IV. To chyba m...

1.9K 180 368
                                    

Od pamiętnej nocy, podczas której Bakugo otworzył się przed Kirishimą, minął może miesiąc, ale żaden z nich ani razu nie poruszył już tego tematu...

Po prostu, zachowywali się, jakby do niczego nie doszło.

Katsuki dalej rzucał w stronę czerwonowłosego wredne uwagi, udając, że wcale nie przytulał go wtedy i nie płakał w jego ramię. Nauczył się też ignorować Deku i w końcu zrozumiał, że musi przestać się do niego porównywać. Nieważne, czy to, że Izuku będzie przyszłym Symbolem Pokoju, było już narzucone z góry przez los... Bakugo nie zamierzał mu dać tak łatwo tego osiągnąć. Blondyn chciał stać się tak silnym, jak tylko mógł, by nie przegrać nigdy więcej ze złem. Czuł, że gdyby porzucił ten cel i pozwolił Midoriyi przejąć tytuł najlepszego bohatera bez żadnej walki, nie mógłby potem znieść swojego widoku w lustrze.

Dodatkowy kurs, podczas którego miał zdobyć licencję bohaterską, również na coś mu się przydał. Przekonał się, że może zostać herosem, którego będą podziwiać inni. Poza tym, utwierdzały go w tym wciąż słowa jego matki i ogromny entuzjazm całej klasy, kiedy to wrócił z Shoto z egzaminu, mając już w kieszeni kawałek plastiku, dzięki któremu pełnoprawnie mógł nazwać się bohaterem. Co prawda, była to tylko tymczasowa licencja, jednak jej zdobycie wydaliło z jego głowy wiele wątpliwości.

Jednak z czasem Bakugo bardziej zaczął skupiać się na czymś zupełnie innym, niż bohaterstwie, treningach, czy nauce...

Bójka z Deku okazała się nieostatnią sytuacją, przez którą zbliżył się do Kirishimy.

Do podobnej sytuacji doszło, gdy Eijiro został ranny podczas akcji ratowania Eri. Bakugo poczuł w sobie skręcający wnętrzności niepokój, dowiadując się, że między innymi jego najlepszy przyjaciel został poważnie ranny w walce o odbicie dziewczynki. Pamiętał tylko, że rzucił wszystko i wreszcie wymusił na jednym z nauczycieli to, aby zabrano go do szpitala, w którym przebywał czerwonowłosy.

Nigdy w życiu nic nie dobiło go tak, jak widok całego zabandażowanego chłopaka, śpiącego w szpitalnym łóżku i podpiętego licznymi rurkami do pikających nieznośnie urządzeń. Był tak blady oraz słaby, że Bakugo nie mógł w pierwszej chwili, po wejściu do sali, wykonać żadnego ruchu.

Nie wiadomo, ile by tam stał i wpatrywał się w rannego chłopaka, gdyby nie to, że Kirishima, który musiał chyba jedynie wyczuć czyjąś obecność w pomieszczeniu, uchylił powoli swoje powieki, a po kilku chwilach wbił w Katsukiego swój zmęczony, jednak odrobinę ucieszony widokiem blondyna, wzrok.

Kiedy spoglądali sobie w oczy, Eijiro delikatnie się uśmiechnął. Może nawet sprawiało mu to ból, a przynajmniej dyskomfort, przez opatrunek, który znajdował się na jego poliku, ale i tak to robił. Jego uniesione nieznacznie do góry kąciki ust sprawiały, że Bakugo zapomniał o całym strachu i niepewności. W jednej chwili poczuł tak ogromną ulgę, że również słabo się uśmiechnął, a jego nogi same zaprowadziły go do niskiego taboretu przy szpitalnym łóżku.

Blondyn usiadł i ciężko westchnął, patrząc wciąż na przyjaciela, który wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił ułożyć sensownego zdania, aby dobrze opisać to, co siedziało w tym momencie w jego głowie.

- Nawet nie przepraszaj... - czerwonooki wyprzedził Kirishimę, widząc już w jakie słowo układają się jego suche wargi - Nie przyszedłem cię ochrzanić, chociaż mam na to wielką ochotę... - dodał, siląc się na oschły ton i wbijając spojrzenie w białą pościel, którą przykryty był do pasa czerwonowłosy.

- Czuję się dobrze - odezwał się ochrypłym głosem Eijiro, a Katsuki zerknął na niego z lekkim niedowierzaniem.

- Ta... Właśnie widzę - prychnął, ogarniając niechętnym wzrokiem maszyny znajdujące się przy łóżku i podpiętą do ręki chłopaka kroplówkę.

'' Zdrajca '' | Kiribaku | BNHA/MHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz