Naruto stał przed Raishinem i czekał na jego słowa. Wezwał go tutaj, po czym kazał mu czekać....ale na co? Zastanawiał się. Nie zdarzało mu się bez powodu marnować swojego czasu. Raczej najczęściej dawał nauczkę chłopcu, a teraz wydawało się, że zapowiada się niezbyt miła lekcja. W końcu bóg spojrzał na chłopca.
-Wiesz co to za miejsce?-zapytał.
Zamaskowany rozejrzał się, ale po kilku sekundach pokręcił głową.
-Coś na kształt....przejścia? Pomiędzy światem żywych, a światem dusz?-powiedział dość niepewnie.
-Tak...prawie dobrze....Otóż ten pokój, świat jak zwał tak zwał to poczekalnia...tutaj dusze czekają na mnie, aż przybędę po nie by zabrać je i odprowadzić do mostu pomiędzy Bliskim Brzegiem, światem śmiertelników, a Dalekim Brzegiem, światem umarłych. Dusze nie mogą mnie zobaczyć, do póki ja tego nie chcę....dlatego proszę chwyć się mojej peleryny. Jest coś co musisz zrozumieć...śmierć nie oszczędza ludzi...nie ważne jak dobrzy by byli...nie ważne jak wiele by zrobili, jeśli śmiertelnicy spóźnią się z pomocą....nie ma na co liczyć ze strony mojej czy shinigami.
-Więc czemu dałeś mi tą moc?-zapytał się Uzumaki.-Czemu dostałem od ciebie Hyouketsugan?
-Tak jak jego sama nazwa wskazuje....Wyrok....tym to właśnie jest i tym jest śmierć...wyrokiem. Gdy kończy się ludzkie życie można powiedzieć, że ważymy dobro ludzkich serc...chociaż jest to mało potrzebne, bo obserwuje każdego człowieka, od początku do jego końca. Każda potyczka, każda skaza na jego duszy jest w mojej pamięci....-Namikaze zauważył, że Raishin nie odpowiedział mu na jego pytanie, ale nie miał zamiaru przeciągać.
-Co się dzieje później?-zapytał chłopiec.
-Ci których serce okaże się nieczyste....zostaje odesłany w głęboką toń Bezkresnego Oceanu, dopiero po dekadach męki w czarnych odmętach mogą naprawić swoje serce i ponownie odrodzić się na ziemi. Bez wspomnień w głowie, ale...serce zawsze pamięta....zawsze pokazuje dobrą drogę. Ci natomiast, którzy dostali się na Daleki Brzeg, tam gdzie zawsze jest radość i śpiew, do mojego królestwa, mogą tam zostać na zawsze, jeśli jednak będą chcieli powrócić na ziemię, do śmiertelnych ponownie ich wspomnienia zostaną zakryte, a ich poprzedni wyrok spalony w Odwiecznym Ogniu...tak jakby narodzili się na nowo.
-Więc czekamy na dusze?-zapytał się Naruto.
-Tak....chcę dać ci szansę....szansę, którą wielu nie otrzymało...-mruknął spokojnie Raishin zapatrzony w dal.
Stali tak kilka chwil, aż w końcu w oddali Namikaze zobaczył majaczącą postać. Powoli zbliżała się ku nim, dzieciak upewnił się czy jego dłonie trzymają się ubrania Śmierci i czekał w ciszy. Na chwilę odwrócił wzrok by przyjrzeć się twarzy boga. Jak zawsze była obojętna, zastygła i zimna.
Zrezygnowany przeniósł wzrok z powrotem na sylwetkę zbliżającej się duszy...
Zadrżał widząc kto stoi kilkanaście metrów przed nim. Rin-san rozglądała się idąc powoli przed siebie. Tuż za nią zobaczył kolejne dusze idące w ich stronę. Chłopiec zawahał się. Nie wiedział, czy wyskoczyć i przytulić się do byłej nauczycielki, czy po prostu paść i rozpłakać się. Co musieli czuć teraz jego rodzice? Kakashi-san, Obito-sensei! Czy wiedzieli? Czy JUŻ wiedzieli? Dzieciak złapał mocniej skrawek czarnego płaszcza. Resztę również rozpoznawał. Widywał ich na ulicach Wioski, rozpoznał znaki klanowe...ba! Rozpoznał tam żony głów klanu Yamanaka oraz Hyuuga. Nagle Raishin zrobił krok w przód i zasłonił sobą chłopca. Niczym zjawa pojawił się przed przerażonymi duchami.
