dzień 4

4.3K 438 172
                                    

Moje oczy otworzyły się i zaatakowało je jaskrawe światło. Zamrugałem kilkukrotnie, aby oczy się przyzwyczaiły, kiedy już bez problemu mogłem patrzeć na świat sięgnąłem niemrawo po telefon, który spoczywał spokojnie na szafce nocnej podłączony do ładowarki. Sprawdziłem godzinę i upewniając się, że jest naprawdę wcześnie, westchnąłem. Nigdy nie byłem rannym ptaszkiem, a dzisiejszego dnia wstałem naprawdę bez problemu i do tego byłem naprawdę wypoczęty.

Postanowiłem powoli zacząć się zbierać, w końcu nie pozostało mi nic innego. Wstałem i podszedłem cicho do mojej dużej torby, aby nie obudzić śpiącego spokojnie Zayn'a.

Wybrałem zwykłą białą koszulkę oraz szare jeansy po czym ruszyłem do łazienki wziąć prysznic. Nadal czułem na sobie zapach papierów, które wczoraj paliłem razem z moim współlokatorem, podczas naszej nielegalnej wyprawy poza teren obozowiska.

Umyłem dokładnie zęby i gotowy wyszedłem z małego pomieszczenia. Malik nadal spał, a ja wziąłem bandane i przywiązałem na pasku przy spodniach aby luźno zwisała w dół.

Po tym otworzyłem okno, aby przewietrzyć trochę pokój. Rześkie powietrze uderzyło moją twarz, a ja uśmiechnęłam się głupio do samego siebie. Zapach lasu wpadł do pokoju i rozbudził mulata leżącego w bardzo dziwnej pozycji na jednoosobowym łóżku.

-Dzień dobry, jak się spało? -zapytałem patrząc jak się przeciąga. Wyglądał jak kot. Zaczął się podnosić, ale nagle opadł bezwładnie na łóżko. Wyglądało to trochę jakby w ciągu sekundy umarł, ale jego jęk przywołał mnie do rzeczywistości.

-Jeszcze godzina -wymamrotał jakby to była jakaś prośba żebym go później obudził.

-Powinieneś się zbierać, bo w twoim tempie i tak się spóźnimy -zaśmiałem się, kiedy zakopał się jeszcze bardziej pod białą pościelą.

-Co dzisiaj mamy? -zapytał pół przytomny chłopak. Jego głos był stłumiony.

-Nie wiem, nie patrzyłem wczoraj. Skupiłem się raczej na twojej fobii do koni -odpowiedziałem na co odpowiedział uniesieniem dłoni w górę i pokazaniem mi środkowego palca.

Po jakichś pięciu minutach Zayn leniwie wstał z łóżka i mozolnym krokiem poszedł do łazienki oczywiście wcześniej wbijając kilka razy palec w moje biedne żebra.

Dzisiaj wyrobił się trochę szybciej niż ostatnim razem i opuścił łazienkę z ułożonymi włosami, jednak ku mojemu niezadowoleniu nie miał na sobie nic poza bokserkami.

Moj wzrok na dłuższą chwilę spoczął na jego lekko zarysowanym brzuchu, ale szybko odwróciłem wzrok nie wiedząc co to w ogóle miało znaczyć.

-Wiesz, że możesz się ubrać w łazience i nie narażać mnie na oglądanie tego wszystkiego -powiedziałem marszcząc lekko nos. Patrzyłem w jego oczy walcząc z chęcią spojrzenia trochę niżej choć to było bardzo kuszące.

Ogarnij się Liam.

-Wybacz, ale muszę znaleźć coś innego do ubrania, bo nie założę t-shirtu -oznajmił jakby to było czymś normalnym.

-Co w nim złego? -uniosłem pytająco brew, a on posłał mi zirytowane spojrzenie.

-Zepsuje moje włosy! Potrzebuje koszuli -odpowiedział cierpliwie, a ja po prostu się zaśmiałem. Pokręciłem głową w niedowierzaniu, że ktoś może mieć taką obsesję na punkcie włosów. Choć trzeba było przyznać, że jego fryzura zawsze była idealna i zachwycająca.

Zaczął wyrzucać ze swojej torby wszystkie ubrania. W ciągu minuty nasz domek zmienił się nie do poznania. Wyglądał jakby przeszedł w nim huragan.

Zayn wydał z siebie przerażony pisk, który był niesamowicie zbliżony do kobiecego.

-Zgaduje, że nie zabrałeś żadnej koszuli -zaśmiałem się patrząc na niego bezczelnie.

