Rozdział 77

1.7K 166 11
                                    

Gdy tylko oboje weszli do pomieszczenia uderzyła ich jasna lampa, świecąca tuż nad stołem operacyjnym. Dzieciak miał nagą klatkę piersiową, brzuch i ramiona, a głowę zakrytą chustą. bandaże oraz kitel Tsunade były w krwi.

-N-nie....-Kushina jęknęła widząc tą makabryczną scenę.

-Wybacz, że ci przerwę Kushina, ale on jeszcze żyje-powiedziała Tsunade, odsuwając się w bok  i pokazując dłonie skryte w seledynowym świetle.-Ale nie na długo, jeśli mi nie pomożecie...

Minato patrzył na nią jakby pierwszy raz spotkał Sanin, jednak nagle poczuł zimny dreszcz na plecach.

-Co mamy robić?-zapytał bez ogródek.

-Pf...-kobieta westchnęła, to podejście było lepsze dla tej sytuacji.-Podejdźcie do niego i przyjrzyjcie się brzuchowi. Nie znam się na pieczęciach, dlatego potrzebuję pomocy....

Czerwonowłosa podeszła pewnym krokiem i mimo drżenia rąk oraz nóg spojrzała we wskazane miejsce. Chwilę zajęło jej przejrzenie tej silnej techniki pieczętującej.

"Nie....to nie jedna a dwie pieczęcie na raz?!"

-T..to są dwie pieczęcie, jedna nałożona na drugą...Styl pieczętowania Sześciu Trygramów, oraz....Styl pieczętowania Trzech Trygramów....są nałożone na siebie....

-Dałabyś radę stwierdzić, co się pod nimi znajduje?-zapytała się Ślimacza Księżniczka.

-Nie...musiałabym wejść do umysły Naruto, by po sprawdzić.....

-Rozumiem....-blondynka spojrzała na małżeństwo i zaczęła tłumaczyć.-Przypuszczam, że może się tam znajdować kyuubi...-chwilę odczekała, by ta informacja przeszła do świadomości tych dwojga i mówiła dalej.- Naruto jest bardzo słaby i będzie potrzebował stałej opieki, dwadzieścia cztery godziny na dobę....ktoś musi podtrzymywać jego funkcję życiowe chakrą...

-Ja mogę to zrobić-przerwał jej Hokage.

-Ty musisz zająć się Wioską, a poza tym nawet ja dam radę utrzymać go przez co najwyżej jeszcze dwie minuty, ty dasz radę na półgodziny nie więcej....chcę abyście weszli i pogadali z kyubim, miejmy nadzieję, że zna on coś takiego jak litość i pomoże Naruto.

-To...-zaczęła Kushina.

-To nasza jedyna szansa!-powiedziała kobieta.-No już! Tu nie ma nad czym się zastanawiać.

Minato przełknął ślinę i złapał żonę za dłoń. Ona oddała uścisk. Mężczyzna zrobił krok w przód i położył dłoń na brzuchu chłopca. Zamknął oczy i wraz z żoną przedarł się do świadomości syna.

****

Zielono żółte światło oświetlało całe pomieszczenie, a przynajmniej część w której się znaleźli. Pod ich stopami znajdowała się płytka tafla wody, a zaraz pod nią coś na kształt podłogi. Betonowe ściany były upstrzone rurami. W oddali słychać było kapanie wody. Przed Kushiną i Minato stała skała z wyrytymi runami. Przedstawiała spiralę otoczoną trzema znakami śmierci. 

Czerwonowłosa nie czekała na zachęcenie, po prostu podeszła do kamienia i przyłożyła dłoń. Jej palce wtopiły się w pieczęć. Kobieta przekręciła ją, a cała skała zaczęła pękać, aż ustąpiła.

Mąż spojrzał na żonę.

-Najwyraźniej gdy Naruto, mnie uleczył....uleczył mnie całkowicie. Znowu czuję w sobie chakrę-powiedziała odpowiadając na ciche pytanie.

-Hmm...-blondyn kiwnął głową. Nie mieli teraz za wiele czasu.-Chodźmy...gdy to się skończy....Naruto będzie miał wiele do wyjaśnienia....

Uśmiechnął się półgębkiem, jego żona natomiast wysłała mu najcieplejszy uśmiech jaki była w stanie. Nagle stanęli naprzeciw dość szerokich krat. Wyglądały na bardzo słabe i wiotkie.

-Aż dziwne, że utrzymały kyuubiego w ryzach....-mruknęła Kushina.

-Nie utrzymały mnie w ryzach....Kushina-ciężki basowy głos wybrzmiał z ciemności. Czerwone ślepie spojrzało wprost na nich.

-Kyuubi...-mruknęła kobieta.

