Rozdział 71

1.7K 161 13
                                    

Namikze złapał za gardła szarżujących przeciwników. Jak zauważył wcześniej, Obito oraz Kakashi, próbowali przemówić Aniołom do rozumu, ale nie wiedzieli, że to jedynie bezmyślne stworzenia. Chłopiec uderzył Upadłymi o podłogę. Siła uderzenia była tak duża, że na ziemi pojawiły się pęknięcia.

-Naruto!-krzyknął Obito.-Co ty wyprawiasz?!

Jednak Uzumaki nie słuchał pouczeń, wiedział że Upadli, gdyby tylko mogli, rozszarpali by jouninów na strzępy. Był świadomy, że są one teraz niczym dzikie zwierzęta, wypuszczone na wolność, bawią się swoją ofiarą. W dłoniach Naruto pojawiły się kunaie. Dzieciak jednym płynnym ruchem podciął gardła napastnikom. Z ich ciał wylała się krew. Była ciemna, prawie czarna i gęsta niczym smoła. 

Odskoczył od przeciwników, którzy zaczęli krztusić się własnym płynem. Zrobił obrót i z całej siły wykopał ich w kierunku Minato Namikaze. Gdy poczuł, że chakry potworów zaczynają się oddalać i rzucają się w skupisko. Odwrócił się, chcąc biec dalej.

Jednak wtedy Obito złapał go za ramię. Nie powiedział nic, a jedynie spojrzał na niego, jakby...wściekły i lekko zawiedziony.

-Naruto...

Chłopiec chciał się wyrwać, jednak jounin mocno ścisnął jego ramię. Wiedział co zdenerwowało mistrzów.

-One i tak już nie żyją....nie odczuwają bólu...jeśli dacie im szanse same was zabiją.

-Anioły?-zapytał się Kakashi. A Uzumaki jedynie kiwnął głową.

-Jak to nie żyją?! Wydają się dość ruchliwe jak na coś mar....-zaczął Obito. 

Jednak nie zdążył dokończyć, bo właśnie wtedy usłyszeli krzyk z lewej strony. Chłopiec sprawdził sensorycznie okolicę.

-Sasuke!-krzyknął i nie czekają na jouninów pobiegł w tamtą stronę. 

Uchiha już chciał pobiec za dzieciakiem, jednak przyjaciel go powstrzymał.

-Akurat w tym my bardziej będziemy mu zawadzać...-Hatake skupił się na chwilę.- Naruto próbuje zebrać wszystkich przeciwników w jedno miejsce....zaufajmy mu. Zna się na tym lepiej i najpewniej ma plan. Pomóż mu... w końcu jesteś jego senseiem. Pokażmy, że nie uważamy go za szpiega...

-Cóż....może wtedy zaufa nam na tyle by opowiedzieć wszystko, od początku do końca....-mruknął czarnowłosy.-...Eh...do czego to doszło, że teraz ty dajesz mi wykłady z przyjaźni nauczania....?

-Stoi przed tobą przyszły sensei roku!-parsknął srebrnowłosy.

****

Sasuke stał nad swoją siostrą. Zasłonił ją własnym ciałem, mocno obrywając w brzuch. Krew zabarwiła jego niebieską bluzkę i białe spodenki. Mimo to jednak złapał przeciwnika za dłoń, ale Upadły nie przejął się tym ruchem. Zwinął drugą dłoń w pięść i wymierzył cios w twarz czarnowłosego. Wtem Rock zjawił się za plecami przeciwnika, a Neji stanął z boku. Oboje zaatakowali jednocześnie, chcąc zwrócić na siebie uwagę ze strony przeciwnika. Wróg jednak oderwał się od Uchiha i rzucił nim w Hyugę, jednocześnie wykopując Lee kilka metrów dalej. Kotaro i Inoi złączyli swoje techniki. 

-Suiton: Mizurappa!-krzyknęli oboje i ogromne fale wypłynęły z ich ust. Tuż przed tym jak Anioł miał zostać uderzony techniką, wyskoczył w górę. Omijając jutsu geninów. Shikamaru spróbował go chwycić cieniem, jednak ten sprawnie omijał każdy atak. Nikt nie potrafił go dosięgnąć. 

Wtem coś nagle zbiło z piedestału wroga i przygwoździło do ziemi. Naruto, czuł ogromny gniew, wręcz furię. Nie mógł pozwolić, by te dzieciaki, jego przyjaciele ponownie zginęli i to jeszcze znowu z jego winy. 

