I. Zaczęło się od zderzenia...

4.8K 250 445
                                    

Mroźny, grudniowy wieczór. Zatłoczone, ogromne miasto, czyli przeróżni ludzie, odgłosy, widoki i zapachy. Większość osób, nie wiedząc, jak spożytkować wolny czas, udałaby się zapewne do kawiarni czy baru, by spędzić go ze znajomymi, lecz nie Katsuki Bakugo...

Szedł on szybkim krokiem z dłońmi wciśniętymi w kieszenie kurtki. Jego jasne włosy przysłaniał czarny kaptur, a przez to, że nie założył dziś na twarz maski ochronnej, łatwo było zauważyć jego nie najlepszy nastrój.

Właściwie, to od zawsze był obojętny i nerwowy, ale dziś wyjątkowo nie miał ochoty na nic... Irytował go widok różnych grupek przyjaciół, zakochanych oraz rodzin, które mijał. Patrzyli oni w siebie z oczarowaniem, głośno się śmiali, spokojnie rozmawiali, jedli kupione w ulicznej budce przekąski lub zatrzymywali się i wpatrywali w ślicznie ozdobione świątecznymi dekoracjami wystawy sklepowe.

Każdy wokół mężczyzny wyglądał na szczęśliwego.

I szczerze, Bakugo nie mógł tego dłużej znieść. Miał ochotę wykrzyczeć im wszystkim prosto w twarz kilka przekleństw.

Może dlatego, że po prostu tak bardzo im zazdrościł...

To okropne uczucie zmusiło go do wbicia wzroku w ziemię i przyspieszenie. Nie zwracał już uwagi na nikogo, chciał tylko wydostać się z tej ulicy, która tętniła życiem przez zbliżające się święta.

Dwudziestojednoletni mężczyzna skręcił więc w pustą, ciemną, a w dodatku wąską i zaśmieconą uliczkę, która była dla niego sto razy przyjemniejszym miejscem od zatłoczonego chodnika. Wolał towarzystwo błota i petów oraz puszek na ziemi, niż tamtych cieszących się nie wiadomo z czego ludzi.

Miał za sobą ciężki dzień i marzył już tylko o powrocie do własnego mieszkania, jednak niespodziewany wypadek sprawił, że dręczące go myśli nagle pękły jak bańka mydlana... A raczej bardziej odpowiednie byłoby stwierdzić, że eksplodowały, kiedy ramię Katsukiego zderzyło się z czyimś.

Odruchowo się zatrzymał, słysząc, że druga osoba także ustała. Młody bohater, który do tej pory uporczywie spoglądał na własne buty i przez swoją nieuwagę na kogoś wpadł, wziął głęboki wdech i podniósł niechętnie głowę. Kątem oka zauważył, że człowiek, z którym dosyć boleśnie się zderzył, stoi niedaleko za nim.

Oczywiście nie zamierzał przepraszać, choć był bohaterem, ale raczej powiedzieć coś niemiłego. Szykował się już na wymianę ostrych zdań, a może nawet i jakieś rękoczyny, ale kiedy odwrócił głowę w kierunku tego człowieka i lepiej się mu przyjrzał, jego głos uwiązł w gardle.

Źrenice Bakugo momentalnie się zwęziły, a jego serce zaczęło bić jak szalone. Natychmiast pomyślał, że to jakieś głupie przywidzenie albo sen, bo to przecież niemożliwe, żeby wpadł niespodziewanie na niego...

Mijały sekundy niezręcznego milczenia, które dłużyły się chyba w nieskończoność. Całkowitą ciszę zagłuszała częściowo zduszona muzyka, dobiegająca z pobliskiego klubu oraz odgłos nielicznych, przejeżdżających przez ulice miasta aut.

Katsuki wciąż stał w miejscu, jakby został sparaliżowany, patrząc jedynie w twarz drugiego mężczyzny.

Miał on na sobie szeroką kurtkę z kapturem, spod którego wystawały pasma czarnych, prostych włosów, a jego usta i nos zasłaniała zwyczajna, biała maska.

Bakugo naprawdę chciał uwierzyć, że się myli, ale oczy 'nieznajomego' zdradzały wszystko... Błyszczała w nich intensywna czerwień, którą tak dobrze zapamiętał, a jego prawą, górną powiekę przecinała cienka blizna, na którą nikt na pierwszy rzut oka nie zwróciłby szczególnej uwagi.

'' Zdrajca '' | Kiribaku | BNHA/MHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz