12

66 2 0
                                    

- I tak po prostu wyszedł? - Utwierdza się Jodie kręcąc głową z niedowierzaniem. Siedzi na podłodze oparta o moje łóżko i wypija duszkiem kieliszek brzoskwiniowego wina. Kiwam głową i czuję jak kolejna łza skapuje mi z brody i wsiąka w prześcieradło.

- Nie wiem dlaczego tak wzburzyło go to zdjęcie z Jamesem. Nawet gdyby żył, Harry nie powinien tak się denerwować o to, że wasze zdjęcie stoi na twoim parapecie. Fotografie to pamiątki i wspomnienia - mówi przyjaciółka i bezsilnie szarpie prawą ręką krótkie brązowe włosy. Minęły mniej więcej dwie godziny od wyjścia Harry'ego i zaraz później zadzwoniłam po Jodie. Potem oddałam komuś moją zmianę w pracy, bo wiedziałam, że nie będę miała siły wstać rano i stawiać czoła codziennym obowiązkom. No a teraz siedzimy w mojej sypialni i upijamy się winem. Jestem wstrząśnięta zachowaniem Harry'ego. Spędziliśmy naprawdę cudownie dzień razem i poczułam się już tak swobodnie z nim, a nagle wydarzyło się to.

- Chyba jednak wcale go nie znam - wzdycham, obejmuję nogi ramionami i kładę brodę na kolanach. Jodie wstaje z podłogi i siada naprzeciwko mnie.

- Oczywiście, że go nie znasz. Jesteście parą od wczoraj. Ale to nie zmienia faktu, że już zdążyłaś obyć się z nim na tyle, że nie spodziewałaś się po nim takiego zachowania. Jednak sądzę... - Jodie urywa i patrzy na mnie po czym głaszcze mnie po ramieniu. - Uważam, że nie powinnaś go jeszcze skreślać.

Patrzę na Jodie, ale czuję jakbym spoglądała przez nią. Czy faktycznie nie powinnam? Tak strasznie nie chciałam go dopuszczać do siebie, zapierałam się rękami i nogami. Przez to że nie chciałam żeby mnie skrzywdził miałam na myśli bardziej porzucenie mnie po dwóch tygodniach rozkochiwania mnie w sobie, a nie jakąś przedziwną scenę sama nie wiem czego. Zazdrości? Jednak muszę przyznać, że nigdy nie czułam się z nikim tak jak z Harrym. Mam motylki w brzuchu jak tylko o nim pomyślę, a moment kiedy chociaż niewinnie dotyka mojego policzka sprawia, że wstrzymuję oddech i prawie tracę świadomość. Perspektywa tego, że Harry już nigdy nie miałby mnie dotknąć sprawia, że czuję jakby mój świat się rozpadał. Przecież to jest nielogiczne, znamy się kilka dni.

- To wszystko chyba stało się za szybko - mówię bardziej do siebie niż do Jodie spoglądając pustym wzrokiem na podłogę. Słysząc te słowa na głos utwierdzam się tylko w tym. Oddałam mu kawałek mojego serca za wcześnie.

- Może masz rację - Jodie cicho mi odpowiada. Po chwili jednak przypomina sobie, że jest tutaj żeby mnie pocieszyć więc zamawia pizzę, owija mnie kocem i sadza przed telewizorem żebyśmy mogły przez pół nocy oglądać głupie komedie zanim obie zaśniemy upojone winem, a ja swoim smutkiem.

Mijają dwa dni, a Harry dalej nie raczył się do mnie odezwać. Mam wrażenie, że to koniec. Zastanawiam się czy go jeszcze zobaczę. Łzy mi się skończyły, a do pracy dalej nie poszłam. Wiem, że mój letarg nie może trwać jednak wiecznie i muszę w końcu wziąć się w garść. Leżę w łóżku na lewym boku i nasuwam kołdrę pod brodę. Mogłam posłuchać samej siebie i nie łamać swoich zasad. Z tą myślą zasypiam zmęczona ciągłym stresem i niepokojem. Jakiś czas później śni mi się, że Harry do mnie przychodzi i kładzie się u mojego boku. Otacza mnie ramionami i całuje w głowę, po czym szepcze do mojego ucha:

- Cześć słońce - i w tym momencie orientuję się, że to nie jest sen. Zrywam się z krzykiem i patrzę na Harry'ego leżącego w moim łóżku z uśmiechem.

- Harry, kurwa, co ty tu robisz?! - Wykrzykuję z drugiego końca łózka. Oddycham szybko i czekam na odpowiedź chłopaka.

