7

5.2K 368 219
                                    


Dojście do mojego domu zajęło nam dobry kwadrans, ale żaden z nas podczas drogi nie marudził. Była ładna pogoda, więc obaj staraliśmy się nią w pełni nacieszyć, chłonąc promienie słoneczne oraz przyjemny wietrzyk. Idealnie.

Niewiele rozmawialiśmy po drodze, ale nie przeszkadzało nam to, bo cisza była przyjemna. Nikt nie czuł się niezręcznie, za to mogliśmy się odprężyć. Przyłapywałem Hana nawet na tym, że zamykał oczy i tak szedł, narażając się na spotkanie ze słupem bądź koszem na śmieci, od czego go chroniłem.

Gdyby nie ja, zapewne zaliczyłby spotkanie z każdą możliwą przeszkodą, jaka stała na jego drodze, ale na szczęście byłem obok. Co chwilę odciągałem go, uśmiechając się pod nosem. Rozczulało mnie zachowanie młodszego i ciężko było mi to ukryć.

- Już jesteśmy - poinformowałem go, by otworzył wreszcie swoje oczy.

- Szybko - mruknął zdziwiony, na co zaśmiałem się.

- Wróciłem - zawołałem, a po chwili do przedpokoju zleciały się moje dzieci - Cześć, kociaki - pogłaskałem każdego, by iść od razu do kuchni.

- Jakie słodziaki!! - zawołał Han, który od razu rzucił się na trzy kotki - Jak się wabią? - krzyknął za mną.

- Na obrożach są imiona - zaśmiałem się, spoglądając na niego przez drzwi. Wyglądał uroczo z nimi.

- Kocham je już - uśmiechnął się szeroko, a ja na chwilę przestałem oddychać. Nigdy wcześniej nie zwróciłem uwagi na to, jaki piękny uśmiech posiadał.

- To ty się z nimi pobaw, a ja zrobię nam śniadanie - wróciłem do kuchni, by wziąć się za robienie tych naleśników.

Nie wiedziałem, jak zachowywać się w jego obecności, więc wolałem się ulotnić zanim zrobiłem coś głupiego. Młodszy naprawdę mnie rozczulał i przez niego moje serce przestawało bić, dlatego wolałem uważać. Nie chciałem robić z siebie idioty.

Zamyślony zacząłem mieszać mąkę, mleko, jajka oraz resztę składników, jakie przygotowałem na ciasto do naleśników. Miałem nadzieję, że tym razem też wyjdą tak dobre, jak zawsze, bo nie chciałem się wygłupić przed nim. Tylko tego mi brakowało.

- Hyung, Dori mnie lubi! - zawołał, wchodząc do kuchni z kotem na rękach.

- Cieszę się - zaśmiałem się i zerknąłem na tę dwójkę rozbawiony.

- Pomóc ci jakoś? - zaoferował niepewnie, po czym podszedł bliżej.

- Nie, ale jak coś chcesz to śmiało szperaj se po szafkach. Chciało ci się pić, więc jak coś to kubki są w szafce przed tobą, kran widzisz, a w lodówce mam jakieś soki i cole - posłałem mu ciepły uśmiech, by spoglądać na niego kątem oka.

Rozczulało mnie to, jak nieśmiało wyjął jakąś szklankę, do której nalał wody. Widocznie naprawdę go suszyło, bo wypił dwie takie, ale nie komentowałem tego. Wszystko, co robił sprawiało, że moje serce wręcz topiło się.

- Dziękuję, hyung - szepnął nagle, opierając się o blat obok mnie.

- Za co niby? - parsknąłem zdziwiony.

- Za wczoraj i za dzisiaj. Dziękuję, że mnie pocieszyłeś i teraz robisz mi naleśniki - uśmiechnął się nieśmiało, a ja odwzajemniłem to od razu.

- To nic takiego, Sungie - pozwoliłem sobie na użycie zdrobnienia, przez co lekko się zarumienił.

Już miał coś powiedzieć, ale po całej kuchni rozległa się melodia wydobywająca się z telefonu chłopaka. Oczywiście zawsze ktoś musiał przerwać, no pewnie. Zrezygnowany wróciłem do mieszania ciasta, a później zająłem się powolnym smażeniem.

- Halo? Czego chcesz? Nie, nie mamy o czym rozmawiać, więc zostaw mnie w spokoju. To moje ostatnie słowa. Nie dzwoń już do mnie i nie pisz, bo widzę, że zaspamiłeś mi telefon. Nie, nie obchodzi mnie to. Cześć - warknął młodszy, a ja spojrzałem na niego, wiedząc już z kim rozmawiał.

- Wszystko w porządku? - mruknąłem niepewnie.

- Tia - westchnął, spoglądając na mnie smutno.

- Nie łam się, wszystko się ułoży - posłałem mu pokrzepiający uśmiech, a kąciki jego ust drgnęły.

- Dziękuję - szepnął, siadając przy wyspie kuchennej.

- Nie dziękuj, tylko jedz - zaśmiałem się łagodnie i przerzuciłem naleśnika na talerz - W drugiej szafce na lewo jest czekolada i masło orzechowe, a w lodówce bita śmietana - poinformowałem go, by wrócić do smażenia.

- Czemu my się tak naprawdę nigdy nie zaprzyjaźniliśmy? - spytał, gdy miał buzię wypchaną naleśnikiem.

- Nie mam pojęcia, nie było okazji - spojrzałem się na niego rozczulony i pokazałem, by otarł kącik ust.

- Szkoda - wymamrotał niewyraźnie.

- Hej, teraz możemy się zaprzyjaźnić - puściłem mu oczko rozbawiony.

- Chyba nie myślałeś, że cię to ominie, po tym, jak mi pomogłeś? - prychnął z niedowierzaniem.

- Ja? Coś ty, nigdy bym tak nie pomyślał - parsknąłem rozbawiony i tak minął nam poranek, a raczej południe.

~~~~
Muszę wam powiedzieć, że streamowanie jest wciągające

Found || MinsungWhere stories live. Discover now