Rozdział 47

322 22 12
                                    

Piątek, 15:49, Mieszkanie Kuby Roguza.

Weszliśmy do mieszkania. Pomogłam zdjąć Kubie kurtkę, sama też zdjęłam i odwiesiłam obie na wieszak, następnie ściągnęliśmy buty, a ja poszłam do łazienki, żeby umyć ręce. Wytarłam je w ręcznik i wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapie, następnie chwyciłam poduszkę, która była obok mnie, przycisnęłam ją do siebie. Poczułam na ramieniu rękę Kuby, spojrzałam do góry. Uśmiechnął się.

-Wszystko będzie dobrze- powiedział.

-Chciałabym w to wierzyć, ale to nie jest łatwe. Wiesz, że jeśli coś znajdą, to będziemy pierwszymi podejrzanym, a właściwie jedynymi - powiedziałam - oboje też wiemy, że nic nie zrobiliśmy. Tylko jak to udowodnić...? -zastanawiałam się na głos.

-Spokojnie, na razie musimy czekać na ustalenia i w ogóle dowiedzieć się kim była ofiara, bo tego jeszcze nie wiemy. Nie możesz martwić się na zapas, wszystko się ułoży -próbował dodać mi otuchy, żebym tak się mocno nie przejmowała, ale dla niego też to nie było proste.

-Masz rację, trzeba czekać. Robimy coś do jedzenia? -zapytałam i wstałam z kanapy, po czym poszłam do kuchni. Kuba był z tyłu, za mną.

-Przydałoby się coś zjeść - odpowiedział.

*Detektywi zabrali się za robienie posiłku, w międzyczasie Kuba dostał wiadomość, że ofiarą był dwudziestosiedmioletni Vincent Markowski.*

-Natalia, dostałem wiadomość od Olgierda, na temat naszej ofiary. To Vincent Markowski, miał dwadzieścia siedem lat.

-Nie znam osoby, która miała tak na nazwisko -powiedziałam.

-Ja też nie, ale może złapaliśmy kogoś z jego rodziny...-zastanawiał się - Będzie trzeba jechać na komendę i sprawdzić w aktach -zasugerował.

-Kuba, nie jesteśmy czynnymi funkcjonariuszami. Jesteśmy na zwolnieniu i w teorii, nawet nie możemy dostać się do akt. Jeżeli ktoś się o tym dowie, my i nasz wydział, będziemy mieli kłopoty. Nie możemy tego zrobić -powiedziałam stanowczo, miałem nadzieje, że go przekonałam.

-No dobrze. Masz racje, ale musimy działać.

-Wiem, ale nie możemy. Musimy liczyć, że Olgierd i Krystian coś ustalą -powiedziałam.

-Krystian...-powiedział wściekły.

-Kuba, wiem jaka jest sytuacja, ale teraz, nie ma znaczenia czy jest moim mężem, czy nie. Rozumiesz? -zapytałam.

-Rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że mnie wkurwia swoim zachowaniem wobec Ciebie. I ten jego dzisiejszy tekst, że latasz do mnie jak pies. Nie podoba mi się to -powiedział wściekle.

-Spokojnie Kuba -próbowałam go uspokoić, ta cała sytuacja z Krystianem nie pomagała nam i jeszcze ten trup -Skontaktuję się z adwokatem w sprawie rozwodu -powiedziałam spokojnie i spojrzałam na niego. Dalej był wściekły, ale już trochę mniej. Podeszłam do Kuby i odpięłam mu temblak.

-Powinieneś trochę odpocząć -zasugerowałam -Idź się prześpij, a ja w tym czasie zrobię obiad.

-Może masz rację -powiedział i poszedł w stronę kanapy.

-Gdzie idziesz? -zapytałam.

-No, położyć się. Przecież mi kazałaś.

-No tak, ale do sypialni idź, a nie, będziesz spał na kanapie.

-Przecież ty tam śpisz, a ja tu-powiedział i wskazał palcem w stronę kanapy.

-Teraz nie śpię, więc możesz iść do sypialni.

-Dobrze -odrzekł i poszedł do mojej sypialni.

Wzięłam się za przygotowywanie posiłku.

*30 minut później*

Po trzydziestu minutach, posiłek był już gotowy, nałożyłam jedzenie na talerze i poszłam obudzić Kubę. Skierowałam się do sypialni, kiedy weszłam do środka, spał na plecach. Ostrożnie podeszłam do niego i usiadłam obok. Nie miałam serca, żeby go obudzić, ale musiałam. Złapałam za jego zdrowie ramię i lekko potrząsnęłam. Nie reagował.

-Kuba, wstawaj -powiedziałam, ale nic go nie ruszało. Przybliżyłam policzek do jego ust. Nie wyczułam oddechu. Położyłam rękę na jego klatce piersiowej, nie ruszała się. Wpadłam w panikę. Wzięłam jego telefon i wybrałam numer ratunkowy. Sama zaczęłam resuscytacje krążeniowo- oddechową.

*15 minut później*

Po piętnastu minutach przyjechała karetka. Zabrali Kubę do szpitala. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Olgierda, odebrał po trzech sygnałach.

-Tak Natalia?

-Olo, zabrali Kubę do szpitala.

-Co się stało?

-Robiłam obiad, wcześniej kazałam mu się położyć, żeby odpoczął. Kiedy skończyłam, poszłam go obudzić, ale nie reagował. Dotknęłam jego klatki i się nie poruszała. Boje się, że to ma związek ze sprawą.

-Spokojnie, jedź do szpitala i dowiedz się, co było przyczyną zatrzymania krążenia u Kuby, a my już się zajmiemy resztą.

-Dobrze, dzięki Olo-powiedziałam i się rozłączyłam. 

Gliniarze.  Jedna chwila.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora