And no mama, you never shed tear

1.5K 112 36
                                    

Pobyt u strażników wyszedł mu na dobre. Nauczył się więcej o sobie samym, jak i o swoich zdolnościach. Mistrz Dawa wskazał mu kierunek, w jakim zaczął podążać już w trakcie podróży – zapoznał go z nowymi technikami używania Miraculum Czarnego Kota. Broszkę pawia i księgę ojca pozostawił u nich w świątyni. I mimo że Miraculum zostało naprawione, nie chciał go używać. Mistrz Dawa uważnie oglądał sieć ciemnych żyłek na jego piersi, ale zapewnił, że nie używał broszki na tyle długo, aby zaszkodziło mu to jakoś bardziej niż pod względem estetycznym.

Mistrz Dawa pomógł mu odnaleźć wewnętrzny spokój. Zachęcił go do uprawiania medytacji, która działała oczyszczająco na czarne myśli w związku z Paryżem. Pomogłaby jeszcze lepiej, gdyby Plagg nie papugował cicho każdego zdania mistrza Dawy, przekręcając za każdym razem „kwiat lotosu" na „krążek camemberta".

Gdy poczuł, że jest gotów, a śniegi stopniały na tyle, by dało się wrócić, mistrzowie sprowadzili go do wioski u podnóży gór. Pieniędzy zostało mu na jeden telefon do Wielkiej Brytanii.

– Halo?

Zaschło mu w ustach, kiedy usłyszał głos ciotki Amelie. W pierwszej chwili pomylił go z głosem swojej matki. To głupie, bo brzmiały zupełnie różne dla kogoś, kto znał je całe swoje życie, ale w tamtej chwili nie był jeszcze w najlepszej formie. Przełknął łzy.

– Cześć, ciociu – wychrypiał, opierając się o automat.

– Adrien?! O Boże, gdzie jesteś?

– W jakiejś wsi pod Wyżyną Tybetańską. Ciociu, czy mój oj-

– Podaj mi nazwę, zaraz zarezerwuję lot. O Boże, dziecko, coś ty sobie myślał?!

– Nie mów tacie – wtrącił łamiącym się głosem. – Po prostu mu nie mów, dobrze?

Odpowiedziała mu cisza. Usłyszał, jak ciotka wzdycha ciężko.

– Wiesz, jakie mam zdanie o twoim ojcu. Był u mnie parę miesięcy temu. Myślał, że cię ukrywam. – Zaśmiała się wymuszenie. – Pośpieszył się, nie? Nic mu nie powiem, nie martw się. Ale będziesz mi winny wyjaśnienia.

Musiał wytrzymać cztery dni na własną rękę, ale już mu to nie przeszkadzało. Przemienił się i wspiął na jakiś dach, na którym uciął sobie drzemkę. To był ostatni raz, kiedy używał pierścienia. Rozważał czy nie zostawić go razem z broszą u strażników, ale chyba bez Plagg'a już całkiem by się załamał. Widział, że Biedronka przesłała mu parę wiadomości. Podobnie jakaś Luckybug, ale nie był w stanie ich odsłuchać. Musiałby odpowiedzieć, wyjaśnić całą sytuację, a na to było po prostu za wcześnie.

W oczekiwaniu na Amelie spacerował po małej mieścinie. Miejscowi łypali na niego podejrzliwie, ale gdy zaczął pomagać przy wyprowadzaniu i pilnowaniu owiec, szybko ich sobie zjednał. Na drugą noc miał już kąt do spania i nie musiał żebrać o jedzenie.

Kiedy wreszcie przyjechała po niego ciotka, oparł się o nią i wreszcie rozpłakał.

– Już dobrze – zapewniała go, głaszcząc po plecach. – Już dobrze.

Lecz to nie był koniec i oboje o tym wiedzieli. Poleciał z nią do Anglii na paszport Feliksa, przebrany w jego ubrania. Kiedy przestąpił próg ich domu pod Londynem, Feliks szczerze go uściskał. Odprowadził go do przygotowanego dla niego pokoju i Adrien prześpił prawie cały dzień. Oboje z matką chodzili wokół niego jak na palcach. Plagg wychodził tylko kiedy nikogo nie było w pobliżu, ale i on darował sobie uszczypliwe komentarze.

Po tygodniu Adrien zawziął się w sobie i wyszedł wreszcie z pokoju, porządnie ubrany w pożyczone ubrania, uczesany i ogolony. Ciocia Amelie prawie upuściła miskę, kiedy zapytał czy jej w czymś pomóc.

Otoczona ŚwiatłemWhere stories live. Discover now