyprany z emocji?-zapytała Kushina.
-Tak...zazwyczaj na treningu nie używał swojej pełnej siły, nawet jeśli oznaczało to karę ze strony Danzo. Nic na niego nie działało, ale gdy wracał zaraz po takiej przerwie, był jak maszyna. Co powiedział mu dowódca, robił bez zająknięcia z siłą jaką on chciał.
-Hmmm....-Namikaze zamyśliła się na chwilę.-Czy działo się jeszcze coś dziwnego? Coś co zapadło wam w pamięć?
ANBU rozejrzeli się po pokoju, ale jeden z nich zdecydowanie zrobił dwa kroki na przód.
-Jakieś pół roku temu, zaczęło dziać się coś dziwnego. Chłopiec akurat wrócił po krótszym zniknięciu. Ale zachowywał się jakby oszalał. Trafiłam dwa lub trzy razy jak mówił sam do siebie "proszę wróć". Również zaczął tak jakby się nas wszystkich bać. Nie pozwalał nam podejść do siebie i o dziwo zaufał jedynie Shisui'owi na tyle by mógł do niego podejść. To utrzymuje się do teraz. Z tego co wiem, przeważnie jest cichy, ale wcześniej raczej wydawał się bardziej dumny i butny...
-Aż tak?-zapytała czerwonowłosa.
W zamian dostała jedynie pewne skinienie głową.
-Dobrze w takim razie jesteście wolni, ale proszę byście przygotowali się no to że będziecie jeszcze wzywani. Co do trójki, która się zgłosiła...nie zapomnijcie, za dwie godziny, w biurze Hokage...Możecie iść.
Dym zapełnił salę, gdy cała piętnastka zniknęła z pokoju. Kobieta chwyciła się za czoło i westchnęła. Im dłużej brnęła w te bagno zwane Korzeniem, tym lepiej było widać, że to Naruto ma wszystkie odpowiedzi. Czy naprawdę musiała się go zapytać by je dostać?
***
Zamaskowany w tym czasie siedział nad shogi, wraz z nowym znajomym. Od tygodnia grywają w nią i chłopiec już zrozumiał zasady. Dodatkowo Shikamaru zdaje się coraz bardziej cieszyć z odwiedzin chłopaka. Przyzwyczaił się do jego spokojnego nastroju, ale zauważył też nutkę bojowości w nim. Tak jakby skrywał pod grubą warstwą strachu i nieśmiałości, uśmiechniętego wojownika.
Spojrzał na planszę do gry.
-Ehhh...znowu cię pokonałem-mruknął i przesunął jeden z pionków całkowicie uniemożliwiając jakiekolwiek posunięcie przeciwnika.
Chłopiec wydawał się zdenerwowany, a pokazywała to aura wokół niego.
-To co jeszcze raz?-zapytał Nara, a Namikaze kiwnął głową na zgodę i zaczęli od nowa.
***
-Więc?-zapytał Minato przyglądając się trójce shinobi, która miała zdać mu raport o dotychczasowych misjach na jakich byli z jego synem.
-Cóż ja mogę zacząć-stwierdził Shisui wysuwając się przed szereg.- Dwa miesiące temu zostałem poproszony o eskortę Naruto i Danzo do Kraju Demonów. Kapłanka wraz z córką potrzebowały eskorty podczas rytuału Odnowienia. Chcieli ponownie napisać przymierze z pomniejszymi demonami, ale wiele krajów mogło pokrzyżować te plany, ostatecznie były jedynie dwa ataki, w których Naru po prostu ochraniał obydwie kobiety i uciekał z nią przed bandytami, jednak podczas powrotu zaatakowano nas i rozdzielono. Ja zostałem rozdzielony z Danzo dzięki czemu zostałem sam na sam z chłopcem. Po dwóch dniach odpieraniu ataku mocno oddaliliśmy się od Shimury i reszty, przez co pieczęć Pana, zaczęła doskwierać Naruto, tak też się o niej dowiedziałem. Nie wiem czemu akurat chłopiec został wysłany na tą misję był to jeden z nielicznych razów.
-A wy?-zapytał się po chwili Hokage.
-Ze mną Naruto miał misję śledczą. Mieliśmy wytropić kilku zdrajców ANBU. Misja przeszła gładko, ale....-kobieta nie wiedziała jak zakończyć.-...ale gdy przynieśliśmy ich do Danzo, tej kazał nam ich zabić za ujawnianie tajnych informacji na temat Korzenia....Chłopiec był świadkiem, ale nie był w stanie zamordować jednego z nich. Ta szuja na jego oczach poderżnęła im gardło, a potem zrugała za nieposłuszeństwo.
Namikaze niedostrzegalnie przełknął ślinę, ale po chwili kiwnął głową na trzeciego, czekającego.
-My przeszliśmy misję, sensoryczną. W pobliżu granicy z Krajem Rzeki zaczęły się napady, więc wysłano nas na przeszpiegi. Chłopiec jest wspaniałym sensorem, dzięki czemu z łatwością wyłapał grupę zbiegłych ninja, którzy utrudniali życie cywilom.
Przywódca popatrzył na nich, po czym pozwolił odejść. Usiadł ciężko przy biurku i myślał. W końcu odetchnął i wyjął pewien pliczek kartek.
-Wiele nam te informacje nie dały...-mruknął, po czym zaczął czytać raporty z Korzenia.
****************************************************************
.... nie jeden....

YOU ARE READING
Zacznijmy od nowa
Short StoryKilka godzin temu czekała na swojego męża z zawiniątkiem w rękach, chciała wraz ze swoim mężem nadać imię swojemu malutkiemu synowi. Teraz jednak stała nad jego małym ciałem, które wyglądało jak rozszarpane od środka... -Dlaczego?!-powiedziała do si...