-Jasne! Ciesz się z cierpienia innych! -zmroził mnie swoim czekoladowym spojrzeniem i wtedy przyszło mi na myśl coś absurdalnego.

-Wyglądasz jak czekolada -powiedziałem bez zastanowienia, a jego złość się powiększyła.

-Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz?! -wstał niezadowolony i wyrzucił przesadnie ręce w górę.

-Nie, ale możesz wziąć moją koszulę -powiedziałem chcąc załagodzić sytuację. Podszedł do mojej torby i wyjął z niej koszule w czarno niebieską kratę na co uśmiechnął się wesoło. -Może jakieś dziękuję?

-Chciałbyś rasisto -posłał mi wymowne spojrzenie i założył na siebie moją koszulę. Później jeszcze ubrał obcisłe czarne rurki, które wyglądały nieziemsko na jego idealnie chudych nogach.

-Chodźmy już na to śniadanie, zgłodniałem -ogłosiłem, a ten tylko skinął głową i gdy tylko zabrał swoją bandane po czym ruszył za mną na zewnątrz. Zakluczyłem drzwi i schowałem klucz w kieszeni wiedząc, że u mnie są one milion razy bezpieczniejsze niż u mulata idącego obok mnie.

Weszliśmy do stołówki jak zwykle ostatni, bo przecież to już było rutyną przez te kilka dni.

Zayn wskazał na wolne miejsca obok jakichś chłopaków więc tam właśnie się udaliśmy.

W trakcie jedzenia przeze mnie kanapki z serem i pomidorem rozległ się głośny głos głównej opiekunki - pani R jak to mieli w zwyczaju mawiać uczestnicy obozu. W rzeczywistości była naprawdę miłą, starszą kobietą. Jednak nie tym razem. Jej ostry ton mnie przeraził, a do tego treść jej wypowiedzi.

-Malik i Payne proszę się stawić za pięć minut w moim biurze.

Spojrzałem na Zayna w tym samym momencie co on na mnie. Jego źrenice były lekko powiększone.

-Mamy przerąbane -powiedział, a ja wiedziałem, że miał całkowitą rację.

Wstaliśmy szybko i odprowadzeni zaciekawionymi spojrzeniami innych osób wyszliśmy ze stołówki. Skierowaliśmy się w do biura, a strach targał naszymi wnętrznościami.

Zapukałem cicho i usłyszałem ciche zaproszenie wiec otworzyłem drzwi i przepuściłem Zayn'a.

Pani Richardson wskazała na dwa krzesła przed jej biurkiem więc usiedliśmy nie chcąc jeszcze bardziej jej podpaść. Byliśmy teraz jak dwie bezbronne owieczki, a ona była głodnym wilkiem i za chwilę miała czekać nas śmierć.

-Więc chłopcy myślę, że wiecie o co mi chodzi -posłała nam znaczące spojrzenia.

-Zależy -powiedział niepewnie Zayn jakby była jeszcze szansa, że nie będziemy mieć kłopotów.

-Więc chodzi mi o wasz wczorajszy spacer poza granice obozowiska -wyjaśniła patrząc na nas pustym wzrokiem. -Czy zdajecie sobie sprawę, że muszę wyciągnąć z tego konsekwencje?

-To się więcej nie powtórzy proszę pani -chciałem to jakoś wyjaśnić, ale nawet na to nie pozwoliła.

-Oh mam taką nadzieję, myślę, że jeśli pomożecie jutro w kuchni za karę nic wam się nie stanie, a może i wyjdzie wam na dobre i na zawsze zapamiętacie, że regulamin po coś obowiązuje -powiedziała poważnie i to było tyle. Nie pozwoliła nam się wytłumaczyć ani nic z tych rzeczy, po prostu odesłała nas na zajęcia.

Gdy tylko wyszliśmy spojrzałem na Zayna gniewnie. Cała ta chora sytuacja była tylko i wyłącznie z jego winy.

-To wszystko twoja wina! -warknąłem wkurzony do granic możliwości.

-Oczywiście! Mogłeś się nie zgadzać skoro jesteś taki mądry! -prawie krzyknął po czym odwrócił się na pięcie i odszedł obrażony. Pieprzony idiota.

Wiedziałem od początku, że z nie wytrzymam z tym świrem.

✖✖✖

UPS GEJOWSKO BYŁO I UPS WPADLI

Rozdział nie sprawdzony, ale mam nadzieję, że jest dosyć okay.

Jeśli przeczytałeś/aś zostaw gwiazdkę lub komentarz, dziękuję :) x

ziam mayne // summer campDonde viven las historias. Descúbrelo ahora