Rozdział 7

290 23 6
                                    

Spokój panujący w biurze, brak pośpiechu, zachodzące słońce, wszystko to sprawiało, że w oczach Nilesa, Connor wyglądał niewinnie, jak wyczerpane dziecko niemające siły na nic po długich godzinach zabawy. Mimo swojego oporu i nalegania, w końcu poddał się i przeszedł w stan spoczynku. Siedzący w głębi krzesła z głową podpieraną przez dłoń, brwiami, które w końcu nie były gniewnie zmarszczone i spokojną twarzą, naprawdę wyglądał jak dziecko.

Niles spojrzał na Hanka, który z telefonem w rękach przeglądał coś, nie mając nic lepszego do roboty.

Niektórzy pracownicy, którzy akurat przechodzili obok, spoglądali na Connora, uśmiechając się. Fowler nie zwracał uwagi na nic innego poza swoim komputerem, Niles wykrył zero zagrożeń dla reputacji Connora z powodu jego krótkiej "drzemki". Wszystkie kalkulacje kończyły się pomyślnym wypoczynkiem androida.

- Ej, Niles - odezwał się niespodziewanie Hank.

RK900 spojrzał na niego pytająco, przechylając głowę w bok.

- Tak, poruczniku?

- Nie patrz jak Connor śpi, to przerażające - powiedział, a jego twarz wyrażała zmieszanie i dezaprobatę.

Android nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że na niego patrzył. Jednak skinął głową, rozumiejąc.

- Wybacz mi, poruczniku, to się nie powtórzy - stwierdził głosem miękkim, jednak wciąż bezemocjonalnym.

Hank jedynie pokręcił głową i z powrotem zajął się swoim telefonem.

Niles zaczął rozglądać się po biurze, jego oprogramowanie powstrzymywało go przed przyglądaniem się odpoczywającemu androidowi. Dostał jasny rozkaz, którego przestrzegał bez żadnego wysiłku. Musiał działać niezawodnie.

· · ·

- Connor - cichy głos wywołał go ze stazy.

Otworzył oczy i spojrzał na Hanka za biurkiem. Następnie rozejrzał się po biurze i zdał sobie sprawę, że było w nim cicho, natomiast sztuczne światło rozpraszało mrok. Było już późno, jego zmiana dobiegła końca, jak się okazało, kilka minut temu.

- Przepraszam, Hank - powiedział, prostując się na krześle. - O, matko, jak mi teraz głupio - dodał ciszej, kręcąc głową.

- W porządku, nic ciekawego się nie działo - zapewnił Anderson, wzdychając.

Wstał w końcu, zarzucając na siebie kurtkę, następnie wziął niezbędne mu przedmioty i ruszył w stronę wyjścia, wiedząc doskonale, że android za nim pójdzie.

Connor również wstał, zasunął krzesło i wtedy dostrzegł, że w pobliżu nie było Nilesa. Zmarszczył brwi i rozejrzał się, tym razem w poszukiwaniu androida. Kiedy zdał sobie sprawę z tego, co robił, zacisnął oczy na chwilę. Nie powinno go zastanawiać, gdzie się podział. Powinien być zadowolony, że zniknął.

Jednak w końcu go zauważył, w jednej z tych kabin dla androidów, gdzie mogły w spokoju się naładować. Logiczne.

Podszedł do niego powoli, wahając się. Hank zniknął już za drzwiami, pewnie za chwilę będzie w swoim samochodzie, czekając na swojego partnera. Connor przyjrzał się spokojnej twarzy androida i nie mógł nie dostrzec spokojnej ekspresji. Tej samej, którą miał w ciągu dnia, jednak innej. Wyglądała po prostu mniej pusto, jakby android rzeczywiście spał i śniło mu się coś miłego. Connor uśmiechnął się lekko, szybkim krokiem idąc do wozu Andersona.

- Myślałem, że już nigdy nie przyjdziesz - powiedział Hank, kiedy tylko wsiadł do samochodu i zapiął pas.

- Przyszedłem ledwie minutę po tobie, Hank - oznajmił Connor, przewracając oczami.

Zamiennik [RK1700] -PL-Où les histoires vivent. Découvrez maintenant