14

67 1 2
                                    

piosenka do rozdziału

Harry Styles - Ultralight Beam (cover)

Kiwam głową w rytm piosenki wybrzmiewającej na cały bar i pociągam łyk piwa z kufla. Jest piątkowy wieczór, więc wybrałyśmy się z Ophelią do naszego ulubionego pubu. Leci tutaj tylko smętna muzyka, a alkohol jest tani i mocny. Panuje tu niepowtarzalny klimat, jedynym źródłem światła jest oświetlony bar i małe kinkiety przy suficie. Jednak największym plusem jest to, że zawsze jest tu mało ludzi i możemy spokojnie porozmawiać. Spoglądam na Ophelię, która bez przekonania miesza słomką piwo i wzdycha smutno. Obie miałyśmy koszmarny dzień w pracy, a ja dodatkowo cały czas mam na głowie problem z Harrym. Ophelia nachyla się do kufla i wkłada rurkę między wargi. Wypija chyba pół piwa naraz i patrzy na mnie.

- Wiesz co, chyba pierdolnę tym wszystkim - mówi bez emocji. Marszczę brwi.

- Tym wszystkim to znaczy?

- Pracą i mieszkaniem w centrum. Chcę wrócić do mamy na przedmieścia i się nią opiekować. Mam dosyć tego wyścigu szczurów, nie nadążam już za rytmem mojego życia - wkłada papierosa między zęby, odpala go i wydmuchuje dym w stronę sufitu. Kiwam głową wolno. Rozumiem ją bardzo dobrze. Ten zgiełk również mnie męczy, a nasza praca nie należy do najlżejszych. To takie dziwne, mamy dopiero dwadzieścia jeden lat, a czuję się jakbym przeżyła już za dużo i była zmęczona życiem.

- Jesteś pewna swojej decyzji? - Pytam. Ophelia wzrusza ramionami.

- Nie wiem Carmen. Czy ja w ogóle mogę być teraz czegokolwiek pewna? - Strąca popiół z papierosa do popielniczki stojącej na stole po czym spogląda na mnie poważnie. - Sama popatrz na swoje życie. Spotykasz się ze sławnym piosenkarzem, który zachowuje się jakby był w tobie zakochany nad życie. A ty co? Od kilku dni żyjesz w takim stresie, że serce ci podchodzi do gardła kiedy tylko twój telefon zadzwoni, bo myślisz, że coś mu się stało.

Patrzę na nią zaskoczona. Owszem, nie powiedziała mi nic czego bym sama nie wiedziała, ale jej słowa do mnie trafiły. Dopijam piwo do końca i odstawiam pusty kufel. Patrzę jak samotna kropla spływa wzdłuż szklanej tafli i wsiąka w korkową podkładkę.

- Ophelia, wiem do czego dążysz. Jutro odbywa się gala i w końcu się dowiem co się dzieje. Taką mam przynajmniej nadzieję.

- Oby - odpowiada i wstaje od stolika żeby kupić nam kolejne piwo.

Jakiś czas później wychodzimy wstawione z baru. Przytulam koleżankę. Po chwili odsuwa się ode mnie i łapie mnie mocno za ramiona.

- Do zobaczenia Carmen i powodzenia jutro. Bądź odważna - uśmiecha się i kładzie rękę na moim policzku. - Zawsze jesteś - dodaje.

- Postaram się - odwzajemniam uśmiech i rozchodzimy w dwóch kierunkach. Wciskam ręce głęboko w kieszenie skórzanej kurtki i idę chodnikiem w stronę tunelu metra. Mam paskudny humor, czuję ciężkość na klatce piersiowej. Słyszę cichy pomruk burzy, a po chwili wszystko wokół mnie rozświetla ogromna błyskawica. Patrzę w niebo. Na sklepieniu kotłują się czarno-fioletowe chmury.

- Zajebiście - szepczę pod nosem i czuję na twarzy krople deszczu, które po chwili zamieniają się w ulewę. Wchodzę pod szklany daszek jakiegoś banku i opieram się chłodną kamienną ścianę. Unoszę brodę i obserwuję ludzi przewijających się przede mną. Czuję się jak w jakimś dramacie. Miasto wydaje się przygaszone. Kiedy odpalam papierosa i wzdycham mój telefon zaczyna dzwonić. Wyciągam go z kieszeni. "H".

medicine | Harry StylesWhere stories live. Discover now