-My....-zaczął Minato.

-Wiem, czego chcecie....Dziękuję za zniszczenie tamtej, drugiej pieczęci...-mruknął kyubi. Światło oświetliło jego cielsko gdy zbliżył się do krat i pochylił głowę by lepiej widzieć małe sylwetki rodziców chłopca.-Nie musicie mnie o to prosić, ani nie chcę nic w zamian....jak również, radzę wam nie niszczyć tej pieczęci...dzieciak umrze, jeśli wykonamy nieodpowiedni ruch....

-Dlaczego?-zapytała się Kushina, mając na myśli powody demona, jednak ten uśmiechnął się chytrze.

-Twój syn właśnie umiera, bo nie byliście w stanie pokonać przeciwników....dlatego jesteśmy w takiej sytuacji....

Kobieta zagryzła wargi próbując przezwyciężyć łzy.

-Dlaczego, chcesz nam pomóc?-wtrącił się blondyn.

-Nie chcę WAM pomóc, mało mnie obchodzicie, chcę pomóc dzieciakowi....dlaczego?...Hpfff....oglądałem jak rósł i uczył się, jednocześnie dane mi było zobaczyć kilka ciekawych rzeczy...chcę wiedzieć jak rozwinie się....czy wygra to rozdanie, czy Śmierć go przechytrzy....-mruknął zagadkowo lis.-Poza tym i tak, jeśli teraz bym się uwolnił zapieczętowałbyś mnie w jakimś innym dziecku....z jednego więzienia, w drugie....to...niepotrzebne....nudne...

-Nie!...-krzyknęła kobieta.-Nie zgadzam się byś położył łapy na moim synu!

-Kushina....-szepnął cicho Hokage.- Mi też się to nie podoba, ale jeśli to jedyna opcja....Czy dasz radę utrzymać go mimo znajdowania się poza kratami?

-Bezsprzecznie tak.....radzę wam nie mieszać z moimi kratami, ani pieczęcią....chcę bez przeszkód oglądać rozwój wydarzeń, a więc każda "interwencja" na tej pieczęci jest nie mile, przeze mnie widziana....-powiedział.-Chyba na was już czas....

Demon wyprostował się i ryknął w stronę małżeństwa. Woda wzburzyła się zalewając całe pomieszczenie.

****

Kushina i Minato wyrwali się i odskoczyli od Naruto. Oboje musieli poświęcić chwilę na otrzeźwienie. Blondyn kilka razy zamrugał i zaraz spojrzał na Tsunade, ta klęczała praktycznie wyczerpana na ziemi. Przeniósł szybko wzrok na syna. Dzieciak leżał spokojnie i oddychał. Przywódca wyczuł, że chakra kyuubieo teraz krąży po jego synu, ale nie był w stanie jej zobaczyć. Nie była też tak nachalna i przerażająca, jakby bardziej skupiona na leczeniu dzieciaka niż, na straszeniu wokół.

-Jeśli znajdowalibyśmy się za drzwi, nie dalibyśmy rady jej wyczuć-szepnął do siebie.

"To spory plus...nie potrzebujemy dodatkowego rozgłosu. Już nam wystarczy jego stan oraz ten Hyoketsugan."

-Musicie teraz wyjść....za godzinę rozpocznę operację chłopca-powiedziała Senju.-Te plamy na skórze....jeśli jest to to co myślę, to jak najszybciej musimy się ich pozbyć, inaczej Naruto będzie się męczył, gdy się obudzi.

-Czy...czy to też zagraża jego życiu?-zapytała się Kushina.

-Tak....niestety mimo, że kyuubi, jak mniemam, trzyma go przy życiu to Naruto nadal jest bardzo niestabilny, a te rany i plamy na skórze jedynie pogarszają sytuację. Zrobię co będę w stanie, ale ryzyko nadal jest przerażająco wysokie, jak i nawet po tym...nie mogę obiecać poprawy...interwencja kyuubiego tylko delikatnie poprawiła jego stan, ale nadal jest źle...

Czerwonowłosa nie wstrzymywała już łez wraz z mężem wyszła z sali. 

Wtem Shizune weszła dość niepewnym krokiem.

-Przygotuj jego i salę do operacji, przypuszczam, że zostały mu wszczepione obce geny, tak jak u dzieciaków z Takigakure....

-T..Tak jest!-powiedziała brązowowłosa już chciała wybiec z pokoju, gdy jeszcze zatrzymał ją głos nauczycielki.

-Tylko my we dwie przeprowadzimy operację....dodatkowo proszę cię o pobranie próbki jego krwi oraz próbek od Minato i Kushiny z banku genów w archiwum....

Zacznijmy od nowaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora