Rozdział 12

228 18 18
                                    

Chęć dbania o bezpieczeństwo i szczęście innej osoby zawsze wychodziła naturalnie, nie trzeba się starać, by pragnąć dobra dla kogoś bliskiego. Dlatego Niles, dzwoniąc dzwonkiem do domu Andersona, nie przejmował się swoimi uczuciami, bo wiedział, że to nic złego. Chęć ochrony Connora wydawała się naturalnym odruchem.

Drzwi otworzył Markus, Hank widocznie nie chciał zostawiać androida.

- Hej, mogę wejść? - spytał Niles z przejęciem i zerkając w głąb domu ponad ramieniem androida.

Markus zmierzył go wzrokiem, widocznie oceniając czy dobrze zrobi, wpuszczając Nilesa do środka.

- Nie wiem czy Connor będzie zadowolony na twój widok - powiedział, decydując się go wpuścić mimo obaw.

Niles pokręcił głową, zdejmując swoje buty.

- Też nie wiem, ale po prostu... muszę przy nim być - oznajmił, spoglądając na Markusa.

Przeszli do salonu, gdzie widok nieprzytomnego androida, ułożonego na tonie kocy, by pod jego plecami znajdowała się miła warstwa puchu, przyprawiła Nilesa o łzy, które musiał zmusić do wyschnięcia. Nie mógł się rozpłakać. Owszem, jak każdy inny mógł mieć swoje chwile słabości, ale trzymanie ich dla siebie a pokazywanie ich innym to dwie różnie sprawy.

Markus położył dłoń na ramieniu Nilesa, który odwrócił głowę w bok, by na niego spojrzeć. Android skinął w stronę kuchni, która nie znajdowała się daleko, ale była w wystarczającej odległości, by mogli porozmawiać. Hank nie skomentował obecności Nilesa, wiedział, że prędzej czy później się pojawi.

Oba androidy usiadły przy okrągłym stoliku po środku, by swobodnie rozpocząć temat.

- Connor powiedział mi o wszystkim - zaczął Markus z widocznie wrogim nastawieniem do androida.

Nie musiał układać swojej wypowiedzi w inny sposób czy też jej wyjaśniać, Niles doskonale zrozumiał. Opuścił głowę, spoglądając na blat stołu, pokazując tym szczere wyrzuty sumienia. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że od samego początku psuł swoją relację z Connorem, przy okazji raniąc go.

- Nie zaczęliśmy swojej znajomości dobrze - przyznał Niles, podnosząc w końcu wzrok. - Ale myślę, że może mi kiedyś wybaczy - dodał, spoglądając w stronę wspomnianej osoby.

Markus zacisnął usta w cienką linię i skrzyżował ramiona na piersi.

- Connor ma zbyt dobre serce, żeby ci nie wybaczyć, ale nawet kiedy to zrobi, wciąż nie będzie w pełni zdolny do stworzenia dobrej relacji z tobą - ostrzegł Markus. - Tylko nie wykorzystuj jego dobroci.

- Nigdy nie zamierzałem. Chcę tylko, żeby był szczęśliwy i bezpieczny - stwierdził cicho Niles, uśmiechając się lekko, gdy ponownie popatrzył na leżącego Connora.

Markus nie mógł nie dostrzec spojrzenia, które android posiadał w swoich oczach. Było w nim wiele uczuć, takich jak przywiązanie, smutek, ale i radość na widok Connora. Zauważył też nutę miłości, ale nie stwierdził tego od razu, by upewnić się, że dobrze to zinterpretował.

Nie podważył jego słów, jego szare, zimne oczy potwierdzały je za niego, wydając się teraz ciepłe.

- Kim on dla ciebie jest? - zapytał Markus ciekaw jego punktu widzenia.

- Jest dla mnie ważny - odpowiedział Niles.

- Ale kim dla ciebie jest?

To pytanie zaskoczyło androida. Czym się to różniło? Jakiej odpowiedzi on oczekiwał? Uniósł brwi.

Zamiennik [RK1700] -PL-Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum