5

106 5 6
                                    

Siedzę jak na szpilkach i nie mogę się skupić na pracy czekając na Harry'ego. Nie wiem czemu się tak stresuję, ale nie potrafię opanować drżenia rąk i Ophelia to zauważa.

- Co się dzieje Carmen? - Pyta zmartwiona.

- Harry Styles przyjedzie tutaj żeby oddać mi portfel - oznajmiam. - To znaczy chyba - dodaję.

Widzę reakcję Ophelii, która zdziwiona otwiera usta jednak nie patrzy w moją stronę tylko przed siebie. Podążam wzrokiem za jej spojrzeniem i widzę sylwetkę Harry'ego idącego w naszą stronę. Ma na sobie zwykły biały t-shirt, czarny płaszcz i czarne spodnie, ale wygląda zniewalająco. Uśmiecha się poprawiając dłonią artystyczny nieład na jego głowie. Staje przed recepcją i nonszalancko opiera na niej łokieć.

- Cześć. Możemy porozmawiać? - Zwraca się do mnie. Boże, czemu on jest taki przystojny. Spoglądam na Ophelię, która jest onieśmielona jego obecnością i nie potrafi od niego oderwać wzroku.

- To może wy sobie pogadajcie chwilę, a ja skoczę po płaszcz - oznajmiam i odchodzę w kierunku schowka. Zarzucam na siebie nakrycie i zastanawiam się jaką taktykę przyjąć w stosunku do chłopaka. Myślę, że trochę spuszczę z tonu, ale dalej nie dam sobie wejść na głowę. Podchodzę do Harry'ego i jego cudowny zapach sprawia, że dosłownie kręci mi się w głowie. Mówię Ophelii, że wrócę niebawem. Ona nawet na mnie nie zwraca uwagi tylko zarumieniona patrzy na Stylesa, który z nią rozmawia. Na szczęście jakiś gość przychodzi się zameldować, więc jest zmuszona się oderwać od Harry'ego. Idę w stronę drzwi i wyciągam z kieszeni papierosa. Wkładam go do ust i wychodzę na zewnątrz. Zakrywam ręką zapalniczkę ochraniając ogień przed wiatrem i podpalam końcówkę marlboro. Wypuszczam dym i spoglądam na Harry'ego, który szedł obok mnie bez słowa.

- Więc? - Unoszę brwi i patrzę na niego wyczekująco.

- Wczoraj podczas niefortunnej sytuacji w parku wypadł ci portfel, który zauważyłem kiedy już poszłaś - patrzy na mnie uroczo.

- To mi go oddaj - mówię. To chyba oczywiste, że on mi go da i każdy pójdzie w swoją stronę. Nie wiem w ogóle po co się bawi ze mną w kotka i myszkę.

- Chciałabyś żeby to było takie łatwe Carmen - uśmiecha się i zabiera mi papierosa spomiędzy palców po czym sam wkłada go do ust. Patrzę na niego zirytowana. Wypuszcza dym i oddaje mi go, po czym wciska ręce do kieszeni płaszcza. - Uważam, że powinnaś zrekompensować mi to, że byłaś dla mnie bardzo niemiła i nadal mi nie podziękowałaś za uratowanie cię - śmieje się. Po chwili jednak patrzy na mnie poważnie głębokimi zielonymi oczami. - Dlatego zabieram cię na randkę. Dziś w nocy.

Patrzę na niego zdenerwowana i zaskoczona jednocześnie. Otwieram usta żeby powiedzieć mu co myślę na ten temat, ale chłopak przykłada mi do ust palec.

- Zanim się odezwiesz. Widzę jakie masz do mnie nastawienie i chyba mnie nienawidzisz, nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Więc daj mi jedną szansę. Jedna randka. Nie spodoba ci się i dalej będziesz miała mnie gdzieś - dam ci spokój. Ale szczerze mówiąc wątpię - unosi kącik ust do góry, a w jego policzku pojawia się uroczy dołeczek. Wrzucam końcówkę żarzącego się papierosa do popielniczki i patrzę jak dogasa. Po chwili unoszę głowę i patrzę na Harry'ego.

- Myślę, że to sprawiedliwy układ. Ale nie rób sobie nadziei chłopcze - uśmiecham się wrednie na co Harry przewraca oczami.

- Będę po ciebie punkt druga w nocy. Bo kończysz pracę o północy, prawda?

- Czekaj. Skąd wiesz o której kończę, gdzie mieszkam i gdzie w ogóle pracuję? - Dopiero teraz się orientuję, że żadnej z tych informacji nie podałam mu ja.

- Zapytaj swojej przyjaciółki Jodie - mówi tajemniczo i uśmiecha się odchodząc. Wsiadając do czarnego sportowego samochodu krzyczy do mnie - Ubierz się ciepło kwiatuszku!

Po czym zamyka drzwi i odjeżdża z piskiem opon.

medicine | Harry StylesWhere stories live. Discover now