~Prolog~

6.4K 326 430
                                    

⚝⚝⚝⚝⚝⚝⚝

   Nikt nie mówił, że będzie łatwo... Nie, to ja od początku wmawiałem sobie, że jestem silny i dam radę. Od zawsze słyszałem tylko same pochwały, a z każdą z nich moja samoocena rosła. Całe życie żyłem w błędzie. Nie widziałem prawdy, którą przysłaniała mgła kłamstwa. Ale w ostatnim czasie właśnie ta mgła rozeszła się. Zniknęła ukazując mi to, czego nigdy nie chciałem sobie uświadomić. A ta prawda jest taka, że jestem słaby...

   Po ciemnym pomieszczeniu echem rozszedł się mój kolejny krzyk. Siedziałem przywiązany do jakiegoś niewygodnego krzesła już od dobrych trzech miesięcy. Sznury wrzynały się w moje nadgarstki, a nogi bezwładnie podpierały o podłogę. Zupełnie straciłem w nich czucie. Do teraz pamiętam ten okropny ból kiedy mi je łamano, bym nie mógł uciec. Teraz nie czułem nic.. Przywykłem do tego, pogodziłem się z moim przeznaczeniem.

    Robię tu za przynętę a te głąby myślą, że uda im się przekabacić mnie na złą stronę... Ale czas mija, dzień za dniem, a ratunek nie przybywa. Założę się, że wszyscy myślą o mnie, jak o trupie. Są pewni, że nie żyję i nie opłaca się podejmować ryzyka walki.. I tak nikt za mną nie tęskni.. Z resztą kto by miał to robić? Jestem tylko klasowym agresorem, który ciągle krzyczy i wywyższa się nad innymi. To tylko pokazuje, że zasłużyłem na to wszystko...

   Zmusiłem się do otworzenia oczu. Wzdrygnąłem się kiedy ujrzałem przed sobą bladą, pomarszczoną twarz, wyszczerzoną w szyderczym uśmiechu. Przełknąłem ślinę i przeniosłem wzrok na swoje ciało. Dłoń złoczyńcy zaciskała się na moim łokciu, powodując jego rozpadanie się. Syknąłem z bólu a po moich policzkach ponownie popłynęły łzy. Nie potrafiłem opisać tego uczucia, jednak ranne miejsca dosłownie pulsowały, prosząc się o przerwanie tej katorgi.

   Kojarzyłem tego mężczyznę z pierwszego incydentu, jaki spotkał nas na początku roku szkolnego. O ile się nie mylę, był to niejaki Shigiraki Tomura..

– Głodny jestem... – Wyszeptałem i rozejrzałem się, co okazało się trudne przez rozmazany obraz. Ścisk w żołądku był nie do zniesienia, mój organizm koniecznie potrzebował wydostać się z tego miejsca.

  Jak ja bardzo marzyłem już o wydostaniu się z tego piekła... Chciałem ujrzeć światło dzienne, stanąć na własnych nogach i w końcu się najeść. Wrócić do rodziny, do znajomych i powiedzieć, że wszystko w porządku, że żyję... Chociaż nawet jeśli mi się uda uciec to co zrobię? Rodzice się o mnie nie martwią, rodzina pewnie nie wie, że zostałem porwany, a klasa... Na pewno lepiej im beze mnie i nie chcą żebym wracał.

– Jedzenie dostaniesz dopiero jutro. Wiesz jakie tu są zasady. – Usłyszałem warknięcie od jego strony.

   No tak... Jedzenie dostawałem co dwa dni, wodę codziennie choć i tak w małej ilości. Woleli mnie męczyć zamiast zabić i ukrócić moje cierpienie. Widocznie musiało im bardzo na czymś zależeć.

   Zawsze gdy było mi ciężko, lubiłem wspominać wszystkie przyjemne chwile, jakie miałem okazję spędzić ze znajomymi do tego czasu. Przed oczami widziałem już swoją grupkę kolegów, potocznie nazywaną przez innych bakusquadem. Sero Hanta - zazwyczaj trzyma się blisko nas, ma dobre poczucie humoru... Mina Ashido - różowa dziewczyna, nie wiem skąd się wzięła, ale często dotrzymuje towarzystwa Denkiemu i jest w miarę miła... Denki Kaminari - zwany przeze mnie jako pikatchu, głupi, ale fajny. No i Eijiro Kirishima...jego z ich wszystkich lubiłem najbardziej. Jako jedyny mnie rozumiał, akceptował takiego jaki jestem. I nawet jeśli się na niego wydzierałem, nie przeszkadzało mu to... Zawsze mnie uspokajał i wspierał. Uwielbiam jego uśmiech, taki szczery i uroczy. Lubiłem też kiedy miał włosy zaczesane do dołu, moim zdaniem lepiej w nich wyglądał. Myśl o tych wszystkich osobach spowodowała, że moje kąciki ust uniosły się ku górze.

Last hope║KiribakuWhere stories live. Discover now