Niestety ale drugi cios został odparty przez Upadłego. Namikaze został odrzucony na kilka metrów od napastnika. Chwilę stali w ciszy mierząc się wzrokiem, chociaż Uzumaki nie był pewny czy właśnie to robi jego przeciwnik. Chłopiec napiął niezauważalnie mięśnie i wystrzelił w stronę przeciwnika. Oboje zwarli się w połowie drogi. Zaczęli wymieniać ciosy, które swoją szybkością zakrawały o poziom specjalnych jouninów. Ani syn Hokage, ani Upadły nie czekali na okazję do wydawania ciosów. Sami starali się torować drogę do nich. Naruto brutalnie przejął kontrolę nad walką i już po kilkunastu sekundach jako jedyny wydawał ciosy, a jego przeciwnik musiał nadążać, blokując każde uderzenie. 

Wystarczyłoby mu tylko jeden fałszywy ruch lub coś by zdezorientować wroga, a potem wyrzucić go w stronę zgromadzenia. Wtem wyczuł, że ktoś zakrada się od tyłu do Upadłego. Zobaczył kątem oka Shikamaru, który próbuje swoją techniką ponownie uchwycić Anioła. 

Nagle technika Nary złapała rękę wroga. Jeden cios, Naruto i genini byli w stanie usłyszeć łamiące się kości, napastnika. Zdziwione i przerażone dzieciaki zadrżały na ten dźwięk, tylko po to by po chwili usłyszeć kolejny i kolejny.

Sakura i Ino zaczęły cicho płakać. Łzy stoczyły się po ich policzkach. Uzumaki nie powstrzymywał się. Wykopał Upadłego ponownie w stronę ojca. Wyczuł, jak wróg podnosi się i kieruje ponownie w miejsce skupiska chakry.

-Wracajcie do Wioski-powiedział zimnym, obojętnym tonem.- To nie miejsce dla geninów...

-Sam jesteś geniniem!-warknął Sasuke Uchiha.

-P...Próbowałeś go zabić!-krzyknął zdezorientowany i wystraszony Kotaro.

-I?

-I?!....I?!....Ty się jeszcze pytasz!?-krzyknęła Sakura.

-Kim jesteś?!-zapytał się Shikamaru.-Nie chciałem nic mówić, wcześniej, ale...pojawiłeś się nie wiadomo skąd...zachowujesz się dziwnie... nie znamy twojej przeszłości...a teraz jeszcze to? Miał taką samą maskę jak ty....również ma wszędzie bandaże...a wasze umiejętności są na równym poziomie.

Jego ton był lekko oskarżający, jednak Naruto mógł wyczuć niepewność, może strach?

-Moje pytanie, brzmi....czy chcesz otrzymać prawdę, czy kłamstwo, które cię uspokoi...?-odparł  Naruto.

-Chyba, mamy dosyć kłamstw-mruknął Neji. Namikaze zauważył, jak wszyscy napinają mięśnie, gotowi do ucieczki lub ataku.

-....Cóż...nie dam rady odpowiedzieć wam kim jestem...-mruknął chłopak.-...nigdy nie poznałem rodziny, klanu...jak również nie jestem w stanie powiedzieć wam swojego prawdziwego imienia...bo cóż, sam go nie znam. Dopiero od przybycia tutaj do Wioski, zaczęto się przejmować tak....mało ważnymi sprawami jak moje imię....

-Co?-zdziwił się Inoi. Wszyscy patrzyli w lekkim zdziwieniu na zamaskowanego przyjaciela.

-Cóż, mogę przedstawić się jedynie tak....jestem numerem 01, grupy alfa lub inaczej eksperyment z projektu Anioł, zachowany do dalszych badań przez Danzo Shimurę.

Cisza zapadła wśród dzieciaków.

-Eksperyment?-zapytał się w końcu Shikamaru.

-Ten z którym walczyliście, jest, a raczej był jednym z nieudanych prób powtórzenia mojego, fenomenu...Upadły Anioł. Są...silne, ale jednocześnie nieśmiertelne i pozbawione człowieczeństwa w tym bólu i rozumu...Myślę, że to na razie wystarczy wam za powód do opuszczenia tego terenu. Proponuję byście się również ewakuowali z cywilami.

-Czekaj!-krzyknęła Sachiko.- t..twój fenomen?-zapytała się.

-...-Naruto odwrócił się do dziewczyny. Nie powiedział nic, ale jego aura mówiła jedno "nie teraz". Jednak po chwili westchnął-Cóż...i tak dzisiaj umrę, więc nie mam nic do stracenia...uaktywniłem u siebie kekkei genkai Hyouketsugan, jednym z jego atutów jest to, że mogę wskrzeszać ludzi...

-Chyba upadłeś na głowę!-krzyknął nagle Inoi. Wybuch Yamanaki zdziwił praktycznie wszystkich.

Zacznijmy od nowaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora