Tego samego dnia, około godziny szesnastej, gdy w departamencie nastała cisza jak nigdy dotąd, do środka wszedł android, tak wyczekiwany przez Connora, że kiedy go zobaczył, omal nie wyskoczył z krzesła. Widocznie czegoś szukał, bo rozglądał się i prawdopodobnie analizował pomieszczenie. W końcu zaczął spokojnym i opanowanym krokiem iść w stronę partnera Andersona.
— O, kurde, przecież on wygląda... — zaczął Hank z niedowierzaniem.
— Jak ja.
Ucichli, gdy android przy nich stanął.
— Ty musisz być Connor — stwierdził prosto z mostu, samemu się nie przedstawiając.
— Tak, to ja — powiedział, wstając, żeby RK900 nie mógł patrzeć na niego z góry.
Niewiele to pomogło, jednak nie czuł się tak mały, jak tuż przed chwilą.
— Moim zadaniem jest cię zastąpić.
Wzrok androida był przerażająco zimny i nieprzyjemny.
— Jak się nazywasz?
— Jestem Niles, android-detektyw.
Po uważniejszym przyjrzeniu się mu, Connor dostrzegł jasne, niebieskie oczy i niemiłą twarz z wiecznie ściągniętymi brwiami. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, jakby próbując pokazać, że żaden się nie ugnie. Może i z wyglądu byli prawie identyczni, ale z charakteru byli zupełnie inni. Aura bijąca od RK900 była straszna, Connor nie miał ochoty dłużej przebywać w jego towarzystwie.
Po chwili usiadł spokojnie i odpowiedział:
— Cóż, to źle, bo Fowler wcale nie zamierza mnie stąd wyrzucać.
— Nie wiem czy CyberLife będzie zadowolone z tego powodu. Ich planem jest wyłączenie cię.
Connor odwrócił głowę w drugą stronę. Nie miał ochoty patrzeć na twarz tego androida.
— Ej, ej, ej, nikt nie będzie wyłączał Connora, a teraz rusz się i stąd wypieprzaj — zainterweniował Hank.
RK900, choć pewny siebie, spojrzał na porucznika, skinął głową i usiadł na wolnym krześle niedaleko. Connor nie mógł uwierzyć, że spotkało go takie nieszczęście w postaci użerania się z jego lepszą wersją.
Na tą myśl, zakrył twarz dłońmi.
Co jeśli Jeffrey się rozmyśli i jednak go wyrzuci? Przecież popełniał błędy, których nowszy model by uniknął. Powinien pozwolić Nilesowi zająć swoje miejsce i posłusznie wrócić do CyberLife. Jednak emocje i fakt, że Hank by się prawdopodobnie załamał, skutecznie uniemożliwiały mu podjęcie tej decyzji. Spojrzał na porucznika, który właśnie przeglądał akta w poszukiwaniu jakichś poszlak.
— Mamy tutaj wariata, któremu zachciało się odprawiać rytuały...
Hank skinął głową w stronę terminala Connora.
— Sam spójrz.
Android szybko sprawdził akta tej sprawy i je przeanalizował. Czerwony krąg wykonany zwykłą kredą, po środku którego znajdowała się ludzka głowa. Prawdziwa, co oznaczało, że sprawca mógł być nieobliczalny. Reszty ciała nie znaleziono.
— Zwykła czerwona kreda, można ją kupić wszędzie. Przeczytałem kiedyś książkę kryminalistyczną, w której koleś używał czegoś, co można było wydobyć jedynie na terenie Cypru. To zawężało krąg podejrzanych, a tutaj? Żadnych poszlak, brak ciała ofiary... cholera, co za bagno.
— Właśnie, czy ofiara została zidentyfikowana?
— Właścicielką domu była Charlotte Frost. Jej profil zgadza się z tym, co znaleźliśmy na miejscu zbrodni.
YOU ARE READING
Zamiennik [RK1700] -PL-
FanfictionConnor wyprostował się i spojrzał wprost na Nilesa. - Nic więcej nie mów. Nie mów już nic o tym, że mam zostać wyłączony. Wiesz, jak bolesne jest słuchanie tego typu rzeczy? Przyszedłeś tu i prosto z mostu oznajmiłeś mi, że stracę wszystko, co zyska...