-Witam- Śmierć ukłoniła się delikatnie.-Jestem Raishin i jestem bogiem śmierci....chyba wiedzą państwo dlaczego się tutaj znaleźli...
Nikt nie odpowiedział, nikt się nie odezwał, jednak ku zdziwieniu wszystkich obecnych Nohara wystąpiła krok w przód i spokojnie się uśmiechnęła.
-Czy nie ma możliwości, by niektórzy z nich powrócili? Dzieci czekają w domu...-mruknęła brązowowłosa.
-Przykro mi...ale to nie ja odebrałem wam życie, a ludzie, którzy zostali na dole....Na wszystkich przyjdzie czas...wszyscy kiedyś mnie zobaczą...a jak na razie chcę byście podążyli za mną. Wielu już czeka na was po drugiej stronie.
-Nie!-Naruto wybiegł przed śmierć.-Proszę pozwól mi ich....
-Naruto-kun?!-usłyszał krzyk z tyłu. Odwrócił się i zobaczył jak Nohara i żony głów klanów zasłaniają usta. Ich oczy wyrażały przerażenie, każdy spoglądał na chłopca ze strachem i współczuciem.
-T-to tylko dziecko!-krzyknęła blond włosa kobieta.-Błagam zlituj się nad nim...
-Ekhm!-chrząknął Raishin uciszając zgromadzenie. Wszyscy stanęli w strachu, tylko na chwilę zapomnieli przed kim stoją.-Ten dzieciak jest tu z innego powodu niż wy...i mam co do niego osobny plan....Uprzedzając twoje pytanie, Naruto...Nie. Masz się stąd nie ruszać.
-Czyli....-zaczęła blondynka. Naruto rozpoznał ją. Była to matka Inoi'ego, zazwyczaj pracowała w kwiaciarni, chociaż tam również ciężko było ją znaleźć. Jej zdrowie zawsze było kruche...-Czyli, że Naruto żyje?
-Tak-powiedział bóg spokojnie.-Chcę was zabrać na drugą stronę....mam sporo pracy jeszcze, więc to wasza ostatnia szansa....jeśli chcecie chłopiec będzie w stanie przekazać niektóre z waszych słów waszym rodzinom...
Mężczyzna zniknął na chwilę, pozostawiając dzieciaka wraz z duszami sam na sam. Pierwsze co Rin podeszła do niego i przytuliła.
-Widzę, że masz o wiele więcej za uszami, niż myślałam-zaśmiała się cicho przez łzy.
-Przepraszam....-wydukał chłopiec. Dorośli spojrzeli na niego lekko przechylając głowę.
-Za co?-zaśmiała się cicho żona głowy klanu Hyuuga.
-Bo nie zdołałem was uratować....gdybym....gdybym...
-Gdybyś co?-wtrącił się jeden z mniej znanych mu osób.-Uratowałeś nasze rodziny....prawie poświęciłeś się...nie miałeś jak nam pomóc-powiedział spokojnie.-Ja uważam, że nie mam nic do powiedzenia mojej rodzinie....czasami nie ważne są ostatnie słowa, gdy całe nasze życie mówi o jednym.
-Mhm...przekazaliśmy naszym rodzinom tyle ile byliśmy w stanie i tyle chcemy pozostawić, nie ma sensu dopowiadać niczego-zgodził się ktoś z małego tłumu.
Wszyscy odstąpili od chłopca jedynie Rin pozostała przy nim.
-Jednak...ja mam prośbę....przypilnuj Kakashiego i Obito....czasami są jak dzieci we mgle.
Przytuliła chłopca na pożegnanie i również zrobiła kilka kroków w tył.
-Widzę, że skończyliście-powiedział Raishin, nagle pojawiając się za Namikaze.-Chodźmy....to nie daleka droga....
Wszyscy zaczęli powoli iść za bogiem, jednak matka Ino i Inoiego odwróciła się do pozostawionego z tyłu Naruto. Dwoma palcami podniosła swoje kąciki ust ku górze.
-Nie zapomnij o uśmiechu.

YOU ARE READING
Zacznijmy od nowa
Short StoryKilka godzin temu czekała na swojego męża z zawiniątkiem w rękach, chciała wraz ze swoim mężem nadać imię swojemu malutkiemu synowi. Teraz jednak stała nad jego małym ciałem, które wyglądało jak rozszarpane od środka... -Dlaczego?!-powiedziała do si...