- Przepraszam skarbie, nie chciałem cię wystraszyć - mówi przysuwając się do mnie. Chce mnie wziąć na kolana, ale wyrywam się i nie pozwalam mu na to. Wstaję i poprawiam ramiączko piżamy.

- A co chciałeś osiągnąć kładąc się do mojego łóżka niczym włamywacz? Jak ty w ogóle się tutaj dostałeś? - Pytam skonsternowana i zaczynam chodzić po pokoju w tą i w tamtą. Harry wstaje i łapie mnie za ramiona. Widzę w słabym świetle lampek przy moim łóżku jego zielone błyszczące oczy i czuję wspaniały zapach chłopaka. Jestem na siebie zła, nie chcę przyznać jak bardzo za nim tęskniłam.

- Uspokój się - prosi i przyciąga mnie do siebie. Kołysze mnie delikatnie w swoich ramionach i opiera brodę o czubek mojej głowy. - Jeżeli chodzi o to jak tu wszedłem to, no cóż, mam swoje sposoby - mówi tajemniczo po czym nieruchomieje. Spogląda na mnie i zbliża twarz do mojej. Dzielą nas milimetry, oddycham jego oddechem.

- Nie byłem w stanie znieść już ani jednej nocy bez ciebie - szepcze i całuje mnie namiętnie. Oddaję się pocałunkowi w pełni, mimo, że jestem na niego wściekła to cholernie mi tego brakowało. Mijają minuty, może godziny. Kompletnie tracę rachubę czasu znajdując się w jego ramionach. Jednak nienawidzę niedokończonych spraw, a ta jest niczym zdanie urwane w połowie.

- Harry... - odsuwam się od niego i czuję, że już brakuje mi jego miękkich ust. Wyciągam z szafy satynowy szlafrok i narzucam go na siebie. Biorę chłopaka za rękę i prowadzę go na balkon. Siadam bez słowa na wiszącym wiklinowym fotelu i odpalam papierosa. Chłopak siada naprzeciwko mnie i opiera łokcie na kolanach pochylając się do przodu, po czym splata dłonie. Po chwili jednak wkłada je do kieszeni, a następnie wyciąga papierosa i odpala go. Wyraźnie się stresuje i nie wie co zrobić z rękami. Zakładam nogę na nogę i wydmuchuję dym próbując zdystansować się od całej sytuacji.

- Wytłumaczysz mi co się stało dwa dni temu? - Pytam cicho, ale stanowczo.

- Nie proś mnie, żebym ci tłumaczył co się stało. Nie chcę o tym rozmawiać, sam nie wiem co we mnie wstąpiło. Jestem na siebie tak cholernie zły - mówi kręci głową i nie patrząc na mnie. Spogląda na ulicę, po której mkną samochody. Po chwili jednak odwraca się do mnie. Wrzuca papierosa do popielniczki.

- Tak strasznie cię przepraszam, Carmen - patrzy mi w oczy i słyszę jak jego głos drży.

- Jestem na ciebie wściekła - mówię zgodnie z prawdą. Widzę, że jest mu przykro, ale dla mnie ostatnie dni były koszmarem.

- Wiem, masz do tego pełne prawo. Nie wiem co mogę zrobić żebyś mi wybaczyła. Nie wiem czy powinnaś - przykłada kciuk do ust i marszczy brwi. Jest oświetlony światłem księżyca i wygląda po prostu tak dobrze, że nie potrafię być na niego dłużej zła. Wstaję i łapię go za rękę. Wracamy do mojej sypialni.

- Chodźmy już spać po prostu. Dobrze? - Pytam łagodnie patrząc na niego. Mam wrażenie, że zaraz się rozsypie. Harry kiwa wolno głową i ściąga bluzę. Kładziemy się do łóżka i chłopak wtula się w moją pierś. Po chwili czuję jak drży.

- Hej, kochanie - biorę jego twarz w dłonie i podnoszę się. Przerażona widzę, że z oczu chłopaka spływa łza.

- Tak strasznie cię przepraszam Carmen - mówi i wtula się we mnie tak mocno jakby od tego zależało jego życie. Gładzę go po głowie i kołyszę niczym dziecko do snu. Po chwili kładziemy się z powrotem. Słucham jak jego oddech zwalnia i staje się coraz bardziej miarowy. Gdy jestem już pewna, że śpi wypowiadam szeptem słowa:

- Wybaczam ci, Harry.

I wtedy czuję jak chłopak splata nasze palce i ściska moją dłoń.  

medicine | Harry StylesWhere stories live. Discover now