[10]

836 72 46
                                    

#Taehyung

- Głodny? - standardowe pytanie taty, uświadamiające mi o tym, że chce zacząć rozmowę. Nie to, żebym narzekał, bo serio lubiłem swoich starszych, dlatego nawet bezsensowna wymiana zdań stanowiła dla mnie w pewien sposób przyjemność, a już na pewno taki krótki odpoczynek po całym dniu szkoły, dającej mi w kość jak tylko się da w ostatnim czasie.

Co prawda przejmowanie się tym jakoś specjalnie zupełnie mijało się z moją osobą, ale nie znaczy to, że nie wolałbym zwyczajnie mieć spokój, przy czym wróciłbym do bycia nikim, mijanym na korytarzu codziennie - szarym Kim Taehyungiem, którego imienia nie potrafi wymówić większość uczniów.

- Jak zawsze. - uśmiechnąłem się, kładąc plecak na kolanach i zamykając drzwi od auta.

Droga do domu trwała tyle co zawsze, dlatego nie pobyłem sobie głodny już szczególnie długo, jako że gdy tylko wszedłem powitał mnie zapach pysznego obiadu prosto spod rąk mojej mamy, co już samo w sobie było bóstwem. Usiadłem przy stole, ówcześnie myjąc ręce, trochę tam pogadałem ze starszymi o moim dniu, o ich dniu w pracy każdego z osobna, a później dziękując za posiłek zabrałem swój plecak z przedpokoju i pobiegłem po schodach, żeby zaraz zamknąć się w pokoju, jak każdy nastolatek po ciężkim dniu w liceum.

Pierwsze co to oczywiście usiadłem przy biurku, chcąc zwyczajnie zrobić to, co musiałem, czyli odhaczyć wszystkie szkolne obowiązki, żeby móc w spokoju oddać się jakimś głupim serialom, czy też mediom społecznościowym, jakich miałem już totalnie dość, a mimo to dalej na nich siedziałem, dlatego otworzyłem plecak i zacząłem po kolei wyciągać podręczniki, żeby później przejrzeć wszystkie zagięcia, jakie porobiłem w ciągu dnia, mające mówić przyszłemu mnie, że właśnie na tej stronie znajduje się zadanie domowe.

I w pierwszym momencie, kiedy już plecak pozostał pusty, a na moim biurku leżały książki od wszystkich przedmiotów, jakie miałem dzisiaj, coś zaczęło się nie zgadzać. Z początku kompletnie mi to umknęło, ale zaraz później pojawiła się jakaś iskra, która rozpaliła dalszy mechanizm mojego myślenia, sugerując mi ostatecznie, że jednej książki nie ma.

Jeszcze raz zajrzałem więc do plecaka, drugi raz upewniając się, że pozostał on pusty. Później zajrzałem na stertę podręczników, żeby sprawdzić, czy przypadkiem niczego nie pominąłem, wypakowując rzeczy na oślep. Dopiero na trzecim miejscu zacząłem szukać pod biurkiem, później pod łóżkiem, na którym nawet nie byłem od rana, a później po drodze od drzwi, do mojego pokoju. Później zapytałem rodziców, którzy też niczego nie widzieli, a na końcu poprosiłem o klucz do auta, żeby sprawdzić i tam. Na chodniku przed domem też patrzyłem, mimo że wszedłem do domu drzwiami prowadzącymi do garażu, więc nawet nie było mowy o żadnym podjeździe.

Ale cholera. Mac'n'cheese zniknęło.

I okej, może fakt tego, że to nie była moja książka na pewno pozostawał ważny, jako że jedynie mi ją pożyczono, ale zawsze mogłem ją odkupić, to fakt. Ale przed moimi oczyma stanęła teraz wizja tego, jak opuszczam książkę na szkolnym korytarzu, ktoś ją znajduję, a że ja lubię snuć te najczarniejsze wizje to byłby to ktoś ze sportowców i jutro cała fala tego hejtu i dissu na mnie zamiast spaść nieznacznie wzrasta o jakieś miliard procent.

Cholera, obrzygane cycki Suzie to jedno, ale myśl o tym, że ludzie mieliby dowiedzieć się, że czytam książki o życiu seksualnym, jeszcze przynosząc je do szkoły była dość przytłaczająca. I to już mnie bardziej krępowało, dlatego w moich płucach nagle pojawiło się to znane każdemu uczucie, jakiego nikt nie lubił. Rosnąca panika.

mac 'n' cheese                                        [kth x pjm]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz